Smartfonowe światełka nadziei
Sporo teraz jeżdżę komunikacją miejską, z racji dość
oddalonej lokalizacji uczelni. I jeśli nie mam lepszego zajęcia, obserwuję.
Chociaż właściwie w przypadku, o którym chcę mówić, nie muszę nawet uruchamiać
swoich zdolności detektywistycznych, to się po prostu okrutnie rzuca w oczy.
Telefon. Przed niemalże każdą twarzą. W dłoniach prawie
każdej osoby. Rozświetlający mrok autobusu, bynajmniej nie światełko nadziei.
I nie wiem dlaczego, ale z jakiegoś powodu mnie to boli. I
bardzo mi zależy, by do tej przeważającej grupy ludzi z nosem w smartfonie nie
należeć.
Jasne, zdarzy się, że wracając przeglądam pocztę, instagrama
i inne. Ale zajmuje mi to 5 minut. I jakoś nie wiem czym jeszcze mogłabym się
zająć, poza oglądaniem złotych gwiazdek pływających wewnątrz mojego case'a. (Co
innego w domu, kiedy muszę się uczyć. Wtedy mam z tym ogromny problem,
frustruje mnie bardzo to przyciąganie do wszelkich social media,
rozpraszających moje skupienie. Ale to temat na osobnego posta, bo rozpoczynam
walkę z tym wrednym nawykiem)
A ludzie się gapią, przesuwając palcami po ekranach. Najbardziej
skrajny przypadek to granie w Pou (kojarzycie tą uroczą kupkę, prawda?)-też
kiedyś grałam. W gimnazjum. A przyuważone przeze mnie panie były starsze niż
ja.
Może wyolbrzymiam, może przesadzam. Ale skąd ta konieczność
śledzenia wzrokiem ekranu telefonu, cokolwiek by się tam nie pojawiało?
Cholera, chyba mam jakiś problem, bo zastanawiam się nad czymś, co jest dość
oczywiste w dzisiejszych czasach i nikt tego nie kwestionuje, ale zafascynował
mnie ten fenomen. (Pou mnie uderzyło, serio.)
I tu się pojawia
pytanie-czego ludzie nie zrobią, by nie posiedzieć chwilę w ciszy (rozumianej
tutaj jako brak dodatkowych bodźców poza oczywistymi), nie spojrzeć za okno,
nie wchodzić w interakcję z drugim człowiekiem?
Chyba właśnie to jest sednem sprawy. Zagłuszanie
rzeczywistości. Konieczność zajęcia sobie chwili wolnego czasu, jaką jest jazda
tramwajem, nawet jeśli miałoby to być bezcelowe przeglądanie setny raz tego
samego.
Dlaczego?
(PS. Pozdrawiam panią, która mimo największego ścisku w
autobusie ever - przegięta w pół ledwie trzymałam się rurki - i tak potrafiła
zajmować się swoim smartfonem. Podziwiam. I dziękuję za łokcia wbijanego w
żebro.)
0 komentarze
It means a lot, thank You!