Trzeci tydzień stu szczęśliwych dni

Miniony tydzień przyniósł kilka trudnych chwil i momentów zwątpienia, ale to nie wyklucza momentów szczęścia, w które obfitował. Zobaczcie sami! :)

Dzień 15




Szczęście to pozwalać sobie na robienie zdjęć(które mieliście okazję zobaczyć w poprzednim wpisie). To naprawdę wielka radość i ulga, przede wszystkim-kiedy nie reaguję nerwowym unikiem na wycelowany we mnie obiektyw. Znając swoje wady i zalety, będąc ich świadoma i pogodzona ze sobą, pozowanie traktuję jako zabawę. Przeglądamy później wspólnie z siostrą, która tym razem wcieliła się w rolę fotografa, wszystkie zdjęcia, zanosimy śmiechem z tych, gdzie wykazuję zdecydowanie najwięcej uroku osobistego, zostaję nazwana orką, znajduję pośród masy zdjęć nieudanych(celowo)swoje ulubione i cieszę się chwilami spędzonymi z Julką. Dzisiejsze szczęście stoi więc pod znakiem akceptacji samego siebie, pogłębiania tej niezwykłej harmonii i współistnienia duszy i ciała.







Dzień 16

Szczęście to świadomość, że ma się na tym świecie pewne zadanie do wykonania i w związku z tym za nic nie można się poddać i odpuścić, nawet jeśli ma się wszystkiego serdecznie dosyć. 
Czasem męczą mnie wątpliwości, zwłaszcza, gdy fizycznie czuję się źle i zdrowie szwankuje. Chcę rzucić to wszystko w cholerę i schować się pod kołdrą. Chcę być sama, ale chcę równocześnie, by wszyscy się martwili i zapewniali mnie, że będzie dobrze, że jestem cudowna, że wszystko się ułoży. 
Wiecie, co wtedy robię?
Wychodzę na spacer. Tak też zrobiłam tego dnia. 
Wyszłam na łąkę, usiadłam gdzieś na środku ścieżki i zapatrzyłam się w zachodzące słońce, pozbywając się z głowy natłoku myśli i emocji. Czasem wybieram szybki marsz z muzyką-działa równie dobrze.
Wróciłam spokojna i z przekonaniem, że przecież ja się nie poddaję, bo zwyczajnie nie mogę-zbyt wiele do zrobienia przede mną.



Dzień 17


Szczęście to jedzenie przesycone wolnością, smakowaniem i rozkoszowaniem się tego, co właśnie konsumuję. Pozbawione jakichkolwiek wyrzutów, wolne od negatywnych emocji i dręczących myśli. 
Szczęście to po prostu dwie, porządne, przepyszne gałki ulubionych lodów w najlepszym towarzystwie. 
(I cudownie słodki, chrupiący wafelek do tego, mniami! Bez niego to nie to samo...)
I, tak, zjadłam później obiad. Nie, to nie było moje śniadanie. Nie traktowałam też tego jako "cheat" czy inne takie. Nie. 
Po prostu-pyszności!




Dzień 18


Szczęście to umiejętność zachwycania się wszystkim w koło. To takie trochę dziecięce spojrzenie na świat, pisałam już parę razy o moim nadmiernym zachwycaniu się tym, co widzę i co mnie otacza. I myślę, że to wspaniała rzecz, umieć to wszystko doceniać i autentycznie czuć płynącą ze Świata nadzwyczajną wartość i piękno,
Tego dnia zachwycałam się widokiem, który dobrze znam, a który dzięki zachodzącemu słońcu malującemu na niebie wzory wyglądał tak niesamowicie. Na zdjęciu natomiast delfiny, które podczas rejsu na Skiathos sprawiły mi niewyobrażalnie dużo radości-wtedy to dopiero moim zachwytom nie było końca!

Dzień 19


Szczęście to herbata! Nowiutka dostawa, którą widzicie na zdjęciu powiększyła moją(i mamy)kolekcję-trzeba było zorganizować nową półkę... 
Sypana jest genialna, ale w warunkach domowych zdecydowanie częściej wybieram tę w torebkach, która również może smakować naprawdę wybitnie. A z racji, iż zbliża się jesień, chłodne wieczory z książką i kocem-nic nie pasuje bardziej do tego zestawu niż pyszna herbata! (Nie próbowałam jeszcze kakao-czas to zmienić :))
Jesień to również czas odwiedzin mojej ukochanej herbaciarni, która sprzyja długim rozmowom podczas deszczowej pogody,




Dzień 20



Szczęście to wycieczki rowerowe. Uwielbiam oglądać świat z tej perspektywy, rozkoszować się pędem wiatru, który rozwiewa moje włosy i słońcem na policzkach. Rower to również świetna opcja spędzania czasu z bliskimi, jak i naprawdę dobry trening. :) 
Mój niestety trochę szwankuje i jazda na nim nie należy już do najprzyjemniejszych, ale dzięki uprzejmości S mogłam ukończyć naszą niedzielną trasę na jego rowerze. 







Dzień 21



Szczęście to prezenty. Zarówno te materialne(jak w tym przypadku-pan S uszczęśliwił mnie przecudownym euti z ukochanym motywem złotej gwiazdki, który jest mi wyjątkowo bliski), jak i takie, na które nie trzeba wydawać żadnych pieniędzy. 
Obdarowywanie innych daje mi nawet więcej szczęścia, bo już sam proces obmyślania, tworzenia i przygotowywania niespodzianki jest świetną zabawą.(Gorzej tylko, że już niedługo skończą mi się pomysły na wyjątkowe prezenty...)






Koniecznie dajcie mi znać jakie małe i duże szczęścia udało Wam się złapać w minionym tygodniu! 

Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe