144
Dwa kroki w przód, krok w tył.
A może nie? Może to ja mam rację i to ja widzę dobrze?
A może nie? Może to ja mam rację i to ja widzę dobrze?
Pewnie, że mam wyjście, pewnie, że nic nie muszę i ostatecznie i tak zrobię co zechcę.
Ale ja nie chcę tak.
Nie pozostaje mi nic innego, znów zaufam innym. Przecież poprzednio wyszło mi to na dobre.
Chętnie bym się poużalała nad sobą dłużej, ale tego akurat muszę się oduczyć, więc w tym miejscu kończę część dotyczącą emocji, które nie wnoszą niczego pozytywnego do Waszego życia, a przecież taki jest mój zamysł i cel. Tak więc przechodzę do konkretów, a mianowicie recenzji książki, bo dłuuugo już jej tu nie było, a koniecznie chcę się podzielić z Wami swoją opinią :)
-Co czytasz?- koleżanka spogląda na okładkę, dostrzega całującą się parę, do tego niezobowiązujący tytuł
-Romans?-krzywi się lekko-Nie dla mnie, niestety.
A ja? Ja nie wiem co odpowiedzieć. Uśmiecham się więc i próbuję rozgryźć co tak naprawdę jest sednem powieści Davida Nichollsa.
To nie jest romans! Nie zgadzam się i już. Owszem, akcja jest oparta na trudnej miłości dwójki totalnie różniących się od siebie osób. Ale to wcale nie oznacza, że książka ta jest romansem! Cóż, może to tylko ja odebrałam ją jako wspaniały, prawdziwy opis życia.
Zaraz, przecież takich opowieści jest bądź ile, prawda? Znów muszę chwilę pogłówkować nad kolejną tajemnicą autora. Jednym z czynników, które wpłynęły na wyjątkowość "Jednego dnia" jest z pewnością fakt, iż poznajemy jego bohaterów od każdej możliwej strony. To nic, że fabuła rozgrywa się 15 lipca, co roku, przez 20 lat. Pan Nicholls poradził sobie z tym świetnie i tytułowy jeden dzień zaaranżował tak, by żaden szczegół osobowości Emmy i Dextera nam nie umknął.
Ludzie się zmieniają-ja w to wierzę. I właśnie ta powieść jest tego przykładem. Dex, mężczyzna, którego życie kręciło się wokół alkoholu, kobiet i seksu pod wpływem uczucia całkowicie odmienia swe życie. Odrobinę zbyt późno co prawda, ale dzięki temu przeżywa chwile najpiękniejsze i najcenniejsze. Emma odważa się stawić czoła fałszowi, w który sama świadomie się wplątała, przez co również zyskuje wszystko, co najlepsze. Bohaterowie popełniają błędy-mnóstwo błędów, lecz chyba właśnie to czyni ich tak bliskimi nam. Błądzimy w poszukiwaniu szczęścia, upadamy raz po raz po to, by ostatecznie odbić się od dna. A to wszystko dlatego, że zagłuszamy swój wewnętrzny drogowskaz całym mnóstwem innych bodźców, którym pozwalamy podejmować decyzje za nas samych.
Przez książkę Davida Nichollsa byłam pochłonięta. Wszystkie moje myśli były skierowane ku obecnie rozgrywającym się wydarzeniom. Zaczytana, pragnęłam więcej i więcej. Nie płakałam podczas sceny śmierci, ani w żadnym innym momencie. Lecz chyba nie koniecznie płacz jest wyznacznikiem emocjonalności powieści, która mimo wszystko poruszyła mnie bardzo. I nauczyła, by nigdy nie zwlekać w oczekiwaniu, aż to czego pragnę, wydarzy się samo, ponieważ wtedy, zwykle zostaje już zbyt mało czasu, by móc nacieszyć się zyskanym dobrem.
A jutro idę na zdjęcia! Trzymajcie kciuki za mnie, bo już zaczynam się stresować i głupi mózg podsuwa mi myśli, że może i nawet lepiej wyjdę na tym, jeśli pogoda się nie uda i będzie padało...A tak bardzo chciałam, tak strasznie mi zależy! A to przecież dar od losu, jeden jedyny, że akurat Ona do mnie napisała z taką propozycją! „Cała sztuka - pomyślała - to mieć odwagę i energię, żeby coś zmienić. Może nie od razu cały świat, ale tan kawałek wokół siebie. Wykorzystać swój znakomity dyplom, pasję i nową elektryczną maszynę do pisania i ciężko pracować nad... czymś. Wpływać na ludzi po przez sztukę. Pięknie pisać. Dbać o przyjaciół, pozostać wierną swoim przekonaniom, żyć pełnią życia, z pasją, mądrze. Poszukiwać nowych doświadczeń. Zdrowo się odżywiać. I tym podobne.”
-Co czytasz?- koleżanka spogląda na okładkę, dostrzega całującą się parę, do tego niezobowiązujący tytuł
-Romans?-krzywi się lekko-Nie dla mnie, niestety.
A ja? Ja nie wiem co odpowiedzieć. Uśmiecham się więc i próbuję rozgryźć co tak naprawdę jest sednem powieści Davida Nichollsa.
To nie jest romans! Nie zgadzam się i już. Owszem, akcja jest oparta na trudnej miłości dwójki totalnie różniących się od siebie osób. Ale to wcale nie oznacza, że książka ta jest romansem! Cóż, może to tylko ja odebrałam ją jako wspaniały, prawdziwy opis życia.
Zaraz, przecież takich opowieści jest bądź ile, prawda? Znów muszę chwilę pogłówkować nad kolejną tajemnicą autora. Jednym z czynników, które wpłynęły na wyjątkowość "Jednego dnia" jest z pewnością fakt, iż poznajemy jego bohaterów od każdej możliwej strony. To nic, że fabuła rozgrywa się 15 lipca, co roku, przez 20 lat. Pan Nicholls poradził sobie z tym świetnie i tytułowy jeden dzień zaaranżował tak, by żaden szczegół osobowości Emmy i Dextera nam nie umknął.
Ludzie się zmieniają-ja w to wierzę. I właśnie ta powieść jest tego przykładem. Dex, mężczyzna, którego życie kręciło się wokół alkoholu, kobiet i seksu pod wpływem uczucia całkowicie odmienia swe życie. Odrobinę zbyt późno co prawda, ale dzięki temu przeżywa chwile najpiękniejsze i najcenniejsze. Emma odważa się stawić czoła fałszowi, w który sama świadomie się wplątała, przez co również zyskuje wszystko, co najlepsze. Bohaterowie popełniają błędy-mnóstwo błędów, lecz chyba właśnie to czyni ich tak bliskimi nam. Błądzimy w poszukiwaniu szczęścia, upadamy raz po raz po to, by ostatecznie odbić się od dna. A to wszystko dlatego, że zagłuszamy swój wewnętrzny drogowskaz całym mnóstwem innych bodźców, którym pozwalamy podejmować decyzje za nas samych.
Przez książkę Davida Nichollsa byłam pochłonięta. Wszystkie moje myśli były skierowane ku obecnie rozgrywającym się wydarzeniom. Zaczytana, pragnęłam więcej i więcej. Nie płakałam podczas sceny śmierci, ani w żadnym innym momencie. Lecz chyba nie koniecznie płacz jest wyznacznikiem emocjonalności powieści, która mimo wszystko poruszyła mnie bardzo. I nauczyła, by nigdy nie zwlekać w oczekiwaniu, aż to czego pragnę, wydarzy się samo, ponieważ wtedy, zwykle zostaje już zbyt mało czasu, by móc nacieszyć się zyskanym dobrem.
A mój cytat na dziś to zdecydowanie...
14 komentarze
pokusiłaś mnie do tej książki, chyba się jutro wybiorę do księgarni ... ;) miłego dnia ;*
OdpowiedzUsuńPamiętam, że miałam obejrzeć ekranizację tę książki, ni wiem jednak czy w końcu to zrealizowałam...
OdpowiedzUsuńOby pogoda jednak dopisała! :)
idź na zdjęcia! idź! widziałam co potrafisz <3 i aż bym z chęcią stanęła przed Twoim obiektywem, mimo, ze jestem kompletnie niefotogeniczna! ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka trafia na moją listę do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci ładnej pogody i duuużo zapału do zdjęć :)
<3 A ja tylko serduszko, bo wiem, że dużo zmieniłaś w swoim patrzeniu na świat i jestem tak cholernie szczęśliwa, choć właśnie padam ze zmęczenia. Chciałabym żebyśmy zostały na zawsze.
OdpowiedzUsuńObejrzałam film na jej podstawie,piękny!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
słyszałam dużo o tej książce, oglądałam film - na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńw takim razie może kiedyś będzie mi dane uśmiechnąć się do Twojego obiektywu! <3
OdpowiedzUsuńtroszkę nie na temat, ale w jakim programie robiłaś nagłówek? :)
OdpowiedzUsuńKocham "Jeden dzień", zarówno książka, jak i film są cudowne! :) Powodzenia na zdjęciach, i uwierz w siebie kochana! Ściskam mocno, korzystaj z wolnych dni najbardziej jak się da i nie pozwalaj żadnym dołującym myślom przejąć kontroli!
OdpowiedzUsuńhttp://35mmodreams.blogspot.com
kiedy wreszcie nowa notka? :-)
OdpowiedzUsuńI jak zdjęcia?:)
OdpowiedzUsuńbuuuuuuuuuu, nie ma nowych postów :c
OdpowiedzUsuńMasz rację, to nie jest zwykły romans. To chyba książka o bliskości, o potrzebowaniu siebie nawzajem, o tym, co w życiu jest najważniejsze. Bohaterowie się zmieniają, zmieniają się też ich oczekiwania i priorytety... A film widziałaś?
OdpowiedzUsuńIt means a lot, thank You!