Początek zeszłego tygodnia(a dokładniej poniedziałek)miał być chyba swego rodzaju rekompensatą z wyprzedzeniem za pozostałe dni. Niby przestawiłam budzik jedynie o pół godziny(i trzy minuty!), ale sama perspektywa rozpoczynania matur próbnych o 7:10 nie rysowała się zbyt kusząco. No, a potem jeszcze lekcje, angielski i inne czekające na mnie ""obowiązki"", a mnie oczy zamykały się już o 21. Jak żyć? Chciałabym bardzo potrafić żyć nocą. Czytać do późna, oglądać coś, uczyć się, pisać. A ja zasypiam. Smutno.
Ale, wracając do początku, w poniedziałek zostałam obdarowana. I to kilkoma niespodziankami na raz! Najpierw odebrałam sobie książki z poczty-a to mnie zawsze cieszy niezmiernie. (Tak, tak, kolejne, ale mam usprawiedliwienie, bo to lektury! Cudownie stare i podniszczone! "Cudzoziemka" i "Granice". Czytaliście? Lubicie?)
A potem? Kurier! Już wiedziałam, co się szykuje! Otwieram paczkę nerwowymi ruchami i pierwsze czego doświadczam to błogi zapach. I już uśmiecham się jak głupia i w jakimś amoku wyjmuję wszystko po kolei, oglądam paczuszki z każdej strony, odczytuję opisy i cieszę oczy zawartością pudełka.
Wszystko dzięki świetnej idei Q Box. Jak sami podkreślają, pomysł zrodził się z fascynacji i uwielbienia dla herbaty, nie może więc być inaczej-ich produkty są wyjątkowe, zarówno w smaku jak i oprawie wizualnej.
Q Box to paczka subskrypcyjna z tym, co Natalki(??) lubią najbardziej. Moja edycja była wersją "Good morning", co nie oznacza oczywiście, że na inną porę dnia się nie nadają. :) Do wyboru mamy jeszcze "Five o'clock" oraz "Teatox", więc chyba trafiłam najlepiej, chociaż nie pogardziłabym żadną z powyższych!
W swoim boxie znalazłam przedstawione na zdjęciu powyżej mieszanki.
"Promienie słońca" to herbata owocowa składająca się z pomarańczy, jabłek, buraka ćwikłowego, soku pomarańczowego, kwiatu granatu i hibiskusa, skórek i płatków cytrusów oraz róży. I tak jak wcześniej nie byłam przekonana do typowo owocowych "torebkowych" wywarów, ta zasmakowała mi bardzo.
"Marzenie", czyli chipsy kokosowe, bananowe, kawałki mango, ananasów i jabłek, trawa cytrynowa, liście bambusa i sok pomarańczowy ma przede wszystkim obłędny zapach, a jej składniki wyjadałam prosto z torebki(shame on me). Niestety, po zaparzeniu trochę mnie zawiodła, ale spróbuję jeszcze raz, tym razem zaparzając większą ilość.
"Idealny poranek" jest herbatą czarną z bergamotką i kwiatami bławatka, czyli klasyka. Za takimi również nie przepadałam, a ta, o dziwo, jest naprawdę inna. Jak wszystkie zresztą-ma niepowtarzalny, głęboki smak, którego żadna torebkowa nie będzie w stanie oddać. (No, może poza moimi dwiema faworytkami). Chcę jeszcze wypróbować propozycji z opakowania-podać ją z mlekiem i cukrem :)
"Energia" to zielona Sencha, czerwona Oolong z kwiatami herbacianymi i słonecznika, z dodatkiem aromatu i smaku pomarańczowo-poziomowego, nie była dla mnie zaskoczeniem, bo pijałam wcześniej liściaste zielone w herbaciarni, a ta jest jakościowo równie dobra.
Otrzymałam jeszcze przedsmak edycji grudniowej, czarną herbatę z nasionami guarany, płatkami chabru, granatu, hibiskusa, owocami goji, malin, rokitnika i róży. Pyszności! Świąteczny aromat i smak.
Ale, wracając do początku, w poniedziałek zostałam obdarowana. I to kilkoma niespodziankami na raz! Najpierw odebrałam sobie książki z poczty-a to mnie zawsze cieszy niezmiernie. (Tak, tak, kolejne, ale mam usprawiedliwienie, bo to lektury! Cudownie stare i podniszczone! "Cudzoziemka" i "Granice". Czytaliście? Lubicie?)
A potem? Kurier! Już wiedziałam, co się szykuje! Otwieram paczkę nerwowymi ruchami i pierwsze czego doświadczam to błogi zapach. I już uśmiecham się jak głupia i w jakimś amoku wyjmuję wszystko po kolei, oglądam paczuszki z każdej strony, odczytuję opisy i cieszę oczy zawartością pudełka.
Wszystko dzięki świetnej idei Q Box. Jak sami podkreślają, pomysł zrodził się z fascynacji i uwielbienia dla herbaty, nie może więc być inaczej-ich produkty są wyjątkowe, zarówno w smaku jak i oprawie wizualnej.
Q Box to paczka subskrypcyjna z tym, co Natalki(??) lubią najbardziej. Moja edycja była wersją "Good morning", co nie oznacza oczywiście, że na inną porę dnia się nie nadają. :) Do wyboru mamy jeszcze "Five o'clock" oraz "Teatox", więc chyba trafiłam najlepiej, chociaż nie pogardziłabym żadną z powyższych!
W swoim boxie znalazłam przedstawione na zdjęciu powyżej mieszanki.
"Promienie słońca" to herbata owocowa składająca się z pomarańczy, jabłek, buraka ćwikłowego, soku pomarańczowego, kwiatu granatu i hibiskusa, skórek i płatków cytrusów oraz róży. I tak jak wcześniej nie byłam przekonana do typowo owocowych "torebkowych" wywarów, ta zasmakowała mi bardzo.
"Marzenie", czyli chipsy kokosowe, bananowe, kawałki mango, ananasów i jabłek, trawa cytrynowa, liście bambusa i sok pomarańczowy ma przede wszystkim obłędny zapach, a jej składniki wyjadałam prosto z torebki(shame on me). Niestety, po zaparzeniu trochę mnie zawiodła, ale spróbuję jeszcze raz, tym razem zaparzając większą ilość.
"Idealny poranek" jest herbatą czarną z bergamotką i kwiatami bławatka, czyli klasyka. Za takimi również nie przepadałam, a ta, o dziwo, jest naprawdę inna. Jak wszystkie zresztą-ma niepowtarzalny, głęboki smak, którego żadna torebkowa nie będzie w stanie oddać. (No, może poza moimi dwiema faworytkami). Chcę jeszcze wypróbować propozycji z opakowania-podać ją z mlekiem i cukrem :)
"Energia" to zielona Sencha, czerwona Oolong z kwiatami herbacianymi i słonecznika, z dodatkiem aromatu i smaku pomarańczowo-poziomowego, nie była dla mnie zaskoczeniem, bo pijałam wcześniej liściaste zielone w herbaciarni, a ta jest jakościowo równie dobra.
Otrzymałam jeszcze przedsmak edycji grudniowej, czarną herbatę z nasionami guarany, płatkami chabru, granatu, hibiskusa, owocami goji, malin, rokitnika i róży. Pyszności! Świąteczny aromat i smak.
Q Boxed obdarzyło mnie jeszcze nowym zaparzaczem do herbaty oraz paczką pysznych ciasteczek. Taki box jest idealnym prezentem zarówno dla kogoś bliskiego jak i mała przyjemność sprawiona sobie samemu. Cieszę się ogromnie, że miałam okazję skosztować tych mieszanek, bo ich jakość i smak jest naprawdę wyjątkowa, a zapach cieszy za każdym razem, kiedy otwieram opakowanie i sięgam po czajnik :)
Po więcej informacji na temat subskrypcji zapraszam Was na stronę Q Boxed.
A Was zapraszam na kubek gorącej herbaty :) Trzymajcie się cieplutko!
//przepraszam za jakość zdjęć, nie wiem dlaczego tak okropnie zniszczył je blogspot//