Kojące miejsca, ulotne momenty, spacer po Erbach
Nie spodziewałam się kolejnej podróży podczas tych wakacji, ale kiedy tylko pojawiła się myśl wyjazdu do Niemiec, złapałam się jej kurczowo. Spodziewałam się, że ciekawy będzie powrót do miejsca, które odwiedziłam już parę lat temu, lecz tym razem z zupełnie innym bagażem doświadczeń. I tak jak podejrzewałam-było zupełnie inaczej. Przede wszystkim z powodu większej ciekawości świata-trochę paradoksalnie, bo będąc młodszą powinnam mieć jej w sobie więcej, czyż nie tak twierdzą przeróżne źródła?-oraz świadomości.
Szykuję się dłuuugi post z mnóstwem zdjęć, nie przedłużam więc wstępu-lecimy!
Mały włam do domu cioci. Wybaczcie, ale muszę się tym podzielić z Wami, skoro już i tak biegałam między pokojami w euforii, fotografując wannę, kwiatki i stojak na wina. Ale wnętrze podoba mi się bardzo-jego ciepły nastrój, obecność roślin, ładne oświetlenie. I do tego cudna altanka, idealna podczas letnich wieczorów w towarzystwie rozmów i dobrego wina-sprawdzone!
A tu-random photo z chwili głupoty dominującej nad moim umysłem. Pomyślałam, że chcielibyście to zobaczyć. Więc proszę bardzo.
Kolejnego dnia, po przepysznym śniadaniu i szturmie na sklepy niemieckie(momentami zachowywałam się chyba jakbym nigdy w sklepie nie była. A w każdym razie na pewno nie tak, jak przystoi niedoszłej dwudziestolatce.) wyszliśmy na spacer po sąsiednim mieście-Erbach. Okazało się, że całkiem sporo pamiętam-jednak więc coś tam wyniosłam z poprzedniego wyjazdu, nawet jeśli byłam wtedy nieprzystępną dla reszty świata nastolatką.
Duża ilość zieleni niemal na każdym kroku, zadbana, a mimo to wciąż żyjąca własnym życiem(w tym przypadku Ordnung nie muss sein, na szczęście) to ogromna zaleta tamtego rejonu. Są też miejsca nieco bardziej naznaczone działalnością człowieka, ale wciąż tak samo piękne-spójrzcie sami, wymarzona ławeczka w chwili, kiedy potrzebujemy ukryć się przed resztą świata.
Nie byłabym sobą, gdybym nie sfotografowała tego, co tak bardzo lubię. Bardzo wdzięczni to byli modele, spójrzcie sami. (Tak, zdaję sobie sprawę, że kwiotki i inna zielenina niczym nie odstaje od naszej, polskiej. Ale to wciąż kwiotki. A jeśli mam przy sobie aparat i ładne kwiotki, a do tego jeszcze dobre światło-przepadłam.)
No, i mam posta-olbrzyma. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak zapowiedzieć drugą część relacji :)
A Wam życzę dobrego września! Głowa do góry, jesień jest piękna! Wystarczy kubek ciepłej herbaty, mnóstwo dobrej muzyki i nawet najgorszy dzień staje się odrobinę jaśniejszy :)
0 komentarze
It means a lot, thank You!