243

Trochę kultury-czas najwyższy. I jak na kulturę przystało-zacznijmy od jedzenia!

























Tak bardzo dumna z siebie-upiekłam najlepsze szarlotkowe ciasto ever! Tfu, jakie tam szarlotkowe-toż to apple pie z prawdziwego zdarzenia jest! Korzystałam z tego przepisu, polecam bardzo!

Muzyka-ciągle ze mną, intensywnie jak nigdy wcześniej. Zespołem, który poznałam całkiem niedawno jest Volbeat, i chociaż last.fm określa ich muzykę jako hardrock i heavymetal, to drugie określenie raczej bym sobie darowała. Zresztą, przekonajcie się sami-podrzucam swoje ulubione kawałki :)







Ostatnio przeczytane?

Polański to fenomen, bezsprzecznie. Nie trzeba go lubić, nie jest konieczne nawet zapoznanie się z jego twórczością, by znać to nazwisko. I chociaż wydaje mi się, że to niekoniecznie dobre podejście, biorąc pod uwagę to, z czego ja kojarzyłam Polańskiego od dzieciństwa, jeśli ktoś przyjmuje zasadę "nie ważne co, ważne by mówili" za skuteczną-pan Roman wychodzi obronną ręką.

Przeżył. A to nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę okoliczności. Dzieciństwo Raymonda, jak brzmiało pierwotne imię reżysera, było istną szkołą przetrwania. Niesprzyjające okoliczności to zdecydowanie za mało powiedziane. Już sama ucieczka z getta jawi mi się jako cud, a przecież Polański miał w swym ponad 80-letnim dziś już życiu więcej sytuacji będących bezpośrednim zagrożeniem. Nie wiem, czy można nazwać to po prostu wyjątkowym szczęściem, czy raczej te cudowne ocalenia świadczą o czymś więcej.

Po trudnym dzieciństwie następuje życie dość szalone. No risk, no fun, mówią, lecz Polański na tym etapie parę razy nieco przesadził, a jego czyny ciągnąć się będą za nim już do końca. Sama historia gwałtu, procesów sądowych i wszelkich spraw z tym związanych jest w biografii autorstwa Wernera ukazana skrupulatnie i jawnie, tak, że każdy może zachować własną opinię na temat reżysera. Dowiadujemy się również o paru innych narkotykowych bądź seksualnych ciągotach Romana. 

Trauma dzieciństwa nie opuszczała go na krok, w większości swych filmów zawarł przynajmniej odrobinę tego, co było mu dane przeżyć, a życie, niestety, w dalszym ciągu mu nie szczędziło. Przyszło mi na myśl takie porównanie, Polański kontra codzienność, co rusz któreś z nich zadaje cios drugiemu. 

Paul Werner poświęcił samym filmom sporą część życiorysu reżysera-poddał je wnikliwej analizie, zarówno pod kątem biograficznym jak i technicznym. Dla kogoś, kto zapoznał się już z większością dzieł Polańskiego, będzie to świetnym usystematyzowaniem wiedzy, dla mnie większość była nowością, pomijając posłyszane w mediach drobne fakty na temat poszczególnych produkcji. Zaintrygowała mnie znaczna większość, dlatego, z nabytą już wiedzą, mam zamiar nadrobić filmowe zaległości w niedługim czasie. A fanom reżysera polecam to samo uczynić z przedstawionym przeze mnie tytułem.

A tak na zakończenie, łapcie mnie. Bo lubię te zdjęcia, siebie na nich, i właściwie to może nawet siebie w ogóle! (Mission completed??)




Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe