167

A dziś nieco inaczej niż dotychczas, bo o przemijaniu. Motyw vanitas jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych motywów literackich, dlatego więc postanowiłam podzielić się ze swoimi czytelnikami  projektami artystów współczesnych, którzy zapragnęli choćby przez chwilę zasmakować poczucia posiadania kontroli nad czasem.
Dzisiaj-część pierwsza. Mam nadzieję, że nie uciekniecie stąd, a  poruszana przeze mnie kwestia nie pozostawi w Was niezadowolenia.



Zaryzykuję twierdząc, że każdy z nas rozmyślał kiedyś o przeróżnych aspektach własnego odejścia. Mnie samej niejednokrotnie zdarzało się fantazjować na ten temat;jak wyglądałby mój pogrzeb, kto by na tę ceremonię zechciał przyjść? jakie emocje rysowałyby się na twarzy innych? w jaki sposób najbliżsi radziliby sobie z moją śmiercią? jak bardzo by ich to dotknęło? Odpowiedzi na te pytania są jednak doświadczeniem, którego nikomu z nas nie będzie dane(a przynajmniej w sferze życia ziemskiego). A jednak. Zuzanna Janin, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, podjęła się tego niebezpiecznego eksperymentu. Cóż tu dużo mówić-artystka zorganizowała własny pogrzeb, w którym następnie wzięła udział w przebraniu starszej kobiety.
Nie posiadałam się ze zdziwienia, kiedy usłyszałam o tym projekcie nazwanym "I've seen my death". Zuzannie udało się "przeżyć własną śmierć", a także i swoje "odrodzenie", bo przecież ostatecznie ujawniła prawdę, zmieniając również w tym czasie swój pseudonim artystyczny, czyli wręcz podwójnie zaczęła na nowo.


Artystka stworzyła również wiele innych intrygujących inicjacji, m.in ART-GRA MEMORY, Siedem śmierci i inne, o których możecie poczytać tutaj.

Zuzanna mówi, że jej prace nie są do oglądania. Chodzi jej o co innego. Jest świadoma, że samo oglądanie nie jest istotne; to nieważny proces, który muzea i galerie rozciągają do nieskończoności, a który jest przecież zaledwie pretekstem do czegoś głębszego. Zuzannie chodzi o doznanie, doświadczenie i coś, co ja nazwałabym intelektualnym wzruszeniem.

Projekty Zuzanny należy interpretować indywidualnie. Z pewnością u każdego wzbudzą inne emocje, co zresztą zapewne było w zamyśle autorki. Więc teraz pytam Was, drodzy czytelnicy-jakie są Wasze refleksje wobec projektu? Oraz czy wykazujecie zainteresowanie odsłoną kolejnego przedsięwzięcia innego artysty?

Spodoba Ci się również

8 komentarze

  1. cudowne *.*


    // Klikniesz na moim blogu w baner sheinside? To dla mnie ważne <3
    nierealniie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy projekt. Z pewnością przeżycie własnego pogrzebu to...dość hmm, niebanalne doświadczenie. Zaraz obejrzę inne projekty tej artystki. I oczywiście - przystaję na propozycję postów o tym temacie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na serio ulubionym? A jakże uroczo jest u Baudelaire'a, ta estetyka przemijania - piękno rozkładających się ciał i te sprawy, cóż począć, dekadentyzm rządzi się swoimi prawami.
    Projekt ciekawy, ale bardzo nie lubię, gdy społeczeństwo traktuje się jak układ nerwowy szczura, na którym, umownie, można eksperymentować. Kiepska intryga jak u Szekspira, nie sztuka.
    Mniej farby, więcej odwagi.

    a.klik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro już o takich pysznościach mowa-Jana Sterbak zdecydowała się na jeszcze bardziej "uroczą" formę przekazu, zobacz sama: http://www.snopes.com/politics/arts/meatdress.asp Możemy na własne oczy zaobserwować proces gnicia surowego mięska, w które została przyobleczona "modelka".

      No, może jednym z ulubionych. Mimo wszystko :)

      Usuń
  4. Przenigdy nie zdecydowałabym się na zorganizowanie własnego pogrzebu! Obojętne jakie mam relacje z rodziną, zrobienie czegoś takiego jest nieludzkie. Sądzę, że zaspokojenie swojej ciekawości w tym przypadku jest sprawą dalszego rzędu. A jej sztuka ma swój urok, jeśli mogę to tak określić. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba mieć niezłą, hm, fantazję, żeby zorganizować własny pogrzeb :o Ja też wielokrotnie zastanawiałam się, jak to będzie wyglądało, zresztą chyba jak każdy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym "przeżyć" swój pogrzeb. Być wraz z żałobnikami nie tylko ciałem. Z pewnością dopiero w momencie śmierci dowiedziałabym się, co ludzie sądzili o mnie gdy jeszcze żyłam. Dopiero potem bym odeszła. Na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja także wiele razy zastanawiałam się, jakby to było, gdyby mnie zabrakło - kto by przyszedł na pogrzeb, co by o mnie mówili, jak sobie radzili...
    Akurat jestem w takiej tematyce, bo skończyłam "Zawsze przy mnie stój" - książkę, która opowiada o historii Margot, która umarła i została swoim własnym aniołem... brzmi intrygująco? :D Może czytałaś? (jest to czysta fikcja, ale pobudza wyobraźnię)

    OdpowiedzUsuń

It means a lot, thank You!

Subscribe