Nie wiesz co robić? Rób dobro!

W ostatnim czasie nie zdarzyło się chyba, bym osobny wpis poświęciła jednej książce. Cóż, czas najwyższy, bo mam dla Was prawdziwą perełkę, zwłaszcza dla ducha. I z czystym sumieniem mogę nazwać ten tytuł jednym z moich ulubionych.


Szymona Hołownię kojarzycie, prawda? Większość jako towarzysza Prokopa, gościa z TVN-u. Ja wiedziałam jeszcze, że jest osobą wierzącą i udziela się charytatywnie, ale nie miałam większego pojęcia na czym ta działalność polega, dlatego z niewielką dozą sceptyzmu, aczkolwiek zachęcona przez Klaudię, rozpoczęłam lekturę. I już spieszę Wam wyjaśnić jakie cenne lekcje z niej wyniosłam, skupiając się jednak na tym, co dla mnie najistotniejsze-na robieniu dobra.


1. "Wy macie zegarki, a my mamy czas"-to słynne afrykańskie powiedzenie, które więkzość zapewne zna, przez co może brzmieć odrobinę banalnie, ale, spójrzcie sami-czy czas nie jest obecnie najbardziej pożądanym z "towarów"? Ile razy dziennie wymawiamy zdanie "nie mam czasu" lub "chciałbym mieć więcej czasu dla siebie"? Do tego dochodzi presja społeczeństwa na ogromną efektywność, ciągłe działanie, bycie lepszym i lepszym z każdym dniem. Faktycznie, można się pogubić, żyjąc takim rytmem. Może więc warto wziąć przykład z Afrykańczyków, którym czas zdecydowanie służy, zamiast zabierać możliwość dostrzeżenia piękna chwili.

2. Jako społeczeństwo zapomnieliśmy też jak dużą potęgą może być słowo, rozmowa, opowieść. Jesteśmy przesyceni informacjami bombardującymi nas z każdej strony, skąd wynika możliwość zaburzenia rozeznania w tym co będzie nas budować, a co już niekoniecznie. Czasem lepiej porozmawiać z bliskim choćby o czymś błahym, niż faszerować się kolejnymi wiadomościami ze świata, które raczej nie są nastawione na szerzenie jego piękna. Pamiętajmy, że nie każde słowo musi mieć ogromne znaczenie i pokrycie w złocie.


3. "(...)jakieś osiemdziesiąt procent światowej biedy zniknęłoby natychmiast, gdyby ci, co czekają na okazję do wielkich wyrzeczeń, dostrzegli, ile mogą zrobić, jeśli tu i teraz zdecydują się na stałe poświęcenie o wartości jednego kolorowego magazynu, kawy lub kilku papierosów."
Oto cytat, który dotarł do mnie najbardziej. Spójrzmy prawdzie w oczy, jesteśmy pokoleniem sojowego latte(jak to kiedyś genialnie określiła Edyta)-stać nas na luksusy, które tak właściwie są nam totalnie zbędne, bo zamiast kupować kolejnej kawy na mieście, czemu nie zrobić jej w domu i nie zabrać ze sobą? Odrobinę generalizuję, bo oczywiście, sama lubię atmosferę wyjścia do kawiarni i celebrowania picia kawki w fajnym opakowaniu, ale nie robię tego zawsze, kiedy tylko najdzie mnie na ten napój ochota. Wcześniej jednak tylko ze względów osobistych. Teraz w mojej głowie stworzył się plan. Każda odmówiona sobie rzecz (na pewno znajdzie się przynajmniej jedna w miesiącu), a raczej jej równowartość powędruje na konto jednej z fundacji Szymona, o których wspomnę krótko na końcu wpisu. (Miałam też pomysł na połączenie porządkowania swojej przestrzeni i pozbywania się rzeczy bezużytecznych z wsparciem fundacji, ale...nie wiem na ile taka akcja miałaby rację bytu. Jeśli jesteście zainteresowani ideą-dajcie znać, stworzę osobny post :))

4. Co się liczy w pomaganiu, wolontariatach wszelkiej maści i robieniu dobra? Drugi człowiek. Nie moja chęć zaspokojenia potrzeby zrobienia czegoś miłego, nie rozgłos, nawet nie reakcja osoby, którą w jakiś sposób obdarowaliśmy. Fakt tego, iż zrobiliśmy coś, by jego życie było lepsze, lub mniej uciążliwe. Tyle. Dlatego tak istotne jest, by najpierw dojść do samego sedna potrzeby, nie pomagać na oślep-tyczy się to zarówno większych działań tj. wspierania fundacji, jak i pojedynczego człowieka, z którym zetknął nas los, a który w pewnym aspekcie sobie nie radzi.


Najcenniejszą i najprostszą do wykonania refleksją jest jednak to, by po prostu szerzyć dobro. Bo po co być wrednym, po co chamsko odpowiadać pani na kasie, nawet jeśli ona uprzejmością nie grzeszy? Nie zauważyliście, że to tylko psuje nastrój, zostawia w naszym wnętrzu jakąś drobinkę jadu, która później odzywa się w przychylnych okolicznościach. Namawiam gorąco do reagowania dobrem. A nuż skłonicie do rozmyśleń nad swoim zachowaniem niemiłego sprzedawcę lub po prostu rozjaśnicie na moment jego dzień.

Róbmy dobrze. Bo dlaczego nie? :)


"W Kasisi naszą misją jest dawać dzieciom przysłowiową rybę, ale wyczuć też moment w którym potrzebują wędki.W związku z powyższym uruchomiliśmy projekt "Pomóż Jamesowi zostać lekarzem" z cegiełkami na studia medyczne Jamesa, bardzo zdolnego wychowanka Kasisi, który od zawsze marzył o tym, aby zostać lekarzem, jednak Sióstr w Kasisi nie stać jednak na opłacanie ponad licealnej edukacji wychowanków."


Fundacja działa w oparciu o finansowanie społecznościowe (crowdfunding). Prosimy o małe sumy (5, 10, 15 złotych), przesyłane w ramach zlecenia stałego. Nawet kilka razy w tygodniu informujemy o sytuacji w miejscach, gdzie świadczona jest pomoc. Organizujemy też zbiórki celowe (na zakup krwi do transfuzji, leków, żywności, opłaty za prąd, media, pracę ludzi etc.).

Nie chcemy lamentować nad tym, że świat bywa zły, okrutny, niesprawiedliwy. Chcemy coś z tym robić. Działamy w myśl zasady R. W. Emersona: "najlepszą metodą walki ze złym światem, jest tworzyć świat dobry". Przekonamy Was, że jest to możliwe już za pięć złotych tygodniowo. Naprawdę!

Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe