Kilka pomysłów adepta uważności
Wspominałam trochę w poprzednim poście o technice mindfulness, pewnie nie raz słyszeliście to słowo już wcześniej, biorąc pod uwagę rozgłos, jaki zyskało w ostatnim czasie. Ja jednak jestem zwolenniczką przyjmowania tego pojęcia na własnych zasadach - nie szukając sztywnych reguł, które usilnie będziemy próbować wdrażać w swoje życie, lecz dopasować je do naszej codzienności tak, by nam służyło. Zresztą, tutaj mamy sprawę nieco ułatwioną - ta uważna obecność termin dość elastyczny. Cytując definicję, mindfulness to szczególny rodzaj uwagi: świadomej, nieosądzającej i skierowanej na bieżącą chwilę, odnosi się tym samym do doświadczenia świata, które znajduje się poza naszymi oczekiwaniami i jest rodzajem doświadczania rzeczy „takimi, jakimi są”.
Są wskazówki, ale konkretnego planu działania brak.
I bardzo dobrze.
Jako totalnie początkująca w tym temacie, ale i aktywnie poszukująca swojego spokoju i uważności, chciałam przedstawić Wam kilka propozycji, które obecnie rozwijam i nad jakimi pracuję - a nuż któryś z nich będzie Wam odpowiadać? :)
Punkt pierwszy, bez którego w ogóle nie będziemy mogli się obejść. Ważny bez względu na to, czy jakiś tam mindfulness Cię kręci, czy zupełnie nie. Hierarchia wartości. Brzmi banalnie, każdy z nas niby gdzieś tam wie, czym się w życiu kieruje, co bierze pod uwagę dokonując różnych decyzji, jakie są jego cele. Ale to, co wiemy, nie zawsze pokrywa się z tym, jak się zachowujemy. Wiele nieuświadomionych reakcji mogę mieć wdrukowanych od dawna, które, nigdy nie poddane refleksji, powielam w każdej kolejnej, podobnej sytuacji. Są to, chociażby, myśli automatyczne - nie zdajemy sobie z nich sprawy, mamy skłonność do przyjmowania ich bez zastanowienia, a jednak dają konkretne efekty. Przykład? Klasyka - starsza pani w autobusie, urągająca na "dzisiejszą młodzież". W Tobie od razu pojawia się złość i odpowiednio negatywnie nacechowana odpowiedź. Zaraz, zaraz, a podobno ważną wartością dla Ciebie jest bycie dobrym, ponoć inni ludzie są dla Ciebie ważni...Inny przykład? Ktoś zachował się wobec Ciebie niezbyt fajnie. Twoja reakcja? Obwinianie i biczowanie siebie samego.
Tak utarte schematy okropnie trudno jest ujarzmić. Lecz raz dostrzeżone, będą miały o wiele cięższą robotę. Stąd kolejny ważny punkt - autorefleksja, ściśle związana z działaniem w zgodzie z własnymi wartościami. To taka wewnętrzna kontrolka, zapalająca czerwone światełko, kiedy zauważa jakąś powielającą się myśl - dopiero teraz na spokojnie możesz przeanalizować jej słuszność. Może tamta Pani ma kiepski dzień, wraca od lekarza, jest zmęczona swoją chorobą? Może to zupełnie nie Twoja wina, może ten ktoś zawalił, a Ty jesteś całkowicie w porządku? Autorefleksja powinna obejmować wszystkie obszary życia, by służyć Ci jako najlepszy drogowskaz - dzięki niej, zamiast podążając za tłumem, robić coś na co nie masz ochoty, będziesz postępował w zgodzie z sobą. Jest to jednak "narzędzie" nieco trudne - nierzadko można przedobrzyć i to myślenie może stać się wręcz chorobliwe - nie tą kwestią jednak chciałam zająć się w tym poście, więc pominę tutaj wszelkie nieprawidłowości w funkcjonowaniu psychicznym. Autorefleksja jest też umiejętnością zatrzymania się na moment w chwili obecnej, by przyjrzeć się swojemu zachowaniu i skonfrontować je z własnymi przekonaniami.
Coś, co nazwałam kontrolą kontrolowania - nawykiem, do ujarzmiania swoich nerwowych i pośpiesznych reakcji. Pisałam już o tym instagramie, ale ten przykład dość dobrze obrazuje, co mam na myśli. Włączam sobie jogę z Adriene, z zamiarem wyciszenia się i odpoczynku po stresującym dniu. Co chwilę łapię się jednak na wybieganiu myślami w przód - "Halo, no dalej, co tak wolno? Kiedy jakiś konkretny, męczący ruch? Przecież ćwicząc powinnam się zmęczyć, a nie bez sensu sobie poleżeć!" Chwila moment. Na tym polega joga, koleżanko, a swoim zachowaniem powodujesz, że tracisz z niej to, co najcenniejsze, czyli możliwość oderwania się myślami od wszystkiego, skupienia na swoim ciele, na tym, jak pracują Twoje mięśnie, na oddechu, na "tu i teraz". Zastosowałam kontrolę wobec kontrolujących mnie myśli, które chciały pchać mnie szybko do przodu, byle zakończyć te ćwiczenia i ruszyć dalej. W wielu przypadkach taka kontrola zdaje egzamin - kiedy zaczynam się denerwować na nieprzyjeżdżający autobus, kiedy chcę na szybko doczytać jakiś rozdział książki - błahostki, ale mogą wytrącić z równowagi na resztę dnia.
What's next? Uważność w relacjach. A przede wszystkim pamiętanie o nich. To dość brutalne, ale by się tego nauczyć, po prostu wpisuję w swój kalendarz "napisać do X", by poza spotkaniami, dość oddalonymi w czasie, nie robić sobie "przerwy" od danej znajomości, która przecież jest dla mnie ważna. W relacjach również istotne jest stosowanie autorefleksji, ale i patrzenie szerzej niż jedynie ze swojej własnej perspektywy. To akurat tyczy się nie tylko bliskich, ale i ludzi mijanych zupełnie przypadkowo lub znanych z widzenia. Z całych sił staram się stronić od oceniania - piszę "staram się", bo jeszcze tego do końca nie opanowałam, ale sztukę "łapania się" na oceniających myślach już tak. Tego rodzaju uważność nie tylko jest korzystna ze względu na odpychanie negatywnych i często bezpodstawnych ocen, ale i pozwala mi czerpać z każdego nowo nawiązanego kontaktu, czy nawet z bezstronnego przyglądania się czyjemuś zachowaniu. Przykładowo - ktoś często zadaje pytania wykładowcy, mnie to zaczyna irytować, bo przerywa wykład, rozprasza mnie i w ogóle mógłby sobie darować. Ale patrząc na to z innej strony, doceniam odwagę pytania o pewne brakujące informacje - mnie byłoby głupio i wolałabym je sprawdzić samodzielnie. A czasem przecież warto zapytać - nie ma głupich pytań, they say.
0 komentarze
It means a lot, thank You!