262

Za mną ostatni tydzień 30 dni do zmian. Jego końcówka przypadła idealnie na spotkanie autorskie z Edytą, więc podwójnie zmotywowana do działań zakończyłam pracę z książką-rozpoczęłam natomiast pracę nad sobą wraz ze swym zeszytem rozwojowym, do którego założenia skusiłam się dopiero w trakcie lektury. I to był chyba najlepszy krok, na jaki mogłam się zdecydować.

Pokrótce przedstawię Wam parę najistotniejszych zmian, zasad, które sukcesywnie wprowadzam w swoje codzienne funkcjonowanie po to, by w pełni korzystać z czasu, jakim dysponuje każdy z nas.

1. Lista celów, stworzona już na początku lektury "30 dni do zmian". Każdego wieczora siadam(z siostrą, którą udało mi się namówić do poczynienia paru wakacyjnych postanowień) i robię małe podsumowanie-wypisuję kroki i działania ze swej listy, które podjęłam danego dnia. W ten sposób mogę monitorować postęp, zaangażowanie, to, na czym powinnam się bardziej skupić, co zaniedbuję, a co jest w porządku.

2. Przestałam narzekać, że nie potrafię kłaść się późno spać, przez co tracę czas. Wykorzystuję natomiast to, iż problemu nie sprawia mi wczesne wstawanie. Zaakceptowałam ten fakt i obróciłam go na swoją korzyść

3. "Przede wszystkim to czas na bezkompromisowe podejście. Jeśli uznałeś, że chcesz coś osiągnąć w życiu, zrobisz to. Nie zrezygnujesz, lecz zdecydujesz się na walkę."

4. Dbałość o każdy obszar życia, na które składa się nasze "ja": samorozwój, życie prywatne, relaks i pielęgnacja, sen, hobby, życie zawodowe, obowiązki domowe, czas dla najbliższych. 

5. Jedna z najważniejszych i najbardziej wpływowych zmian-zapisuję WSZYSTKO co mi przyjdzie do głowy w organizerze lub notatkach na telefonie(co później przenoszę do zeszytu). Pomysł na post, coś, co chcę sprawdzić na komputerze, spotkanie, wizytę u lekarza, listę rzeczy do zrobienia danego dnia. I faktycznie się tego trzymam. Pozbyłam się wreszcie zobowiązań i zadań, które ciągnęły się za mną od jakiegoś czasu (nieprzerobione zdjęcia, niewyczyszczony mejl, etc). Przede mną jeszcze parę przedsięwzięć: porządek w folderach, zakładkach, spis blogów do przeczytania, przejrzenie pootwieranych na tablecie i telefonie kart. Dzięki "odhaczaniu" takich drobiazgów, robię miejsce na kolejne kreatywne pomysły i cele.

6. Robię od razu to, co trwa krócej niż 5 minut, a co dawniej odkładałam na wieczne jutro, bo...nie wiem właściwie dlaczego. Bo "odpiszę później, jak będę mieć więcej czasu", "posprzątam jutro rano, bo jestem zmęczona". Nie potrzebowałam więcej czasu, nie padłam ze zmęczenia :) I gwarantuję, że Wam też nic nie będzie!

Podsumowując:
Ciężka, sumienna i szczera praca nad sobą i swoimi nawykami.
Właśnie do tego zachęca czytelników Edyta w swej pierwszej książce. Zachęca i namawia, odpowiednio argumentując korzyści(a te są niepodważalne!) z podejmowanych wysiłków. Oczywiście, że samo przeczytanie nic nie da. Nie liczcie na spektakularny efekt tuż po dotarciu do ostatniej strony. Nic bardziej mylnego. Ten tytuł nie ma być przyjemną lekturą do poduszki, lecz podręcznikiem, który zmusi nas do intensywnej pracy-do pokonywania własnych słabość utrudniających nam świadome, szczęśliwe życie. Takie, by nigdy nie nazwać swej codzienności "szarą".

Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe