100 happy days #1

Biorąc pod uwagę Wasze sugestie, również na blogu chcę podzielić się z Wami moim projektem zainspirowanym lekturą "100 happy days, czyli jak się robi szczęście w 100 dni" Mateusza Grzesiaka. Zasada jest prosta-każdego dnia wychwytujesz to, co sprawiło Ci radość, uwieczniasz na zdjęciu i zapisujesz. Dla mnie nic nowego, biorąc pod uwagę zeszły rok, kiedy to dzień w dzień notowałam pojedynczą karteczkę, a w Sylwestra wykleiłam nimi ładnych parę stron w swym zeszycie.
Ale ten projekt ma również nieco inne zastosowanie. Mniej osobiste. Chcę pokazać Wam, jak tworzę własne szczęście. Bo dla nikogo chyba już nie jest tajemnicą, że szczęście nie przychodzi samo, od tak. Nie, nie spotkasz go przypadkiem. Trzeba zacisnąć pięści i je sobie zrobić. :) Do dzieła więc, ruszajmy przez pierwszy tydzień wyzwania!

Dzień 1

Szczęście to nauka. Ale ta nieprzymuszona, wynikająca z niepohamowanej, dziecięcej wręcz ciekawości Świata, chęcią bezustannego poznawania jego niezliczonych tajemnic. A dzięki tak fajnie napisanym książkom staje się to znacznie przyjemniejsze. "Nauka, to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd" Tomasza Rożka to naprawdę świetna i obowiązkowa pozycja dla łaknących wiedzy. W sposób przystępny przekazuje prawa fizyki rządzące naszym otoczeniem. Zdecydowanie rozbudziła moje zainteresowanie i chęć zgłębiania tematu.

Dzień 2

Szczęście to...zgubić się gdzieś w otchłaniach swej przyszłej uczelni i szukać drogi do wyjścia mając nieco śmieszne scenariusze w głowie. A tak na poważnie, szczęściem jest wiedzieć z jakiej dziedziny wiedzę pragnie się zdobywać, a następnie do jakich celów ta wiedza ma się przysłużyć. Szczęście to również świadomość, że zapracowało się na to, by móc kształcić się w wymarzonym kierunku.
Strasznie przykre musi być myślenie z niechęcią o początku roku. Ja nie mogę się już doczekać, chociaż zdaję sobie sprawę ze swej naiwności, Trudno, po prostu jestem głodna wiedzy. Zostanę za to zjedzona przez sesję prędzej czy później i będę narzekać jeszcze tysiące razy, może nawet w którymś momencie nie będzie mi się podobać, ale na chwilę obecną-chcę tego. :)


Dzień 3

Szczęście to umiejętność radzenia sobie ze złymi myślami, smutkami i strachami. Działa raz lepiej raz gorzej, ale mając w pamięci to, jak okropnie może być bez tej umiejętności...oj tak, stwierdzam, że to zdecydowanie jest szczęście. Być dla siebie opiekunem, przyjacielem. Pozwalać sobie na przeżywanie negatywnych emocji. Być dla siebie dobrym, delikatnym i nie tworzyć sobie samodyktatury. Znać siebie na tyle, by umieć zadbać o swoje potrzeby w złych chwilach-czy to będzie dobry film i kubek kakao, czy telefon do ukochanej osoby, czy też śpiew na całe gardło i dziki taniec wyzwalający trudne emocje.





Dzień 4
Szczęście to samotne spacery. Czyli przykład mojego sposobu na radzenie sobie z negatywnymi emocjami. Kiedy ich nagromadzenie jest zbyt duże, napawa mnie smutek lub złość nie daje spokoju, po prostu wychodzę. Tym razem wzięłam aparat. Godzina idealna, słońce swą magiczną poświatą pomogło mi odzyskać równowagę. Przedzierałam się przez pola, omijając ślimaki, przesłuchałam paru ukochanych piosenek (m.in niezastąpiony Sheeran czy Jessie Ware), podziwiałam, chłonęłam, czułam otaczającą mnie naturę i oddychałam, uwalniając się z tego, co złe.

Dzień 5




Szczęście to niesamowity feedback, jaki zdarza mi się otrzymywać od czytelniczek. Nawet nie wiecie, jak ogromny ma to na mnie wpływ. Pomijając fakt połechtanego ego, takie wiadomości od Was to przede wszystkim wsparcie, którego tak mi trzeba w chwilach zwątpienia. Pełen mocy mail od Agnieszki jest dla mnie świadectwem, że to co robię ma sens, że obrana przeze mnie droga jest jedyną właściwą i że pomoc, inspiracja i wsparcie dawane innym jest tym, co chcę czynić w życiu. Stworzyłam sobie dokument w Wordzie, gdzie wkleiłam te parę wiadomości, które do tej pory dostałam. Jestem pewna, że posłuży mi on w gorszych chwilach, podniesie na duchu i doda sił w dalszej walce ze złem tego świata. 




Dzień 6


 Szczęściem jest, kiedy ukochana osoba chce spędzać w moim towarzystwie trzecie z kolei urodziny. Była to też dla mnie okazja do spojrzenia wstecz na naszą relację i to, jak w niej funkcjonowałam. Każda osoba, którą do siebie dopuszczamy nas zmienia, od nas zależy, czy w odpowiednim momencie zakończymy taką, która ciągnie nas w dół i zadbamy o tą, w której możemy rosnąć. Dziękuję S, że będąc przy mnie i dając przykład i wsparcie pozwala mi się rozwijać i stawać lepszą osobą, dziękuję też sobie za to, że trzy lata temu zaryzykowałam, mimo ogromnej niepewności(co do siebie, przede wszystkim)zżerającej mnie w niemalże każdej dziedzinie życia. Tylko dlatego, że przełamując swój strach i obawy, dałam szansę temu, co od 2012 roku jest źródłem mojego szczęścia.


Dzień 7

Na Instagramie napisałam, że szczęście to super paczka od Pole na stole, ale po dłuższym namyśle przekształcę nieco to stwierdzenie. Szczęście to pomagać losowi, tworzyć samemu okazje i szanse, z których można skorzystać. Żadna współpraca nie została mi zaproponowana od tak. Zawsze pisałam sama. Owszem, sporo wiadomości ode mnie zostało zignorowanych/odrzuconych/wyśmianych szyderczo(nawet jeśli-nie wiem o tym, więc mnie to nie boli w żaden sposób), ale koniec końców mam z tego korzyści, które cieszą ogromnie. A wszystko dlatego, że nie bałam się próbować. PS. Spodziewajcie się recenzji tych dobroci!

A co dobrego spotkało Was w minionym tygodniu? Dzielmy się szczęściem!
Jak podoba Wam się cykl postów na blogu zatytułowany 100happydays? :)






Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe