Nie damy się zaślepiać pozorami szczęścia
Powtarzam się chyba, ale piękna jest dla mnie ta jesień.
(Jesienna chandra? A co to takiego?)
Nie spodziewajcie się postu o czymś konkretnym, zapewne nie wniesie on nic do Waszego życia, ale będzie czas i na takie wpisy. Tym razem nieco więcej mnie.
Wędruję sobie, szurając stopami pośród wszechobecnych liści. Dlatego porzuciłam już buty na wyższym obcasie-trudno, nie będę damą, zniosę to dla wyższych celów. Wiecie jak cudne są spacery? Jak nic zrobią Wam dzień. Zły humor skutecznie podreperują, dobry zatrzymają na dłużej.
Niebo. Wiecie, w poprzednim wcieleniu chyba byłam ptakiem, tak je uwielbiam. Nic mnie tak nie podnosi na duchu jak poranne(dziś, 6:38), popołudniowe, wieczorne malunki utkane z chmur, przeplatane wszelkimi możliwymi kolorami słońca. To takie dziwne, trudne do opisania uczucie. Na pewno spokój. Uwieńczony uśmiechem, poczuciem, że wszystko jest na swoim miejscu. Że tutaj właśnie należę. Że chce się żyć. Dlatego praktykuję kiedy tylko jest okazja patrzenie w niebo.
Zresztą, patrzę wszędzie. Cholera, ciekawskie ze mnie zwierzę! Szukam...czegoś. Nie wiem sama. Ale lubię patrzeć, zauważać. Dostrzegać. W sumie, sorry mózgu, że Cię tak obciążam. Tyle bodźców zewsząd! Ale może odpłacisz mi się jakimiś nowymi połączeniami neuronalnymi, co? (Tak, zafascynowała mnie biofizjologia i działanie organizmu ludzkiego. To co, medycyna jako drugi kierunek, panno N?)
Jakby mi było mało tego wszystkiego-wyjechać mi się chce. Tak bardzo. Zgubić się w nowym mieście. Pójść do lasu. Zachwycić czymś, czego do tej pory nie znałam. No i oczywiście-sfotografować niebo w innych okolicznościach! :)
Muzyką się zachwycam, o jeżu, jak bardzo! Prawie tak, jakbym odkryła nowy, lepszy wymiar świata, jakkolwiek patetycznie to nie brzmi. Dla innych to pewnie oczywistość od dawna, ale ja przepadłam dopiero jakiś czas temu. Muzyka na żywo to nieporównywalne do niczego doświadczenie. Emocjonalne zaangażowanie całego ciała i wszystkich zmysłów. Zdecydowanie znalazłam coś dla siebie-dzięki za imprezę w klubie, jeśli mogę pójść na koncert.
(Jesienna chandra? A co to takiego?)
Wędruję sobie, szurając stopami pośród wszechobecnych liści. Dlatego porzuciłam już buty na wyższym obcasie-trudno, nie będę damą, zniosę to dla wyższych celów. Wiecie jak cudne są spacery? Jak nic zrobią Wam dzień. Zły humor skutecznie podreperują, dobry zatrzymają na dłużej.
Niebo. Wiecie, w poprzednim wcieleniu chyba byłam ptakiem, tak je uwielbiam. Nic mnie tak nie podnosi na duchu jak poranne(dziś, 6:38), popołudniowe, wieczorne malunki utkane z chmur, przeplatane wszelkimi możliwymi kolorami słońca. To takie dziwne, trudne do opisania uczucie. Na pewno spokój. Uwieńczony uśmiechem, poczuciem, że wszystko jest na swoim miejscu. Że tutaj właśnie należę. Że chce się żyć. Dlatego praktykuję kiedy tylko jest okazja patrzenie w niebo.
Zresztą, patrzę wszędzie. Cholera, ciekawskie ze mnie zwierzę! Szukam...czegoś. Nie wiem sama. Ale lubię patrzeć, zauważać. Dostrzegać. W sumie, sorry mózgu, że Cię tak obciążam. Tyle bodźców zewsząd! Ale może odpłacisz mi się jakimiś nowymi połączeniami neuronalnymi, co? (Tak, zafascynowała mnie biofizjologia i działanie organizmu ludzkiego. To co, medycyna jako drugi kierunek, panno N?)
Jakby mi było mało tego wszystkiego-wyjechać mi się chce. Tak bardzo. Zgubić się w nowym mieście. Pójść do lasu. Zachwycić czymś, czego do tej pory nie znałam. No i oczywiście-sfotografować niebo w innych okolicznościach! :)
Muzyką się zachwycam, o jeżu, jak bardzo! Prawie tak, jakbym odkryła nowy, lepszy wymiar świata, jakkolwiek patetycznie to nie brzmi. Dla innych to pewnie oczywistość od dawna, ale ja przepadłam dopiero jakiś czas temu. Muzyka na żywo to nieporównywalne do niczego doświadczenie. Emocjonalne zaangażowanie całego ciała i wszystkich zmysłów. Zdecydowanie znalazłam coś dla siebie-dzięki za imprezę w klubie, jeśli mogę pójść na koncert.
nie damy się zwariować
możemy żyć, jak chcemy
wyjechać albo zostać
nie pompować się pragnieniem
0 komentarze
It means a lot, thank You!