Ta chuda.

Lubię zaczynać pisanie od tytułu posta. Kiedy znam go już na samym początku, mam dobrze określone o czym chcę pisać, choć to przecież jedynie dwa słowa, nic poza tym. Ale te kilka słów zawsze pojawia się w mej głowie w bardzo konkretnym momencie. I wtedy już wiem.

Idziesz na studia. "Zostawiam za sobą przeszłość", mówisz, "Zaczynam nowe życie". Zapominając o malutkim szczególe. Że tak się chyba nie da.
Przeszłość to część naszej tożsamości, nieodłącznej. Nie da się jej wymazać i ze swojej pamięci zrobić tabula rasa. Czy to źle? Nie, dopóki masz świadomość, że to co było wciąż jest ważne i wciąż ma wpływ na teraźniejszość.

Ja się już nauczyłam, by nie odcinać się od swej przeszłości grubą krechą - byłoby to totalnie złe posunięcie z mojej strony, bo tłumiąc wspomnienia i myśli "wyuczone" kiedyś, nie potrafiłabym przekształcić ich w coś nowego, dobrego, budującego. Ale są takie momenty, które bezwarunkowo napawają mnie przerażeniem i przenoszą na ułamek sekundy w zły czas.

W zaciszu domowym nawet lubię wracać myślami do pewnych aspektów pobytu w szpitalu (jakkolwiek nieprawdopodobne się to wydaje). Bo wbrew pozorom, spędziłam tam kilka dobrych chwil, poznałam świetnych ludzi, w tym najlepszą panią M, dzięki której wiem co chcę robić w życiu, która na zawsze pozostanie w moim sercu. Ale nie mam w sobie zgody na włażenie buciorami w to życie, które sobie obecnie ułożyłam koszmarom tamtego czasu.

Niestety, te koszmary niewiele sobie z tego robią i pojawiają się nieoczekiwane (i nieproszone). Na przykład na mojej uczelni.

Nie da się obronić przed pewnymi wspomnieniami i schematami myślowymi, utrwalonymi w naszych umysłach. Ale można zrobić coś innego, coś zdecydowanie korzystniejszego. Oswoić się z myślą. Pozwolić jej przepłynąć, przyjrzeć się jej z obecnej perspektywy i dopiero wtedy dokonać jej obiektywnej oceny.

"To ona". No i co, równie dobrze mógłby tu być ktokolwiek inny. "Wciąż chuda. Nie powinno jej tu być. Nie na drugim roku psychologii" Okej, panno N, zawiało lekką hipokryzją. Po pierwsze - to zupełnie nie Twoja sprawa. Po drugie - właściwie nawet nie zdążyłaś jej poznać, więc skąd te emocje. Po trzecie - też jesteś na psychologii. Może pod tym względem już wszystko przepracowałaś, ale wciąż czeka Cię wiele przeszkód z tego właśnie powodu. "Jakim cudem ona wciąż żyje?" No tutaj to już przesadziłaś. Skąd możesz wiedzieć JAK żyje? Nie powołuj się na niesprawiedliwość, że Ty problem pokonałaś, a wciąż ciało odpłaca Ci się brakiem pełnego zdrowia.

Bo za żadne skarby nie oddałabym tych wszystkich chwil, których mogłam doświadczyć od momentu, kiedy wybrałam zdrowie. Aż mi się nie chce ich wszystkich tutaj wymieniać, tak wiele zyskałam. I mam w sobie stuprocentowe, niezachwiane przekonanie, że już nigdy nie chcę być "tą chudą", nie widzę w tym żadnej wartości. A pojawianie się takich myśli, wywołanych pewnym bodźcem z przeszłości nie znaczy zupełnie nic.


Grunt to obserwowanie niechcianych myśli, "intruzów", z pewnej odległości, z perspektywy dnia dzisiejszego, biorąc pod uwagę to, kim jesteście obecnie. I trzeźwa ocena, czy aby na pewno dana myśl nie jest jedynie koszmarem z przeszłości, teraz bezzasadnym i bezużytecznym. Zbyt często bierzemy każdą taką myśl jako "naszą", prawdziwą, pozwalając jej kształtować siebie. Przyjrzyjcie się temu. Zachęcam z całych sił.

Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe