Szukając spokoju.

W nawiązaniu do poprzedniego wpisu, ale i podążając za moim tokiem rozmyślań i kwestią, nad którą mocno pracuję, chciałam pociągnąć tę tematykę, powszechnie zwaną uważnością, dość popularnym obecnie trendem. Widzimy dumnie brzmiące hasła zachęcające do praktykowania uważności, słyszymy hasło mindfulness (które swoją drogą znacznie bardziej mi pasuje niż jego polski odpowiednik), lecz nie do końca wiemy o co tak właściwie chodzi. Bo jesteśmy zagubieni w pędzącym świecie.



Świecie, w którym nadmiar informacji nie daje nam odpoczynku. A raczej sami sobie na niego nie pozwalamy, wciąż poszukując nowych bodźców i doznań. Świecie, gdzie na piedestał została wyniesiona samorealizacja, często opacznie rozumiana, bo zamiast pracy nad sobą uprawiamy dzikie wyścigi po pierwsze miejsce w każdej dziedzinie życia. Bez możliwości pomyłki, bez dawania sobie szansy na popełnianie błędów, bo przecież te mogą sporo kosztować. W świecie, który opanowany został przez elektroniczne gadżety, towarzyszące nam w każdej minucie naszego życia, którym poświęcamy więcej czasu i uwagi niż ludziom, których nazywamy najbliższymi. Coś jest nie tak.

Rodzi się niepokój. Oby tylko - bo często, zanim się spojrzymy, naszą codziennością zaczyna rządzić lęk. Silny, choć teoretycznie bezpodstawny, bo przecież żadnego bezpośredniego zagrożenia nie widać w pobliżu. Czyżby?
Nie da się żyć pod ciągłą presją, w stresie, kiedy każdy dzień masz zaplanowany od A do Z, wszystko w Twoim pokoju musi być ułożone od linijki, Twój wygląd nienaganny i cała reszta bliska perfekcji. Bliska, bo przecież wciąż Ci mało. To jeszcze nie to.
Powodów może być mnóstwo, to kwestia bardzo indywidualna, lecz wszystkie mają jedno podłoże - nacisk. Twój własny, społeczeństwa, rodziny, czy jakikolwiek inny. Zakodowany w Twej głowie na amen. Kiedy zdasz sobie z tego sprawę? Niestety dopiero, kiedy ciało i umysł zacznie dawać Ci sugestywne znaki.


Psyche i soma działają w silnej komitywie. Nie sposób pozbawić ich wzajemnego wpływu.
Nagle zaczynasz płakać wieczorami. Totalnie nie wiesz co jest nie tak, bo przecież dzień minął Ci całkiem spoko, nawet piątkę Ci się udało zgarnąć na uczelni, a tu bum, sam w swoim pokoju nie potrafisz już odnaleźć tej pewności, którą miałeś, słuchając pochwał wykładowcy. Stajesz się nerwowy i rozdrażniony, przez co relacje zaczynają Ci się kiepsko układać. Złościsz się, bo zupełnie nie rozumiesz o co chodzi, nie wiesz, czemu masz ochotę wygarnąć swojemu ukochanemu, czemu się na niego wkurzasz, czemu na siłę prowokujesz kłótnię. Do tego dochodzą bóle głowy. Brzuch też przestaje z Tobą współpracować - 90% ze wszystkich impulsów nerwowych przebiegających najdłuższym nerwem czaszkowym biegnie od jelit do mózgu - ten fakt chyba wiele tłumaczy. Czujesz się źle. Chcesz spać w ciągu dnia, choć wcześniej nigdy byś o tym nie pomyślał. Zaczyna Cię męczyć wiele drobnych aktywności fizycznych czy też umysłowych. Co za tym wszystkim idzie - tracisz ochotę na to, co wcześniej sprawiało Ci radość - Twoje pasje, sport, spotkania towarzyskie. Cóż. Zaczyna brzmieć jak nieuchronna droga do depresji.

Ale wystarczy, byś zdał sobie z tego sprawę. Wystarczy na początek, by rozpocząć proces poszukiwania swojego spokoju. By nauczyć się być ze sobą - w samotności, lecz bez smutku, bez rozpaczy, która ogarnia Cię w swoich czterech ścianach. Bez lęku przed tym, co nieznane, przed przyszłością, przed konfrontacją z trudnym zadaniem.

Czas zwolnić. Skup się na moment, pobądź tutaj, teraz, nie odbiegaj myślami. Zastanów się nad tym, czy Twoja codzienność przebiega tak, jakbyś tego pragnął. Nie, nie mów mi, że kiedyś będzie inaczej - jak spełnisz swoje marzenie o wyjeździe do Nowej Zelandii, jak schudniesz 5 kilo, jak w końcu znajdziesz sobie faceta. Nie będzie. Bo wciąż będziesz Ty, ze wszystkimi swoimi emocjami, które każdego wieczoru usiłujesz odepchnąć gdzieś w kąt. Osiągając cel, zdobywasz moment wielkiego szczęścia i radości. Prowadząc dobre życie, przeżywasz takie chwile każdego dnia - chociażby ogrzewając zziębnięte dłonie na kubku ulubionej herbaty.

To jak - ruszasz ze mną na poszukiwanie własnego spokoju?

W kolejnym poście planuję spisać swoje sposoby i próby poszukiwania spokoju/praktykowania uważności :)


Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe