229
Jesień jest piękna. Poranki, kiedy przez wolno podnoszącą się mgłę zaczynają przebijać promyki słońca, chłodne powietrze w ciągu dnia, lecz wciąż jeszcze dające ciepło i wczesne wieczory, niebo pełne barw, napełniające mnie dziwnym spokojem, nutą smutku, ale i nadziei, że wszystko co dobre wciąż przede mną. Ach, ja chcę już zdjęcia z Zenita! Może teraz wyjdzie mi nieco lepiej... No, ale najpierw muszę wypstrykać jeszcze 18 klatek. Byle szybko! (Gdybym miała jeszcze gdzie...)
Jesienią popijam herbatę, uczę się nowych smaków-nigdy wcześniej nie przepadałam za owocową, lecz po Warszawie, gdzie skosztowałam przepysznej, mocno korzennej, goździkowej, rozgrzewającej, skusiłam się na wypróbowanie podobnych w domu. Śliwka&kardamon oraz pomarańcza&goździki są świetnymi towarzyszkami do popołudniowego czytania lub wieczornej nauki. Muszę wypróbować jeszcze pozostałych z jesiennej serii Vitaxa, czyli morela&wanilia oraz gruszka&cynamon. Irving biała melonowa ze śliwką to kolejna nowość u mnie o ciekawym, niebanalnym połączeniu smakowym, a zielona jaśminowa Tea of Life to klasyk :)
Powyżej możecie zauważyć jeszcze dwa rodzaje sypanej, które zdobyłam dzięki K♥ Bo parzenie liściastych herbat ma w sobie pewien urok i klimat, którego żadna torebkowa nie zastąpi.
Wspominałam o jesienno-popołudniowym czytaniu z gorącym kubkiem herbaty, kiedy za oknem szaro i nieprzyjaźnie. Książka, którą chciałam Wam przedstawić, niekoniecznie nadaje się do tej perspektywy przyjemnej lektury, jest zdecydowanie bardziej wymagająca, ale i cenna. Zresztą, spójrzcie sami.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o autorce. Nigdy wcześniej nie rzucił mi się w oczy tytuł. Trafiałam więc niemalże w ciemno, wybierając właśnie tę książkę spośród listy dostępnych do recenzji. I udało mi się, oj, udało jak nic. „Przewrotność dobra” nie jest debiutem pani Jolanty Kwiatkowskiej, zapewne sięgnę więc po jej wcześniejsze powieści, aczkolwiek tego typu wrażeń, jakich dostarczyła mi opisywana, dawno już nie doświadczyłam.
Zwykle trudno mi pisać o książkach, które są „czymś więcej” niż tylko opowiastką, wobec której pozostaję obojętna, odseparowana. W przypadku „Przewrotności” nie da się pozostać obok, osłonić się kurtyną i nie reagować na opisywane zdarzenia. To historia, która zostaje z czytelnikiem na dłużej. Niekoniecznie w całości, jako składna fabuła, lecz pewne fragmenty, te, które dotknęły nas najczulej, które dotarły do skrywanej części naszej duszy, gdzie kumulują się nasze lęki, tajemnice i obawy.
Autorka naprawdę trafnie zatytułowała utwór. Przewrotność jest tu słowem kluczem. Bo przecież główna bohaterka zawsze działała w imię dobra-wtedy, gdy ułatwiła mężowi drogę do pewnej śmierci również. Bo przecież „Serce człowieka obmyśla drogę, lecz Pan utwierdza kroki”. Pan zatwierdził. Dorota mogłaby dopisać kolejny dobry uczynek do swych opasłych zeszytów prowadzonych w dzieciństwie. Dzieciństwie, które było najgorszym z koszmarów, lecz dziewczynka wciąż i wciąż żyła w przekonaniu o dobrych intencjach wszystkich wyrządzających jej ogromną, największą krzywdę. Nie mam słów na wielkość i liczność tragedii, które spotkały najpierw Dorotkę-idiotkę, później już wprawioną w czynienie dobra Dorotę. Niejednokrotnie byłam wstrząśnięta opisywanymi przez nią przeżyciami. Uderzał mnie też kontrast. Bo przecież prawdy przekazywane chociażby przez księdza były właściwe. Niektóre z przemyśleń bohaterki również. Zgadzałam się z nimi. Lecz nie miałam pojęcia jak mylnie można było je zinterpretować. Zupełnie na odwrót. W tej chwili nasunęło mi się nawet porównanie tego do Nietzschego i jego filozofii, którą podobnie baaardzo nad wyraz i na swoją korzyść przeinterpretował Hitler. Pokuszę się o stwierdzenie, iż losy Doroty oraz wspomnianego oprawcy zakończyły się podobnie.
„Przewrotność dobra” potrafi nieźle namieszać w głowie czytelnika. Zastanawianie się nad tym, czy dane postępowanie bohaterki było dobre, czy już niekoniecznie może spowodować spory mętlik myślowy. Ale to chyba wskazane podczas lektury-wyciągnięte wnioski mogą posłużyć nam za przykład lub wskazówkę w wielu sytuacjach. Ja czuję się bogatsza. Mimo paru chwil zniesmaczenia, przerażenia, zdezorientowania i zadziwienia, a może właśnie dzięki temu. Dlatego też Wam również polecam zatrzymanie się na dłużej przy tej niepozornej okładce, obrazującej idealnie stan psychiczny Doroty usiłującej zbudować sobie normalne, dorosłe życie.
A Wy, co czytujecie wieczorami i z czym w kubku? :)
0 komentarze
It means a lot, thank You!