Cudowny czas mam za sobą, wspaniałe dwa miesiące. Nie będę rozpisywać się o tym, jak bardzo chciałabym, by trwał w nieskończoność, każdy z nas zapewne tak się czuje, kiedy powrót do codziennych obowiązków zbliża się nieubłaganie. Dlatego, od razu przechodzę do mini podsumowania projektu wakacje, o którym pisałam w tym poście.
Zorganizowałam piknik, a w dodatku niespodziankę, chociaż miałam mnóstwo obaw co do pogody i innych spraw technicznych :D Ale udało się, dzięki pomocy A, zaskoczyć mojego ukochanego Pana Solenizanta.
Przez całe wakacje robiłam zdjęcia (przynajmniej jedno dziennie), a pod koniec wakacji zrobiłam album- mniej więcej, bo nie pilnowałam się aż tak, by koniecznie, każdego dnia zrobić zdjęcie-pozwalałam sobie pod tym względem na odrobinę luzu, aczkolwiek brałam ze sobą aparat gdzie tylko się da, starałam się dokumentować wiele, a mój album nareszcie zaczyna mi się podobać! I faktycznie prowadziłam go cały czas, jestem z siebie dumna :)
Spróbowałam potrawy, której jeszcze nigdy nie jadłam do tego zaliczają się wszystkie potrawy przygotowywane z S lub samodzielnie + kilka jedzonych w nowo poznanych przez Nas lokalach.
(prócz tych na zdjęciach, po raz pierwszy próbowałam m.in szynki parmeńskiej, śledzia wędzonego, zupy-kremu pomidorowego, herbaty Arizona, przeróżnych pierogów na Festiwalu Pierogów i pysznego napoju mlecznego pistacjowego Muller )
Zorganizowałam piknik, a w dodatku niespodziankę, chociaż miałam mnóstwo obaw co do pogody i innych spraw technicznych :D Ale udało się, dzięki pomocy A, zaskoczyć mojego ukochanego Pana Solenizanta.
Wybrałam się za miasto na rowery, i to nie raz. Będąc nad morzem, korzystaliśmy z leśnych ścieżek rowerowych. Uwielbiam! Dawało mi to poczucie wolności, czysty umysł, sama radość.
Poznałam kogoś nowego/poznałam na żywo kogoś, kogo znałam tylko z internetu- po raz kolejny wyszłam poza swoją strefę komfortu i spotkałam się z panną Karoliną, wypiłyśmy pyszną kawę, znalazłyśmy wspólny język, a znajomość będziemy kontynuować, bo tak się świetnie złożyło, że Karo zamieszka niedaleko!
Odwiedziłam miejsce, gdzie jeszcze nigdy nie byłam, ho,ho, i to całkiem sporo! MOCAK, o którym jeszcze napiszę w osobnym poście, kilka nowych lokali z pysznym żarciem odkryłam, pochodziłam też sporo po Krakowie, jakiego do tej pory nie znałam.
Ugotowałam/upiekłam coś nowego, duużo kucharzyliśmy z moim szefem kuchni, panem S ♥ I, o dziwo, ani razu nie byliśmy z tego powodu głodni-zawsze udało nam się coś dobrego upichcić.
papryka faszerowana mięsem mielonym z indyka, ryżem, pieczarkami z cebulką i mozarellą |
roladki z kurczaka z gorgonzolą i żurawiną, bagietka z gorgonzolą, kasza gryczana |
cukiniowe brownie z serkiem wiejskim i gorącym sosem malinowym |
(prócz tych na zdjęciach, po raz pierwszy próbowałam m.in szynki parmeńskiej, śledzia wędzonego, zupy-kremu pomidorowego, herbaty Arizona, przeróżnych pierogów na Festiwalu Pierogów i pysznego napoju mlecznego pistacjowego Muller )
Monte! |
Vege-burger z kotletem z kaszy quinoa i szpinakiem i grillowanymi warzywkami |
Sushi, czyli chyba najbardziej odważny debiut :D |
pizza z krewetkami, kozim serem, szynką i pieczarkami |
pistacje-moja nowa miłość!! |
Znalazłam czterolistną koniczynkę,(konkretniej cztery lub pięć)po raz ostatni, bo postanowiłam, że już więcej ich nie będę zrywać-zostawiam szczęście dla innych, skoro swoje już znalazłam :)
Napisałam do kogoś list/wysłałam pocztówkę-kontynuowałam po prostu niedawno rozpoczętą wymianę listów z moimi penpal'sami ♥
Widziałam najcudowniejszy zachód słońca ever. (i mnóstwo innych, ze swojego okna, ale one nie mogą równać się w żaden sposób z tamtym, 26 lipca.
Wakacje 2014, puszczam Was wolno, możecie sobie już iść w pokoju, byłam szczęśliwa, jestem szczęśliwa, nie mogło być lepiej.
A prócz tego urządziłam wieczorny spacer, spacer po lesie, opaliłam się, posprzątałam w szafie i sprzedałam trzy rzeczy, pojechałam nad wodę, wywołałam zdjęcia, doceniałam małe rzeczy, zapisując je na karteczkach, i, oczywiście, co najważniejsze, zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by pod koniec tego projektu powiedzieć, że to lato było niezapomniane.
Zrobiłam wiele rzeczy po raz pierwszy(m.in puszczałam latawiec, biegałam na plaży, uczyłam się pływać), wiele kosztowało mnie pokonania własnych lęków i obaw, ale z każdej cieszyłam się bardzo, mając świadomość, że jestem silniejsza, mądrzejsza i odważniejsza o kolejne doświadczenie.
No, i zrobiłam jeszcze jedną rzecz z listy, dość ważną dla mnie, aczkolwiek to nie było w ramach projektu :) Myślę, że prędzej czy później i tak się dowiecie, o czym mówię :)