Czasem prowadzą do rzeczy magicznych i niespodziewanych. Czasem są początkiem dobrego nawyku, krokiem w stronę zdrowia, a czasem stają się wyjątkowym wspomnieniem. Bywa i tak, że początkowo zostawiają niesmak - to nie to, to nie dla mnie. Ale już to wiesz, spróbowałeś, odkryłeś kolejną cząstkę swojego Ja. Pierwsze razy, kraina bogactwa.
Wrzesień był dla mnie miesiącem pierwszych razów. Chciałabym Wam nieco o tym opowiedzieć, ale i przekonać Was do podjęcia własnego "projektu", bo choć wykraczanie poza strefę komfortu to temat, który był poruszany przez wszystkich i wszędzie, to...czasem trzeba powtórzyć po raz kolejny. Bo może uda mi się przedstawić to nieco inaczej, może spojrzę na to z innej strony, a przede wszystkim - chcę Wam pokazać, że warto.
Naszym mózgiem rządzi mały paradoks. Bo z jednej strony uwielbia nowości i potrzebuje ich, by dobrze funkcjonować. Nowe sytuacje, uczenie się czegoś nowego, słowem - stymulacja i eksploracja zwiększają zdolność mózgu do tworzenia nowych połączeń nerwowych wspomagających nasze codzienne działania w zakresie poznawania rzeczywistości - pamięć, logiczne myślenie, analizowanie, wyciąganie wniosków. Z drugiej strony jednak, nasz pełen sprzeczności móżdżek broni się przed tworzeniem nowych nawyków i lubi to, co już sprawdzone i dobrze nam znane. Dlaczego? Z prostej przyczyny - chęć zaoszczędzania energii. Przykład z życia - okropnie trudno jest mi przekonać się do innych śniadań niż moje typowe połączenie twarożek - dżem/miód. Wiele razy kładłam się spać z silnym postanowieniem spróbowania czegoś nowego, za każdym razem jednak rano sięgałam po ulubione produkty, bo właśnie tego pragnął mój mózg. Nie chciał trudzić się podejmowaniem decyzji, skoro dobrze wie, że ta jest sprawdzona i służy mu doskonale.
Do czego zmierzam? Nic odkrywczego - potrzebny nam balans. Bez nawyków i rytuałów stracilibyśmy poczucie bezpieczeństwa. Bez nowości - poczucie wypalenia, znudzenia, czy nawet bezsensu życiowego.
We wrześniu był Poznań. Poznań zachwycający i pełen wrażeń, ale początkowo podszyty niepokojem. Bo to przecież same nowości.
Po raz pierwszy odważyłam się brać sprawy w swoje ręce, nie czekając na idealną propozycję od losu czy opatrzności. Podziwiałam to, jak działa Inspeerio dłuższy czas, ale tym razem postanowiłam dać im o tym znać. I tak jeden komentarz na Instagramie uruchomił lawinę pierwszych razów, które dały mi niesamowicie wiele - poza samym utwierdzeniem mnie w mojej decyzji co do wyboru studiów i wiedzy na tematy około psychologiczne dostałam mnóstwo dla siebie. Uczyłam się spokoju, uważności, ale i samodzielności. Ach, no i oczywiście benefity płynące z doświadczania nowości.
Pierwsza samotna podróż pociągiem. Pierwsze kroki w nieznanym mieście. Pierwsza samotna noc w wynajętym mieszkaniu. Pierwszy raz jadłam falafel, pierwszy raz byłam na tai chi, pierwszy raz samotnie szukałam pięknych miejsc i włóczyłam się pięknymi uliczkami. Pierwszy raz miałam okazję przyglądać się terapii będąc "po drugiej stronie", pierwszy raz jadłam zupę krem z dyni i prażoną cieciorkę. Pierwszy raz nagrywałam coś poważniejszego na youtube.
Sounds like fun, isn't it? W moich wspomnieniach tak właśnie jest, ale gdy stałam przed tym wyzwaniem, moje serce waliło jak oszalałe, a ja przynajmniej ze dwadzieścia razy chciałam się wycofać, symulować chorobę, zmienić numer, nazwisko i wyjechać z kraju. Okej, nie aż tak ostro - a przynajmniej nie w tym wypadku. Przed maturą ustną - owszem. Ale wiecie, do próbowania nowych rzeczy też można się przyzwyczaić. A raczej do tego uczucia ogarniającego tuż przed podjęciem decyzji. Jest trudno, boli, nasz mózg zapiera się rękami i nogami, podsuwając nam kolejne wizje porażek czy nieudanych rozwiązań sytuacji. Ale to tylko myśl. Jedna z wielu. Spróbuj pomyśleć inną - a co, jeśli się uda? A co, jeśli to początek czegoś pięknego?
Warto się odważyć. I warto wspierać innych w ich pierwszych krokach. A tak się składa, że na moim wydziale dzieją się fajne rzeczy. Pierwsze próby badawcze, pierwsze występy przed większą publicznością, pierwsze prezentacje swych odkryć i wyników. Psychodebiuty to wspaniała okazja do kilku pierwszych razów. Jeśli nie występ to samo uczestnictwo w wydarzeniu tego typu może być czymś, co poszerzy Wasz horyzont, pozwoli spojrzeć inaczej,doświadczyć czegoś nowego. A przecież wszyscy doskonale znamy to słynne hasło - magic happens out of your comfort zone. Sprawdźmy, czy mają rację!
PS. Mają! Tam naprawdę dzieje się magia - Poznań był cudowny. A ja wciąż wydłużam swoją listę pierwszych razów załączoną na pierwszym zdjęciu.
A Ty? Co ostatnio zrobiłeś po raz pierwszy?
Pierwsza samotna podróż pociągiem. Pierwsze kroki w nieznanym mieście. Pierwsza samotna noc w wynajętym mieszkaniu. Pierwszy raz jadłam falafel, pierwszy raz byłam na tai chi, pierwszy raz samotnie szukałam pięknych miejsc i włóczyłam się pięknymi uliczkami. Pierwszy raz miałam okazję przyglądać się terapii będąc "po drugiej stronie", pierwszy raz jadłam zupę krem z dyni i prażoną cieciorkę. Pierwszy raz nagrywałam coś poważniejszego na youtube.
Sounds like fun, isn't it? W moich wspomnieniach tak właśnie jest, ale gdy stałam przed tym wyzwaniem, moje serce waliło jak oszalałe, a ja przynajmniej ze dwadzieścia razy chciałam się wycofać, symulować chorobę, zmienić numer, nazwisko i wyjechać z kraju. Okej, nie aż tak ostro - a przynajmniej nie w tym wypadku. Przed maturą ustną - owszem. Ale wiecie, do próbowania nowych rzeczy też można się przyzwyczaić. A raczej do tego uczucia ogarniającego tuż przed podjęciem decyzji. Jest trudno, boli, nasz mózg zapiera się rękami i nogami, podsuwając nam kolejne wizje porażek czy nieudanych rozwiązań sytuacji. Ale to tylko myśl. Jedna z wielu. Spróbuj pomyśleć inną - a co, jeśli się uda? A co, jeśli to początek czegoś pięknego?
Warto się odważyć. I warto wspierać innych w ich pierwszych krokach. A tak się składa, że na moim wydziale dzieją się fajne rzeczy. Pierwsze próby badawcze, pierwsze występy przed większą publicznością, pierwsze prezentacje swych odkryć i wyników. Psychodebiuty to wspaniała okazja do kilku pierwszych razów. Jeśli nie występ to samo uczestnictwo w wydarzeniu tego typu może być czymś, co poszerzy Wasz horyzont, pozwoli spojrzeć inaczej,doświadczyć czegoś nowego. A przecież wszyscy doskonale znamy to słynne hasło - magic happens out of your comfort zone. Sprawdźmy, czy mają rację!
PS. Mają! Tam naprawdę dzieje się magia - Poznań był cudowny. A ja wciąż wydłużam swoją listę pierwszych razów załączoną na pierwszym zdjęciu.
A Ty? Co ostatnio zrobiłeś po raz pierwszy?