Wiecie, co dzisiaj usłyszałam(ćwicząc sobie w najlepsze) od trenerki Cassey? Opowiedziała ona krótko swoją historię-w koledżu zajmowała się biotechnologią, szło jej całkiem dobrze, zdobyła nawet dyplom z wyróżnieniem. Ale swojej obecnej pracy nie zamieniłaby na nic innego. I słowa, które uderzyły mnie najbardziej: ostatecznie i tak skończysz, zajmując się tym, co naprawdę kochasz. Z moim jednym zastrzeżeniem-jeśli masz na to odwagę. Podczas naszej życiowej drogi możemy dokonywać złych, błędnych wyborów. Tak, nawet tych dotyczących naszej przyszłości, kariery zawodowej. One nie są nieodwracalne! Co więcej, każda sytuacja, w jakiej się znajdziemy, przynosi nam przecież doświadczenie, cenne znajomości, wiedzę. Możecie nazwać mnie głupcem, ale wierzę, chcę wierzyć z całych sił, że możliwość życia z uśmiechem, życia szczęśliwego istnieje i jest w zasięgu ręki. Trzeba tylko słuchać siebie. Próbować. Ryzykować. Zmieniać się. Działać. Proszę, wierzcie razem ze mną. Będzie nam raźniej. (A zwłaszcza mi, bo czasem potrzebuję odrobinki pomocy w tej swojej wierze.)
Dziś, specjalnie dla Was, kawałek mojej codzienności. Zeszyty. Brzmi dziwnie? :D Może Was przekonam :>
Zacznijmy od tego, że jest ich trzy. Na razie.
No, przed moimi obecnymi podopiecznymi(tak, mam świra)pisałam oczywiście pamiętniki, o czym może już wiecie. Takie klasyczne, niekoniecznie codziennie, ale dość często i regularnie, mam ich całe 7. Zaczęłam przestawać(?!) we wrześniu 2012, pewnie dlatego, że zwykłam pisać głównie o złych rzeczach, pamiętnik służył mi do wyrzucania z siebie mnóstwa negatywnych emocji, pokładów nienawiści i złości, a w tamtym czasie usiłowałam się tego pozbyć ze swego życia. Do dziś właściwie nie powróciłam do takiej klasycznej pamiętnikowej formy, co przedstawię Wam poniżej :)
A oto i moje pierwsze dziecko, ta dam! Rozpoczęty w marcu 2013, obecnie zostało już tylko kilka kartek. Dawno bym już go skończyła, gdyby nie przerwa w pisaniu.
W nim przede wszystkim prowadzę projekt "365 journal questions", który polega na codziennym odpowiadaniu na jedno pytanie, przez, hm, kilka lat najlepiej. Tak, by później móc sobie porównać pytania z danego dnia lub okresu czasu i zwyczajnie powspominać, odkryć różnice, zmiany, etc. TUTAJ znajdziecie pytania na każdy dzień każdego miesiąca.
Na załączonych zdjęciach ujrzeć możecie również wszelkie "pamiątki", które sobie wklejam do zeszytu, ale to raczej nic nadzwyczajnego :) Dawniej zapisywałam w nim swoje sny i postanowiłam sobie do tego wrócić, by ćwiczyć ich zapamiętywanie :)
Mam tu też wpięte listy z życzeniami urodzinowymi, kilka swoich rysunków, projekt przyszłego tatuażu, itp :D
Nie piszę w nim ładnie, niestety. Ale temu zeszytowi najbliżej do pamiętnika, bo w gorszych chwilach, kiedy tego mi trzeba, rozpisuję się i przelewam na kartkę wszystko, co mi leży na duszy. O, właśnie, w zeszłym roku zapisywałam tu również każdego dnia przynajmniej jedną miłą rzecz, która mi się przytrafiła, ale od stycznia robię to w innej formie. Wam jednak zdecydowanie polecam, super będzie przeczytać sobie to w Sylwestra :)
Drugi zeszycik to swego rodzaju "inspirator". Kiedy mam trochę wolnego czasu, siadam sobie na podłodze, zapalam świeczki, topię zapachowy wosk, rozkładam wokół siebie wycinki z gazet, kleję, oglądam, przepisuję złote myśli, cytaty. On już musi być ładny, nie to co poprzednik :>
To takie moje małe wyżywanie się artystyczne, jako że nie zostałam obdarzona ani talentem do twórczego pisania, ani do rysowania, podkradam cudze piękne i inspirujące prace, które sprawiają, że sama przez chwilę czuję się, jakbym była artystą. (To takie smutne :<)
Zdarzy się, że wkleję również cały artykuł lub felieton, który mnie poruszył, do którego może kiedyś chciałabym powrócić. Mam też wiersz Annaliny(na zdjęciu nawet się załapał), bo niezwykle trafnie opisywał moje odczucia. Poza tym miejsca, które chciałabym odwiedzić, i inne ważne dla mnie rzeczy, o których nie chcę zapomnieć i mieć je pod ręką :)
Trzeci zeszycior to pomysł dość nowy. Przeznaczenia możecie zacząć się domyślać już z okładki :>
Jest to taki "Couple journal", o którym przeczytałam TU, zachwyciłam się, ale tym razem ( na szczęście) na zachwycie się nie skończyło, chociaż ciężko było mi zaproponować coś takiego S, z moimi bezustannymi obawami, że mu się nie spodoba. No ale jest. I sprawia mi mnóstwo radości, kiedy odczytuję nowe dopiski po tygodniu, kiedy kolej przechowywania zeszytu przypadała Jemu. Nasz jest nieco bogatszy w treść niż ten Leny, chyba, że losowo pokazała właśnie takie strony :) Ale podobnie wklejamy zdjęcia, opisujemy ostatnie wydarzenia, wspomnienia, wspólne wyjścia. Od jakiegoś czasu co miesiąc robimy sobie też mini polaroida, w rocznicę, więc wkleiłam też te zdjęcia właśnie tutaj. Myślę, że taki dziennik to super sprawa. Naprawdę przynosi wiele uśmiechu, można wspólnie spędzić miło czas na uzupełnianiu, no i przechowuje cenne wspomnienia!
Uff, ten wpis był mega długi, ale chciałam się podzielić z Wami tym, co jest jedną z głównych przyczyn mojej radości i jest dla mnie bardzo ważne. Co myślicie? :> Podzielcie się ze mną swymi opiniami! :)
Dziś, specjalnie dla Was, kawałek mojej codzienności. Zeszyty. Brzmi dziwnie? :D Może Was przekonam :>
Zacznijmy od tego, że jest ich trzy. Na razie.
No, przed moimi obecnymi podopiecznymi(tak, mam świra)pisałam oczywiście pamiętniki, o czym może już wiecie. Takie klasyczne, niekoniecznie codziennie, ale dość często i regularnie, mam ich całe 7. Zaczęłam przestawać(?!) we wrześniu 2012, pewnie dlatego, że zwykłam pisać głównie o złych rzeczach, pamiętnik służył mi do wyrzucania z siebie mnóstwa negatywnych emocji, pokładów nienawiści i złości, a w tamtym czasie usiłowałam się tego pozbyć ze swego życia. Do dziś właściwie nie powróciłam do takiej klasycznej pamiętnikowej formy, co przedstawię Wam poniżej :)
A oto i moje pierwsze dziecko, ta dam! Rozpoczęty w marcu 2013, obecnie zostało już tylko kilka kartek. Dawno bym już go skończyła, gdyby nie przerwa w pisaniu.
W nim przede wszystkim prowadzę projekt "365 journal questions", który polega na codziennym odpowiadaniu na jedno pytanie, przez, hm, kilka lat najlepiej. Tak, by później móc sobie porównać pytania z danego dnia lub okresu czasu i zwyczajnie powspominać, odkryć różnice, zmiany, etc. TUTAJ znajdziecie pytania na każdy dzień każdego miesiąca.
Na załączonych zdjęciach ujrzeć możecie również wszelkie "pamiątki", które sobie wklejam do zeszytu, ale to raczej nic nadzwyczajnego :) Dawniej zapisywałam w nim swoje sny i postanowiłam sobie do tego wrócić, by ćwiczyć ich zapamiętywanie :)
Mam tu też wpięte listy z życzeniami urodzinowymi, kilka swoich rysunków, projekt przyszłego tatuażu, itp :D
Nie piszę w nim ładnie, niestety. Ale temu zeszytowi najbliżej do pamiętnika, bo w gorszych chwilach, kiedy tego mi trzeba, rozpisuję się i przelewam na kartkę wszystko, co mi leży na duszy. O, właśnie, w zeszłym roku zapisywałam tu również każdego dnia przynajmniej jedną miłą rzecz, która mi się przytrafiła, ale od stycznia robię to w innej formie. Wam jednak zdecydowanie polecam, super będzie przeczytać sobie to w Sylwestra :)
Drugi zeszycik to swego rodzaju "inspirator". Kiedy mam trochę wolnego czasu, siadam sobie na podłodze, zapalam świeczki, topię zapachowy wosk, rozkładam wokół siebie wycinki z gazet, kleję, oglądam, przepisuję złote myśli, cytaty. On już musi być ładny, nie to co poprzednik :>
To takie moje małe wyżywanie się artystyczne, jako że nie zostałam obdarzona ani talentem do twórczego pisania, ani do rysowania, podkradam cudze piękne i inspirujące prace, które sprawiają, że sama przez chwilę czuję się, jakbym była artystą. (To takie smutne :<)
Zdarzy się, że wkleję również cały artykuł lub felieton, który mnie poruszył, do którego może kiedyś chciałabym powrócić. Mam też wiersz Annaliny(na zdjęciu nawet się załapał), bo niezwykle trafnie opisywał moje odczucia. Poza tym miejsca, które chciałabym odwiedzić, i inne ważne dla mnie rzeczy, o których nie chcę zapomnieć i mieć je pod ręką :)
Trzeci zeszycior to pomysł dość nowy. Przeznaczenia możecie zacząć się domyślać już z okładki :>
Jest to taki "Couple journal", o którym przeczytałam TU, zachwyciłam się, ale tym razem ( na szczęście) na zachwycie się nie skończyło, chociaż ciężko było mi zaproponować coś takiego S, z moimi bezustannymi obawami, że mu się nie spodoba. No ale jest. I sprawia mi mnóstwo radości, kiedy odczytuję nowe dopiski po tygodniu, kiedy kolej przechowywania zeszytu przypadała Jemu. Nasz jest nieco bogatszy w treść niż ten Leny, chyba, że losowo pokazała właśnie takie strony :) Ale podobnie wklejamy zdjęcia, opisujemy ostatnie wydarzenia, wspomnienia, wspólne wyjścia. Od jakiegoś czasu co miesiąc robimy sobie też mini polaroida, w rocznicę, więc wkleiłam też te zdjęcia właśnie tutaj. Myślę, że taki dziennik to super sprawa. Naprawdę przynosi wiele uśmiechu, można wspólnie spędzić miło czas na uzupełnianiu, no i przechowuje cenne wspomnienia!
Uff, ten wpis był mega długi, ale chciałam się podzielić z Wami tym, co jest jedną z głównych przyczyn mojej radości i jest dla mnie bardzo ważne. Co myślicie? :> Podzielcie się ze mną swymi opiniami! :)