#drugieoko
Większość z nas tam była. I pewnie taka sama liczba wciąż tam jest.
Strona lustra niby właściwa, a jednak, coś tutaj nie gra. Zakłamany obraz, w najlepszym wypadku wzbudzający niechęć, w najgorszym - nienawiść, łzy i bezsilność. Emocje powiązane z całym szeregiem innych atrybutów, choć związki te nie mają absolutnie żadnego logicznego uzasadnienia. Wszystko inne zaczyna znikać, wizerunek z krzywego zwierciadła zaczyna dyktować warunki, uśmiech staje się blady, błysk w oku jakiś nieswój. I w całym tym myślowo-emocjonalnym procesie brak już miejsca na to, kim jesteśmy. Rozstajemy się z sobą na rzecz zaborczego głosu, który zabrania żywić ciepłe uczucia do tego odbicia w lustrze, tak nieperfekcyjnego, tak...nie takiego, jak trzeba.
A jak trzeba?
Bo poza lustrem jest coś jeszcze. I może to wcale nie ono jest winne.
Kiedyś mówiło się o gazetach, telewizji, modelkach. A dziś mamy misterny światek w social mediach.
I choć powodów dla których poranne spojrzenie lustro staje się wyrocznią może być mnóstwo i dla każdej z nas będą one sprawą indywidualną - to, czym karmimy się każdego dnia sięgając po tableta czy smartfona jest jednym z winnych, co do tego nie mam wątpliwości. (I może nawet kiedyś uda nam się z panią K stworzyć jakiś misterny eksperyment wykazujący korelację lęku z byciem w social mediach, choć na razie jesteśmy na etapie raczkującym i z trudem tworzymy naszą pierwszą eksplikację problemu badawczego).
Stąd mój pomysł.
Zaczął kiełkować w mej głowie w okolicach Dnia Kobiet, przy okazji swoich zdjęć bez makijażu. Było to dla mnie wyzwanie, wahałam się dobrą chwilę przed kliknięciem magicznego "udostępnij", irracjonalne myśli typu "a jak nikt nie polubi" zaczęły gromadzić się jak szalone.
Jak nie polubi to co?
Jak mogę pozwalać, by serduszko na Instagramie było wyznacznikiem mojej wartości, szacunku do siebie, czy nawet akceptacji, nad którymi tak ciężko pracowałam, by w końcu je odzyskać i odbudować?
Z całą mocą i przekonaniem mówię, że każda kobieta jest piękna. I boli mnie, gdy muszę obserwować, jak na pewnym etapie zaczynamy się gubić i miotać - czy to za sprawą social mediów, czy z jakiegokolwiek innego powodu. Chciałabym więc w swoim foto (słowo również) projekcie odkrywać Wasze piękno. Czasem tak usilnie przykrywane warstwą makijażu, który powinien przecież służyć, a staje się przykrym obowiązkiem. Czasem zaprzeczane, czasem zdobywające nieśmiałe przyzwolenie na akceptację.
Chcę poznać jak najwięcej Was, uwiecznić Wasze piękno - to zewnętrzne, na fotografiach, ale i to w środku - poprzez słowa, rozmowę.
Potrzebuję więc Waszej pomocy. A raczej chęci - bez Was nic nie powstanie. Na projekt daję sobie sporo czasu, bo chciałabym podziałać również w wakacje, więc jeśli tylko któraś z Was chciałaby się włączyć, podzielić sobą z szerszym gronem, pomóc mi w odczarowywaniu presji perfekcji zionącej z social mediów i rozprzestrzeniającej się na inne dziedziny życia - dajcie mi znać. Najlepiej na mejla (w zakładce kontakt), przez wiadomość na Fejsbuku lub Instagramie. Porozmawiamy o szczegółach i może dane mi będzie poznać wspaniałe kobiety, chcące inspirować. Swym pięknem, które po prostu tam jest - nic nie musimy udowadniać.
I nie chodzi wcale o to, by całkowicie się obnażać. Sedno sprawy to uświadomienie sobie i innym, że każda z nas ma coś, co nie do końca lubi. Sztuką jest, by nawet w tych niedoskonałościach odnajdywać miłość i bezwarunkową akceptację siebie.
Oswójmy naturalność, oswójmy bezmakijaż, oswójmy to, co wywołuje lęk.
Niech skończy się era wstydu przed lustrem.
Koniec z patrzeniem jednym okiem.
(PS. Wybaczcie jakość. Chyba desperacko pragnę kamery.)