Zdecydowanie nie lubię chemii. Bardzo, bardzo, bardzo nie lubię. Geografii również. Zaraz muszę powracać do książek, później trzeba ogarnąć bałagan, który zdążył pojawić się w moim pokoju od weekendu(skutek porannego pośpiechu, albo i lenistwa, po prostu), następnie zażyję długiej, odprężającej kąpieli z książką i położę się spać. Mniej więcej tak wygląda mój typowy dzień tygodnia. Z tym, że nie zawsze mam czas na długie wylegiwanie się w wannie, niestety.
Dzisiaj króciutka, mini recenzja. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego, iż ta notka nie będzie zbyt, hm, obszerna? Zwięźle i na temat, o.
"Śniadanie.." to klasyka literatury XX wieku. Przyznaję, iż najpierw obejrzałam ekranizację, z udziałem przecudownej Audrey Hepburn, która swoją drogą spełnia moje wyobrażenie Holly Golightly. Dopiero całkiem niedawno udało mi się pożyczyć książkę od koleżanki. Byłam jej bardzo ciekawa i liczyłam na to, że mnie nie zawiedzie. Holly prowadzi życie "na walizkach" i poszukuje swego miejsca na Ziemi, gdzie będzie czuła się równie wspaniale co u Tiffany'ego. Jest kobietą niezależną, łamie wiele serc, nigdy nie robi niczego wbrew sobie. Powieść jest pisana z perspektywy przyjaciela panny Golightly, Paul'a, do którego bohaterka zwracała się imieniem swojego brata. Książka ukazuje iż przyjaźń między kobietą a mężczyzną rzadko się sprawdza. "Fred" zrobiłby dla Holly bardzo wiele, czego o naszej kochanej "szczerej blagierce" powiedzieć nie można.
Moja ocena: 7/10 Książka jest lekka i przyjemna, a jako że film pokochałam, utwór Trumana Capote nie był w stanie mi się nie spodobać.Nie zgadzam się z każdym, kto uważa, że panna Golightly jest głupiutka i pusta. Wręcz przeciwnie, Holly to sprytna i zaradna kobieta.Kończąc opowiadanie, byłam zawiedziona i czułam niedosyt. Halo, ja chcę jeszcze! Fakt, że miłość "Freda" nie została odwzajemniona w sposób taki jak w filmie porusza wyobraźnię i wzbudza więcej emocji. Chociaż przyznaję, że brakowało mi słynnej sceny pocałunku w deszczu. :)
Koniecznie muszę obejrzeć więcej filmów z Audrey w roli głównej, do tej pory widziałam jedynie "My fair lady" i "Śniadanie", właśnie. Panna Hepburn była wybitną, niepowtarzalną aktorką. A do tego niesamowicie śliczną kobietą. Nie uważacie?
Dzisiaj króciutka, mini recenzja. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego, iż ta notka nie będzie zbyt, hm, obszerna? Zwięźle i na temat, o.
"Śniadanie.." to klasyka literatury XX wieku. Przyznaję, iż najpierw obejrzałam ekranizację, z udziałem przecudownej Audrey Hepburn, która swoją drogą spełnia moje wyobrażenie Holly Golightly. Dopiero całkiem niedawno udało mi się pożyczyć książkę od koleżanki. Byłam jej bardzo ciekawa i liczyłam na to, że mnie nie zawiedzie. Holly prowadzi życie "na walizkach" i poszukuje swego miejsca na Ziemi, gdzie będzie czuła się równie wspaniale co u Tiffany'ego. Jest kobietą niezależną, łamie wiele serc, nigdy nie robi niczego wbrew sobie. Powieść jest pisana z perspektywy przyjaciela panny Golightly, Paul'a, do którego bohaterka zwracała się imieniem swojego brata. Książka ukazuje iż przyjaźń między kobietą a mężczyzną rzadko się sprawdza. "Fred" zrobiłby dla Holly bardzo wiele, czego o naszej kochanej "szczerej blagierce" powiedzieć nie można.
Moja ocena: 7/10 Książka jest lekka i przyjemna, a jako że film pokochałam, utwór Trumana Capote nie był w stanie mi się nie spodobać.Nie zgadzam się z każdym, kto uważa, że panna Golightly jest głupiutka i pusta. Wręcz przeciwnie, Holly to sprytna i zaradna kobieta.Kończąc opowiadanie, byłam zawiedziona i czułam niedosyt. Halo, ja chcę jeszcze! Fakt, że miłość "Freda" nie została odwzajemniona w sposób taki jak w filmie porusza wyobraźnię i wzbudza więcej emocji. Chociaż przyznaję, że brakowało mi słynnej sceny pocałunku w deszczu. :)
Koniecznie muszę obejrzeć więcej filmów z Audrey w roli głównej, do tej pory widziałam jedynie "My fair lady" i "Śniadanie", właśnie. Panna Hepburn była wybitną, niepowtarzalną aktorką. A do tego niesamowicie śliczną kobietą. Nie uważacie?