alfabet zdrowia psychicznego - dystans

Natłok. Niedoczas. Pośpiech. Irytacja. Złość. A ja mam pisać o dystansie. Jak?
Zamykam oczy, biorę wdech. Może właśnie przez pryzmat wszystkich tych trudnych uczuć najlepiej będzie napisać. Może akurat ja też się czegoś nauczę. Niech będzie.

Chciałam zastanowić się dziś z Wami nad dwoma rodzajami dystansu. Tym rozumianym dosłownie, jako pokonywany przez nas odcinek czy dowolna odległość, i o dystansie psychologicznym. 

Jak rozumiany jest ten drugi? W rytmie uważności - jest to umiejętność spojrzenia na swe przeżycia z perspektywy obserwatora. Świadomość, że nie tworzysz ścisłej jedności ze wszystkimi swymi myślami, emocjami i przekonaniami. Że owszem, one tam są, lecz nie muszą być w pełni Twoje. Trudne, co? Sama wiem o tym doskonale. 


Myślałam ostatnio sporo o dystansie w kontekście etykiet, które nadajemy sobie sami, na podstawie obserwacji pojedynczych zachowań, lub których uczepiliśmy się, bo z pozoru do nas pasują, lecz w rzeczywistości nadane nam zostały przez kogoś totalnie obcego. 
Jestem neurotyczna. Mam wysokie ambicje. Mając stale zaktywizowane te pojęcia w swoim umyśle będziemy reagować zgodnie z nimi - no bo hej, skoro jestem tak ambitna, to muszę nauczyć się WSZYSTKIEGO. Jasne, że reaguję nerwowo na nowe sytuacje i stresuję się jak cholera, a do tego ta lękowość - przecież to mój neurotyzm. I takim sposobem tworzy się piękna pętla zwrotna - wszystko zaczyna działać na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, a ja jedynie utwierdzam się w przekonaniu o prawdziwości swojej etykietki. 

A co, gdyby zwyczajnie dać sobie b y ć ? 
Bez przeżuwania trudnych emocji ciągle na nowo, podczas gdy przestały być już one adekwatne do sytuacji. Bez przyjmowania postawy, którą może już jakiś czas jedynie odgrywaliśmy, tym samym odbierając sobie możliwości do odkrycia w sobie czegoś zupełnie nowego. Czegoś, co może być początkiem pięknej przygody.

Jak uczyć się dystansu? Przyjrzeć się swoim myślom, sytuacji tak, jakby należały do kogoś innego. Spróbować tego, czego uczę się poprzez medytację - monitorowania wszystkiego, co pojawia się w mej głowie. By móc zadecydować, czy to, co do mnie mówi mój umysł jest zasadne w jakimkolwiek stopniu. Czy się z tym utożsamiam. Czy chcę tego słuchać. To droga. Nigdy nie przyjdzie od tak. Lecz jakże bogata w doświadczenia! 


Dołączając do tego dystans rozumiany wprost - droga, jaką każdy z nas ma do przejścia i którą wciąż kroczy: wszelkie wybory, decyzje, wydarzenia, przełomy, trudne sytuacje - też często wymagają dystansu. Podzielę się z Wami mocno osobistym przykładem: w wychodzeniu z anoreksji miałam taki etap, kiedy wszystko było już naprawdę okej, miałam dobrą relację z sobą, swym ciałem, co przekładało się na dobry stosunek do jedzenia. Mimo to, wciąż kurczowo trzymałam się paru nawyków, które nie były szczególnie silnie destrukcyjne, a mimo to sprawiały, że wciąż jakąś częścią siebie tkwiłam w chorobie. Automatycznie, sztywno i nieświadomie. Wystarczyło, że zdałam sobie z tego sprawę - pewnego dnia, obserwując to swoje zachowanie, doznałam jakiegoś magicznego olśnienia, że przecież ja już tego nie potrzebuję. Ani trochę. Dystans sprawił, że mogłam pójść dalej. Zyskać wolność. 

Niech to nasze pokonywanie kolejnych dystansów będzie...brane z dystansem. Czasem naprawdę potrzeba nam tylko odrobiny odległości. Nie rozwiąże to pewnie wszelkich trudności. Ale wiem jedno - gwarantuje lekkość umysłu, nowe pomysły i rozwiązania. A może i praktyka dystansu obdarzy Was czymś znacznie piękniejszym, tak jak i mnie dwa lata temu - wolnością. 


Zapraszam Was ciepło do Kaliny, na drugą odsłonę naszego alfabetu - genialny, szczery i praktyczny tekst o depresji. Sama też pisałam o tym prawie rok temu, więc chodźcie sobie przypomnieć mój wpis :)

Spodoba Ci się również

Subscribe