94
Dość emocjonalny tydzień mam za sobą, a mimo to siedzę nad pustym arkuszem i zastanawiam się, co też mogłabym do Was napisać. Chyba mam blokadę i zastanawiam się nad tym, którym uczuciem bądź zdarzeniem mogę się z Wami podzielić, a którym nie powinnam, ze względu na to, iż zbyt wielu moich znajomych ma dostęp do mojego bloga, zbyt pochopnie rozdawałam adres.
Nie wiem, nie wiem, nie wiem nic. Nie potrafię rozszyfrować swoich uczuć, wciąż usiłuję wyjaśnić co jest przyczyną tego dziwnego stanu, w jakim obecnie trwam. Bo przecież jest nieporównywalnie lepiej niż rok temu.
W przyszłości zostanę słynnym psychologiem naukowcem, który skonstruuje czytnik uczuć, który będzie w stanie je definiować i określać, co jest konkretną przyczyną danego stanu. Tylko w takim wypadku zostanę chyba bezrobotna, bo po co komu będzie potrzebna pomoc w odgadnięciu siebie? Zresztą, przecież nie mam możliwości pójścia na psychologię, ponieważ biologia nie jest wliczona w przedmioty możliwe do wyboru dla klas humanistycznych. Wspaniale, po prostu wspaniale. I skończy się na tym, że zostanę nauczycielką i mój koszmar senny się ziści..
A do tego z Londynu nici. Smutno troszkę. Chociaż jakaś część mnie cieszy się z tego powodu niezmiernie. Wybaczcie, że nie uraczę Was niczym nowym i ciekawszym niż zazwyczaj, czyli fotorelacją z tej wspaniałej wycieczki, jaką miałam odbyć...
Stop.
Spójrzcie, co dwa dni temu weszło w moje posiadanie!
Chcę już styczeń, bym mogła zacząć nowy rok, rok dobrych myśli wraz z moim wzorem do naśladowania numero uno. Albo nie, jednak nie chcę stycznia. Automatycznie staje mi przed oczyma obraz z zeszłorocznego Sylwestra, którego spędziłam zaryczana, a który był jednym z najgorszych dni w moim życiu.
Oj, dawno tu recenzji nie było, więc dzisiaj jesteście na nią skazani. (Może wreszcie uda mi się w ten weekend skończyć "Dżumę", bo jakoś nie mogę przez nią przebrnąć...)
Zabierając się do lektury "Pachnidła" byłam już zaznajomiona z ekranizacją tej historii i pomimo tego, iż nie zachwyciła mnie ona, postanowiłam sięgnąć po wersję pisaną.
Cóż mogę powiedzieć na temat powieści Patricka Suskinda...fabuła jest niespotykana i nadzwyczajna-chłopiec, który już w okresie niemowlęcym, zostaje uznany przez swoją opiekunkę przez pomiot szatana i jest przekazywany z rąk do rąk, gdyż nikt nie chce mieć z nim do czynienia, nawet jeśli nie do końca wiadomo dlaczego i co też sprawia, że Jan Babtysta Grenouille jest tak dobierany przez innych. On sam jednak odkrywa pewnego dnia rzecz niezwykłą-jest pozbawiony jakiegokolwiek zapachu. Jednakże, zostało mu to wynagrodzone idealnym węchem, jakiego nie posiadł nikt inny na całym świecie. Od tamtej pory, postanawia poświęcić swój żywot na chłonięciu tego, co najwspanialsze -niezliczonej masy zapachów. I nikomu nie stałaby się krzywda, gdyby nie tamto pamiętne wydarzenie. Młodziutka dziewczyna, przebierająca mirabelki, wcielenie niewinności o zapachu niepojętym, któremu główny bohater nie potrafił się oprzeć. To właśnie wtedy z zimną krwią dokonał pierwszego morderstwa. Wszystko ucichło do czasu, gdy seria masowych zabójstw młodych i pięknych dziewic zaczęła się dokonywać w pewnym Francuskim miasteczku. A Grenouille nie spoczął, dopóki nie dokonał swego planu...
Przedziwna historia. Styl pisania autora niezbyt do mnie przemawia, przez większą część książki nie dzieje się nic konkretnego, nie mogłam przez nią przebrnąć. Dopiero końcowe rozdziały nabierają rozpędu i ukazują okrucieństwo bez większych skrupułów. Zbiorowa orgia z powodu zapachu stworzonego z najcudowniejszych okazów płci pięknej? Mocne. Powinnam była poczekać z oglądaniem "Pachnidła", z pewnością zrozumiałabym go bardziej niż wtedy. Autora podziwiam za wyobraźnię i wprowadzenie tak innowacyjnego powodu dla popełniania morderstwa jakim kierował się bohater. Ponadto, dane jest nam ujrzeć skrawek XVIII Francji, Paryża w czasach chyba dla niego najgorszych,a wstrząsające opisy niektórych ze zdarzeń są zdecydowanie zbyt dosadne.
A 15.X minie rok od założenia bloga! Jestem zaskoczona swoją wytrwałością i uporem w jego prowadzeniu, naprawdę.
xoxo,
N.
26 komentarze
Uwielbiam książkę "Pachnidło" :) Zresztą, film też bardzo mi się podobał. Intrygujący.
OdpowiedzUsuńja wolałam książkę, bardzo w moim "guście", ale to jasne że nie każdemu się ona spodoba... :)
UsuńGratuluję wytrwałości w pisaniu. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę, abyś robiła w życiu to co lubisz. A uważam, że czytnik uczuć to świetny pomysł! :)
Oglądałam "Pachnidło" i szczerze mówiąc mnie zachwycił. Końcowa scena rzeczywiście mocna.
OdpowiedzUsuńOch jak ja mam ochotę na ten kalendarz ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam. :)
" biologia nie jest wliczona w przedmioty możliwe do wyboru dla klas humanistycznych", możesz mi wyjaśnić o co chodzi? Nie można już wybierać na maturze tego, co się chce? ;O
OdpowiedzUsuńA zeszłorocznego Sylwestra też spędziłam zaryczana. Mocząc futerko mojemu kotu *biedaczek*. W dodatku z Kochanowskim. Było czadowo -.-
Nie podoba mi się, że posiadasz ten kalendarz! Zgłaszam sprzeciw! Bo... ja Ci chciałam go kupić i wysłać, i co teraz, ja się pytam? :(
OdpowiedzUsuńOd dawna bardzo chcę przeczytać książkę "Pachnidło".
OdpowiedzUsuńZazdroszczę książek Beaty Pawlikowskiej:)
oj, mi to by się przydał taki czytnik uczuć . chętnie bym go od cb kupiła :)
OdpowiedzUsuńO tak, styczeń..nowy rok. Będzie można wszystko zacząć od nowa i mam nadzieję, że wszystko będzie o wiele lepsze niż w roku 2012. Muszę się przyznać, że ostatni Sylwester był również moim najgorszym dniem w ciągu całego roku, ale miejmy nadzieję, że ten który nadejdzie za miesiąc będzie o wiele lepszy i milej spędzony :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym skorzystała z takiego urządzenia :)
OdpowiedzUsuńSądzę, że jeśli naprawdę zależy Ci na psychologii, to nawet jeśli biologii nie będziesz mieć w szkole, sama zmusisz się do nauki jej w domu.
Niech przykładem dla Ciebie będzie moja koleżanka, z klasy humanistycznej, która zdawała rozszerzoną chemię i biologię. A więc trzymam za Ciebie kciuki :)
Ja jak składałam papiery na psychologię to można mieć było różne przedmioty, do wyboru i biologia nie była wymagana.
Ciekawa się wydaje ta książka. Chyba się na nią skuszę.
U nas proponowali kierunek pedagogiczny właśnie z rozszerzoną biologią,ale zgłosiły się 4 osoby,więc połączyli je z moją klasą. I coś mi się wydaje,że one normalnie w 2 klasie będą sobie szły na biologię ;)
OdpowiedzUsuńZresztą możesz mieć korki z bioli + uczyć się w domu. Zdolna jesteś,na pewno dasz radę. Nic nie powinno pokrzyżować i planów :)
Mam ochote przeczytać to "Pachnidło" Czyżby jesienna chandra? Zapraszam do zabawy "Anty-Chandra" :*
OdpowiedzUsuńA nie możesz sobie wziąć rozszerzonej biologi? Albo chociaż (jeśli nie będzie to korygować z planem) chodzić na lekcje do innej klasy jako wolny słuchacz? Może jakieś dodatkowe korki? Ej, nie martw się jest dużo wyjść!:)
OdpowiedzUsuńPachnidło - jedna z lepszych książek jakie czytałam. :)
OdpowiedzUsuńZamiast biologii na psychologie można zdawać historię :)
OdpowiedzUsuńO, naprawdę? A skąd to wiesz? :)
UsuńZapraszam na nowy post o filmach :)
OdpowiedzUsuńFabuła pachnidła jest naprawdę oryginalna i to mi się właśnie w nim podoba. Choć książki jeszcze w ręku nie miałam, ale ekranizację już mam za sobą.
OdpowiedzUsuńTeż planuję kupić sobie ten kalendarz. ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wbrew pozorom taki czytnik uczuć wielu by się przydał. Ja tam bym skorzystała :)
OdpowiedzUsuńCo do "Pachnidła" widziałam najpierw film, potem sięgnęłam po książkę. O ile film mnie urzekł i opowiedzianą historią i samym klimatem i genialną scena orgii, o tyle książka wydała się strasznie męcząca i najzwyczajniej nudna, zachwyciła jedynie tą nietuzinkową fabułą :)
czasem też miewałam problemy z identyfikacją swoich uczuć, ale prędzej czy później zaczynałam je rozumieć :) pachnidło oglądałam i czytałam, ciekawa historia dobrze opowiedziana
OdpowiedzUsuńFrancuskiego uczę się od tego roku szkolnego. :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Beatę Pawlikowską! Kalendarz już czeka na półce na 1 stycznia, a ostatnio zamówiłam ''W dżungli życia'' żeby mieć taką swoją, na własność;)
OdpowiedzUsuńOhhh tak, taki czytnik by sie przydal. ;)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego słyszałam o tej książce, szkoda tylko, żę nie mam wystarczająco dużo czasu na czytanie...
OdpowiedzUsuńIt means a lot, thank You!