205
Wydaje mi się, że powoli zaczyna mi to wychodzić. Nie zawsze, skądże. Zwłaszcza, jeśli warunki kompletnie nie sprzyjają-siedzę w szkole do 15 na okropnie nudnej lekcji, za oknem słońce, w sali duszno, a ja czuję się wtedy, jakbym zaczynała tracić zmysły i lada moment miała popaść w jakiś szaleńczy obłęd.
Ale są też momenty, całkiem liczne w ostatnim czasie, kiedy towarzyszy mi zachwyt i szczęście. I naprawdę niewiele mi do tego stanu potrzeba. Nowe odkrycie książkowe, spacer, kwiaty polne w wazoniku, pierogi z truskawkami, słońce na odsłoniętych ramionach, uśmiechnięty przechodzień, fajny kadr. I ludzie! Spotkanie z J po ponad dwóch latach internetowej znajomości. S. A, która znów towarzyszy mi na matmie.
I jest pięknie. Nic więcej nie trzeba.
(No, chyba, że kolejną książkę do kolekcji :D Albo odkrycie jakiegoś nowego miejsca. Albo nowe jedzonko do wypróbowania. Tak. :D)
Udało mi się nawiązać pierwszą współpracę książkową, więc jestem w niebie. Do tego idealnie trafiłam, wybierając pierwszą książkę do recenzji. Bardzo dziękuję księgarni Matras za możliwość jej przeczytania!
(Tak, tak, tak! Właśnie odkryłam, że pani Bogna Ziembicka wydała wcześniej jeszcze dwa tytuły-teoretycznie poprzednie części "Tylko dzięki miłości"! Cieszę się ogromnie, że będę mogła przeczytać jeszcze coś, co wyszło spod jej pióra. I będą jeszcze kolejne tomy! A już się bała, bo zakończenie mnie trochę zawiodło, po tylu moich oczekiwaniach względem gorącego uczucia Joachima...)
Ale, przechodząc do meritum, co sprawiło, że książka aż tak mnie urzekła; podróże. Oj, to na pewno. Z ogromnym zaciekawieniem pochłaniałam kolejne opisy zwiedzanych przez Zazulkę miast, razem z nią zachwycałam się pięknem Lizbony, Wenecji i Rzymu. Jej wyprawy stanowiły dobrze przemyślany kontrast do afrykańskiej rzeczywistości, którą z kolei opisywał w swym dzienniku Joachim. Jedyne co momentami mi przeszkadzało, to brak tłumaczeń słów, zwłaszcza arabskich lub afrykańskich, ale to akurat mało istotne.
Dodatek w postaci autentycznych wycinków prasowych, ogłoszeń, etykiet z przedwojennego okresu-genialne źródło wiedzy o życiu w tamtych czasach. Zdarzyło się, że odrobinę zanudził mnie opis abdykacji króla Edwarda VIII, jednak większość czytałam z zainteresowaniem, czasem nawet śmiejąc się, kiedy na kształt dzisiejszych tabloidów, umieszczano artykuły niemalże w stylu "Faktu"-"Rozszalała maciora rzuciła się na żonę grabarza", "Zaprzągł kobietę do wozu-za karę" lub o atakujących promieniami śmierci mieszkańcach Marsa.
Pierwsza połowa książki była dla mnie spokojną, miłą lekturą;delektowałam się nią, otwierając tym samym swe oczy jeszcze szerzej na piękno otaczającego mnie świata przyrody i marząc o podróżach. Jednak im bliżej do września 1939 roku, tym bardziej nerwowo błądziłam wzrokiem po kolejnych stronach. Okropnie się czułam bez wieści od Joachima. Okropnie się czułam, kiedy myślałam o jego wielkiej miłości, która pozostała niespełniona. Okropnie się czułam, kiedy Zuzanna wciąż wzdychała do Piotra, a Joachim z takim uwielbieniem i zachwytem opisywał jej dobroć i piękno i tak długo trwał w miłości do niej.
Powinnam być wdzięczna za to, że żyję w czasach pokoju, ale po tej lekturze jest mi odrobinę smutno, bo tamtejsze realia życia codziennego były zupełnie inne. A ja czuję, że odnalazłabym się w przedwojennej, krakowskiej rzeczywistości.
6 komentarze
to Ty nie pisalas w tym roku matury?
OdpowiedzUsuńNie.
UsuńNie znam książek tej autorki i jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Jeśli jednak będzie okazja - rzucę z ciekawości na nie okiem :)
OdpowiedzUsuńgratuluję pierwszej współpracy! :) a wakacje już niedługo. więc będzie dobrze :D
OdpowiedzUsuńtakie małe rzeczy, jak chociażby uśmiech przechodnia są wbrew pozorom najistotniejsze ;)
OdpowiedzUsuńgratuluję nawiązania współpracy !
Dziękuję Ci za zgłoszenie się do projektu! :) Podróże, oj tak... Mnie tez do tego strasznie cięgnie :)
OdpowiedzUsuńIt means a lot, thank You!