Tumblr mnie pochłonął na dobrą chwilę, później zaczęłam przeglądać(złe)zdjęcia sprzed(prawie)roku, odświeżyłam fejsbuka, a czas biegnie, pędzi, spieszy się, mija nieubłaganie. A mi by się przydał tydzień wolnego, bym zdołała wszystko ogarnąć, porządnie przygotować się na wszystkie lekcje, odetchnąć nic nie robić, pozwolić sobie na odrobinę lenistwa i przyjemności, czego zabraniam sobie w ciągu tygodnia, a weekendy mijają zbyt szybko...
Tydzień minął...bez rewelacji. Jak zwykle, dominowała huśtaweczka. Dobrze-źle-dobrze-źle. Dzisiejszy dzień za to uznałabym za w pełni udany gdyby...och, fuck it. Muszę zagłuszyć tą myśl, nie mogę pozwolić jej zniszczyć wymarzonego(prawie_._)początku weekendu. Wizja przyszłego tygodnia mnie przeraża. Tak samo zresztą jak i nadchodzące święta. I fakt, że coś tracę. Na zawsze. Ponoć na rzecz innych, wspaniałych doświadczeń. Ale mimo wszystko...Na dodatek moje sny są wyczerpujące i mój mózg ze mną nie współpracuje, aaaaaaa, stop.
Ta daaam, moje ukochane, najlepsze chyba jak dotąd placuszki. Pełnoziarniste z brzoskwinią w środku z dodatkiem jogurtu naturalnego, kawałeczków brzoskwini z puszki i małym dodatkiem mandarynki.
Ach, gdyby tylko ktoś zechciał codziennie rozpieszczać mnie takimi śniadaniami, każdego ranka innym...Byłabym w siódmym niebie.
I pomyśleć, że gdybym nie została przymuszona i nie dostała tamtej jedynki z polskiego, nie obejrzałabym filmu Zielona Mila jeszcze przez długi czas...Muszę Wam o nim opowiedzieć, nie ma innej opcji.
Niektóre ze wspomnień potrafią mieć niezwykłą siłę...lecz jak w większości przypadków, powodować mogą zarówno mnóstwo dobrego jak i siać spustoszenie w psychice ludzkiej. A muzyka jest jednym z najlepszych nośników pamięci-w jednej chwili przywołuje zapach, uczucie, emocję. Obrazy stają przed oczami jak żywe.
Wraz z Paulem Edgecombe(Tom Hanks)wyruszamy w przeszłość, do czasu, gdy jego życie, cóż, z pozoru nie zmieniło się wcale, lecz jestem stuprocentowo pewna, iż spowodowało mnóstwo, ale to mnóstwo zmian w zwykłej codzienności.Wspomniany wyżej główny bohater pracuje jako strażnik więzienny w bloku śmierci, nazywanym Zieloną Milą. Jest to zawód niekoniecznie przyjemny, ale przecież potrzebny, jak każdy inny. I na tyle, na ile można, Paul przywykł do swych dyżurów i pilnowania "najcięższych przypadków". Reżyser ukazuje nam rzeczywistość widzianą oczyma pracowników więzienia, którzy usiłują zachować się jak należy-w zgodzie z samym sobą i swymi przekonaniami. Bo przecież to głównie od nich zależy jak skazańcy spędzą ostatnie dni swego życia .
Przybywa nowy. John Coffey(Michael Clarke Duncan), czarnoskóry, olbrzymi o przerażającym wyglądzie. A jednak...coś tu nie gra. Przecież on nie zachowuje się tak, jak większość tutejszych! Jest wystraszony, ma łzy w oczach, najwyraźniej cierpi. Stopniowo okazuje się, że pod postacią oskarżonego o gwałt i morderstwo na małych dziewczynkach kryje się wrażliwy i dobry, Bogu ducha winny człowiek. Co w takim przypadku? Jak się zachować, by reszty życia nie spędzić na zadręczaniu się i wypominaniu sobie tej jednej, lecz tak znaczącej-bo dotyczącej życia ludzkiego, które jest największym darem decyzji. Nie chcę Wam zdradzać niczego więcej, by odkrywanie kolejnych wydarzeń było dla Was zagadką i zaskoczeniem, co z pewnością będzie mieć duży wpływ na końcową ocenę produkcji.
Do tej pory żaden film nie poruszył mnie tak bardzo, jak ten. Wybitna gra aktorska-rozczulający, wzruszający do łez Clarke Duncan i wybitny Hanks. Mnie również urzekł David Morse odgrywający przyjaciela Paula, Brutusa oraz postać Eduarda Delacroix(Michael Jeter), który wywoływał uśmiech na mej twarzy. I cieszę się bardzo, że jest jeszcze książka-to cudowna wiadomość, bo, jak wiadomo, z reguły ekranizacje są gorsze, więc spodziewam się prawdziwego fenomenu po tej powieści Stephena Kinga. Chciałabym jakoś podsumować tę moją recenzję, która jest daleka od ideału, ale żadna zachęta, która byłaby w stanie wyrazić moje uwielbienie do Zielonej Mili nie przychodzi mi do głowy. Obejrzyjcie koniecznie. To po prostu trzeba zobaczyć...
Taka tam kartka z mojego(byłego?)pamiętnika na zakończenie. I hope You feel beautiful today!
Ta daaam, moje ukochane, najlepsze chyba jak dotąd placuszki. Pełnoziarniste z brzoskwinią w środku z dodatkiem jogurtu naturalnego, kawałeczków brzoskwini z puszki i małym dodatkiem mandarynki.
Ach, gdyby tylko ktoś zechciał codziennie rozpieszczać mnie takimi śniadaniami, każdego ranka innym...Byłabym w siódmym niebie.
I pomyśleć, że gdybym nie została przymuszona i nie dostała tamtej jedynki z polskiego, nie obejrzałabym filmu Zielona Mila jeszcze przez długi czas...Muszę Wam o nim opowiedzieć, nie ma innej opcji.
Niektóre ze wspomnień potrafią mieć niezwykłą siłę...lecz jak w większości przypadków, powodować mogą zarówno mnóstwo dobrego jak i siać spustoszenie w psychice ludzkiej. A muzyka jest jednym z najlepszych nośników pamięci-w jednej chwili przywołuje zapach, uczucie, emocję. Obrazy stają przed oczami jak żywe.
Wraz z Paulem Edgecombe(Tom Hanks)wyruszamy w przeszłość, do czasu, gdy jego życie, cóż, z pozoru nie zmieniło się wcale, lecz jestem stuprocentowo pewna, iż spowodowało mnóstwo, ale to mnóstwo zmian w zwykłej codzienności.Wspomniany wyżej główny bohater pracuje jako strażnik więzienny w bloku śmierci, nazywanym Zieloną Milą. Jest to zawód niekoniecznie przyjemny, ale przecież potrzebny, jak każdy inny. I na tyle, na ile można, Paul przywykł do swych dyżurów i pilnowania "najcięższych przypadków". Reżyser ukazuje nam rzeczywistość widzianą oczyma pracowników więzienia, którzy usiłują zachować się jak należy-w zgodzie z samym sobą i swymi przekonaniami. Bo przecież to głównie od nich zależy jak skazańcy spędzą ostatnie dni swego życia .
Przybywa nowy. John Coffey(Michael Clarke Duncan), czarnoskóry, olbrzymi o przerażającym wyglądzie. A jednak...coś tu nie gra. Przecież on nie zachowuje się tak, jak większość tutejszych! Jest wystraszony, ma łzy w oczach, najwyraźniej cierpi. Stopniowo okazuje się, że pod postacią oskarżonego o gwałt i morderstwo na małych dziewczynkach kryje się wrażliwy i dobry, Bogu ducha winny człowiek. Co w takim przypadku? Jak się zachować, by reszty życia nie spędzić na zadręczaniu się i wypominaniu sobie tej jednej, lecz tak znaczącej-bo dotyczącej życia ludzkiego, które jest największym darem decyzji. Nie chcę Wam zdradzać niczego więcej, by odkrywanie kolejnych wydarzeń było dla Was zagadką i zaskoczeniem, co z pewnością będzie mieć duży wpływ na końcową ocenę produkcji.
Do tej pory żaden film nie poruszył mnie tak bardzo, jak ten. Wybitna gra aktorska-rozczulający, wzruszający do łez Clarke Duncan i wybitny Hanks. Mnie również urzekł David Morse odgrywający przyjaciela Paula, Brutusa oraz postać Eduarda Delacroix(Michael Jeter), który wywoływał uśmiech na mej twarzy. I cieszę się bardzo, że jest jeszcze książka-to cudowna wiadomość, bo, jak wiadomo, z reguły ekranizacje są gorsze, więc spodziewam się prawdziwego fenomenu po tej powieści Stephena Kinga. Chciałabym jakoś podsumować tę moją recenzję, która jest daleka od ideału, ale żadna zachęta, która byłaby w stanie wyrazić moje uwielbienie do Zielonej Mili nie przychodzi mi do głowy. Obejrzyjcie koniecznie. To po prostu trzeba zobaczyć...
Taka tam kartka z mojego(byłego?)pamiętnika na zakończenie. I hope You feel beautiful today!
xoxo,
N.