151



Miałam oglądać kolejny odcinek Glee, a co robię? Przeglądam fanpejdża Florence, oglądam nagranie z koncertu, rebloguję gify i czekam na jutro, gdyż będę mogła zamówić "Głos wszechmogący".


Ta muzyka kojarzy mi się z ogromnym szczęściem, towarzyszyła mi zawsze w najwspanialszych chwilach, ale również z rozpaczą i bezradnością, kiedy kuliłam się pod biurkiem, obejmując kolana, próbując zapomnieć o otaczającym mnie świecie wsłuchiwałam się w dźwięki "Girl with one eye"(stąd adres mojego bloga). Wiele jej utworów ma dla mnie szczególne znaczenie, gdyż były ze mną na różnych etapach mojego życia, dorastania, choroby, zdrowienia i szukania szczęścia na nowo. Florence to nadzieja. Florence to wyjątkowość. Florence to siła.

Kurcze, ale nie z tego powodu miałam pisać posta! :D



Na całe szczęście nie było mi dane przeczytać opisu ani dowiedzieć się od kogoś czegokolwiek na temat "mechanicznej pomarańczy". Film został mi jednak polecony przez A, której w tej kwestii można zaufać całkowicie. Chciałabym zacząć od tego, co najbardziej utkwi mi w pamięci-wybitna gra aktorska Malcolma McDowella,  który swym spojrzeniem i charakterystycznym, ironicznym uśmiechem jest zdolny sprawić,ze poczujesz się co najmniej nieswojo. Nie sadze, by po przeczytaniu pierwotnej wersji tego dzieła autorstwa(bo taki mam zamiar) Anthony'ego Burgessa zmieniło się moje wyobrażenie co do bohatera głównego. Ekranizacja zyskała popularność zapewne dzięki szerokiemu zakresowi interpretacji-prawdopodobnie każdy widz w zależności od wielu czynników występujących w jego życiu zwróci szczególna uwagę na inny problem ukazywany w opisywanym przeze mnie dziele. W moim przypadku była to działalność lekarzy, przedstawicieli państwowych i funkcjonowanie ogółu społeczeństwa, czyli jednym słowem antyutopia. Już na samym początku jedna z postaci wyraźnie daje nam do zrozumienia, ze dzisiejsze czasy niszczą człowieka i jego potencjał. Przyznać szczerze, ze zanim jeszcze dotarłam do fragmentu, w którym Alex trafia do więzienia, myślałam, ze działalność jego gangu ma na celu walkę z bogaczami, ludźmi z wyższych sfer i każdym, kto ma szczególne przywileje w państwie, jednak nie do końca miałam rację. Kiedy patrzyłam na liczne wulgarne sceny i przemoc ukazaną w filmie sądziłam, ze nic gorszego nie zostanie mi już przedstawione. Myliłam się-ostatecznie to chora mania władzy i bogactwa wygrywa. Poruszył mnie również wyraźny kontrast dobra i zła ukazywany co rusz w "mechanicznej pomarańczy" i zgadzam się ze stwierdzeniem, iz człowiek, który nie ma wyboru/nie dokonał go samodzielnie, nigdy nie zasłuży na miano dobrego. Nie dostajemy bynajmniej jednoznacznej odpowiedzi, która strona wygrywa, lecz dostrzec możemy wyraźnie zarysowane, wcielone w filmowa rzeczywistość pojęcie karmy-każdy pokrzywdzony przez DeLarge odpłaca mu się za wszelkie dokonane przed resocjalizacja i leczeniem" krzywdy. Całości dopełnia doskonale dobrana muzyka i pozostali aktorzy, którzy również nieźle się spisali. Jedynie zakończenie może pozostawić odrobinę goryczy i rozczarowania, nie wobec reżysera, lecz wobec brutalności i realiów rzeczywistości ukazanej w filmie, która bardzo odpowiada naszej codzienności...

Spodoba Ci się również

2 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe