Nie wiem, czy pamiętam jak się to robi - włączam niemalże puste okno do tworzenia nowego wpisu, kursor pojawia się i znika...a gdzie są słowa? Kiedyś pojawiały się same, ot tak. Trochę wyszłam z wprawy, trochę sama nie wiem, czy chcę wracać do pisania tutaj, ale spróbujmy - ten alfabet to dla mnie ważna sprawa! Razem z Kaliną zaczęłyśmy go tworzyć aż dwa lata temu! To nasze przedsięwzięcie powstawało w najlepszym dla mnie czasie, w pięknym i niezapomnianym otoczeniu jesienniejących poznańskich parków, chciałabym więc dać szansę chociaż temu i dokończyć nasze dzieło. I tak w ten poranek pełen szarości za oknem, zwiastujący nadchodzący wrzesień przyszedł czas na literę "r".
Nasz świat jest sam w sobie nieprzewidywalny. Pełen niedopowiedzeń, odcieni szarości. Codzienność potrafi wrzucić nas w niezły chaos - to zwykle właśnie wtedy zaczynamy odczuwać niepokój i napięcie, które mogą przerodzić się w lęk. I tu wkracza nasz mózg, którego głównym zadaniem (właściwie od kiedy istniejemy, a nasze mózgi zaczęły ewoluować) jest przewidywanie przyszłości. Jak najskuteczniej się da. A niestety, informacji do zebrania jest masa, zwłaszcza teraz, gdy mamy do nich tak rozległy dostęp. W chwili, gdy czujemy, że coś nam umyka, że czegoś brakuje, że nie wiemy co i jak - nadciąga to nieprzyjemne uczucie, przejawiające się na różne sposoby: gula w gardle, ścisk w brzuchu, zimne dłonie. Niepewny mózg = zlękniony człowiek.
A jednak, udało nam się wypracować coś, co jest tarczą ochronną dla niepewności, coś, dzięki czemu nasz umysł czuje się pewniej, a my stajemy się spokojniejsi. Rytuały. Towarzyszą nam od zarania dziejów. Sposób, w jaki czczono bogów, ceremonie koronacyjne czy królewskie wizytacje, sposób, w jaki obecnie w każdej niemal religii obchodzi się święta czy wyznaje wiarę - każde z powyższych jest dla człowieka sporą dawką niepewności i każde okraszone było i jest swego rodzaju rytualnym obrządkiem. Na co dzień też tworzymy własne - jutuby pełne są vlogów pod tytułem "my morning routine", a nadchodząca jesień sprzyja rytualnej herbatce w chłodny wieczór, z książką w dłoni i zapachową świecą obok. Co takiego dają nam te ułożone w pewien schemat i powtarzane systematycznie zachowania, których jest w naszym życiu pełno? Jak to właściwie działa?
Tworząc rytuał, uczestnicząc w nim, wchodzimy w pewną strukturę i porządek, a co najważniejsze - doświadczamy poczucia kontroli. Nasz mózg czuje się super, bo jest zaangażowany w sekwencję działań, które zna i przez które doskonale potrafimy przejść, zgodnie z kolejnością. Wszystko jest na swoim miejscu, żadnych zaskoczeń, sytuacja opanowana. Czujemy się bezpiecznie. Nie bez powodu rytuały towarzyszą nam w momentach, gdy nie bardzo możemy pewne rzeczy kontrolować: wspomniane obrzędy religijne czy królewskie zostały stworzone właśnie po to, by w kontakcie z kimś tak ważnym opanować lęk. Spróbujmy też sobie przypomnieć sobie pewne stresujące sytuacje z naszego życia - jakie zachowanie, ruchy, gesty w takich chwilach powtarzamy, co jest naszym panaceum na niepokój? Ułożenie przedmiotów na biurku według określonego porządku, poruszanie stopą, nawijanie włosów na palec, wystukiwanie rytmu o stół? Możliwości jest wiele, ale jedno jest pewne - każdy z nas ma swój sposób.
Niestety, jak to się często (zawsze?) zdarza - istnieje też druga strona medalu. Czasem rytuały zamiast dawać poczucie kontroli, zaczynają się spod kontroli wymykać i rządzić naszym życiem. Doświadczenie chronicznego lęku, uwarunkowanie genetyczne czy pewne cechy osobowości mogą prowadzić do zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego (kiedyś: nerwica natręctw). Zaburzenie to charakteryzuje się obecnością obsesji - niechcianych, intruzywnych myśli - i kompulsji (natręctw) - przymusowych zachowań, które mają na celu zmniejszenie silnego niepokoju wywołanego obsesyjnymi myślami. Nie jest to częste zaburzenie - według statystyk występuje u ok 2-3% populacji, lecz znacznie częściej pojawia się w postaci rysu osobowościowego. Perfekcjonizm, potrzeba osiągnięć, lękowość czy niewielka elastyczność mogą być takimi przejawami, które przeszkadzają i są nieprzyjemne, ale z całą pewnością (jeśli ich nasilenie nie jest bardzo duże) nie należy ich postrzegać jako zaburzenie.
Rytuały bez wątpienia mają wielką moc i warto zadbać celowo i świadomie o to, by pojawiały się w naszej codzienności - niech będą chwilą wytchnienia każdego dnia, weekendową celebracją czy corocznym świętowaniem. Jednak i tutaj słowem klucz niech będzie harmonia - porzućmy czasem ścisłe planowanie i odznaczanie kolejnych list "to do" na rzecz czegoś, na co po prostu mamy ochotę, tu i teraz. Niepokój się pojawi, to pewne - po prostu pamiętajmy, że tak działa nasz mózg, ale wspomnienia i uczucie wolności będą niezastąpione.
A na koniec tradycyjnie zapraszam Was do Kaliny na jej odsłonę litery "r" :)