Co robię, by nie oszaleć przed sesją?

Przed maturą świrowałam, nie oszukujmy się. Mniej więcej rok temu, w okresie zimowym, zaczęłam panikować na potęgę. Ale niezbyt wiele z tym faktem uczyniłam, poza snuciem kolejnych katastroficznych wizji. Nie pamiętam kiedy faktycznie rozpoczęłam przygotowania, te nieco bardziej konkretne, opierające się na przyswajaniu kolejnych wiadomości. Już wiem, czego mi najbardziej brakowało. I tym razem nie mam zamiaru popełnić błędów sprzed roku.

Chcecie wiedzieć na czym polega moja strategia, umożliwiająca mi zachowanie zdrowych zmysłów?
To łatwe. Spójrzcie.

Organizacja

Bez tego ani rusz. Dlatego potraktujcie to zadanie bardzo serio. Najpierw ogarnięcie zakresu materiału obowiązującego na każdy z przedmiotów, rozpisanie lektur. Gromadzenie materiałów -  książki kupowałam już w listopadzie, kiedy było wiadomo, iż będą obowiązywać do egzaminu, fragmenty i trudne do zdobycia egzemplarze szukałam w czeluściach internetów i bibliotece. Dziś dokończyłam kompletowanie wszystkich treści, większość wydrukowałam, te, których jakość była kiepska czytać będę na komputerze (niestety). 
Kolejny, niezwykle istotny punkt - porządna rozpiska. Ja, na całe szczęście, wpadłam na ten pomysł wraz z W. jeszcze przed świętami, dzięki czemu kawał roboty mamy już za sobą, a wcale nie tak dużym kosztem - wygospodarowanie godziny każdego dnia to naprawdę niewielki problem (pomijając 26.12, który przeleżałam z gorączką). W swoim organizerze zapisałam ilość stron do przerobienia na każdy dzień z danej lektury. Dziś zrobiłam to na kolejne dni - do 18 stycznia uporam się z wszystkimi tekstami i książkami, by czas, który pozostanie, przeznaczyć stricte na naukę, z notatek i wykładów. 
Tak jak już wspomniałam, rozplanowanie nauki to dla mnie najistotniejszy punkt. Przede wszystkim działa mobilizująco - wiem co mam zrobić, więc jest mi o wiele łatwiej to ulokować w swym rozkładzie dnia. Wiem z doświadczenia, jak okropnie ciężko jest mi się zabrać do nauki, kiedy nie wiem dokładnie od czego zacząć i za co się zabrać. Poza tym, taki plan daje gwarancję, że ze wszystkim się wyrobicie, a to poczucie kontroli i panowania nad sytuacją jest cholernie ważne dla osób reagujących stresowo na tego typu sytuacje.

Sumienność

Bądźcie fair w stosunku do siebie. Doskonale wiem, że to często jest bardzo przekonywujące - w końcu nasze umysły najlepiej wiedzą, jak oszukać nas samych, dzięki długiej praktyce, nie? Ja najczęściej po prostu z całych sił czuję, że nie mogę. No nie mogę i już. Nie wiem nawet czemu, ale jak się do tej nauki zabiorę, to chyba świat się skończy. A poza tym, bolą mnie plecy. Nie mogę już siedzieć przy biurku. I oczy muszą odpocząć, zdecydowanie.
Otwieram okno, poświęcam chwilę na rozciąganie się, zerkam na dzisiejszy plan nauki. Wyciągam wszystkie potrzebne materiały, siadam przy biurku. Bez zbędnego roztrząsania, czy mi się chce, czy nie, czy może mogłabym to zrobić później, jutro, za rok. Siadam. Biorę do ręki zakreślać. Niech się dzieje co chce. Pomyślę o tym później. Teraz mam robotę. 

Wykonanie

Pewnie każdy z Was ma już jakieś najskuteczniejsze dla Was strategie uczenia się. Organizacja i sumienność to coś, co niezależnie od kierunku można wprowadzić w życie, lecz metody nauki są zależne od specyfiki danego kierunku.
Ja muszę dużo czytać. Tonę więc w kserówkach. Do tego mam kilka lektur obowiązkowych do przeczytania w całości. Czytam więc i notuję - to moja główna metoda. Ucząc się na kolokwia, obowiązujący zakres materiału przerabiam kilkakrotnie, poza stworzeniem notatek. Najgorszą udręką jest dla mnie nauka przypominająca licealne/gimnazjalne wkuwanie na pamięć, ale nie wszystko da się przecież przyswoić samym czytaniem. 
Banały typu zakreślacze i kolorowe karteczki do zaznaczania ważnych fragmentów zostawię bez większego komentarza.
Natomiast wspomnę jeszcze o jednej istotnej kwestii. Chodzenie na wykłady. Wiecie, wbrew pozorom to się przydaje, nawet jeśli na socjologii nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a na biofizjo, pomiędzy jednym a drugim olśnieniem (cholera, wiem o co chodzi!) kompletnie nie ogarniałam. Bo teraz, czytając teksty do egzaminów, doskonale widzę, jak wiele kojarzę z wykładów właśnie. Nawet, jeśli się tego nie spodziewałam, bo niekoniecznie byłam nastawiona na słuchanie i skorzystanie z wykładu. 

To moja pierwsza sesja, więc nie do końca wiem czego się spodziewać, ale zorganizowanie nauki daje mi poczucie spokoju i opanowania. Czarno na białym widzę, że zdążę. Stres będzie, na pewno, ale liczę na to (łudzę się?), że nie wcześniej, niż weekend przed egzaminem. 

Liczę bardzo na Wasze rady i sugestie, bym mogła ulepszyć swoją strategię nauki, mam też nadzieję, że wpłynę jakoś na Waszą motywację i może choć odrobinę pomogę przebrnąć przez całe to wariactwo zwane sesją. :)

Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe