Słowa ratują życie.
Gdy jako mały bobasek z okrągłymi policzkami wypowiadasz pierwsze słowo, Twoi rodzice wpadają w euforię i z tego nic nie znaczącego splotu głosek, które wydobyło się z Twych ust, robią święto, zwołując całą rodzinę i zachwycając się nad tym, jak niesamowicie mądrym i cudownym dzieckiem jesteś.
Później sytuacja się odrobinę komplikuje. (Nawet jeśli Twoje policzki wciąż nie straciły swej uroczej(?) krągłości.)
Zaczynasz uczyć się słów, dopasowujesz je do poszczególnych obiektów, szukasz znaczeń. Może byłeś ciekawski świata maluchem, dopytując co krok "a co to?", może kontemplowałeś otoczenie cicho, samotnie. Jedno jest pewne - słowa powoli stają się czymś zupełnie normalnym. Chleb powszedni. Wyposażony w pewien pakiet zwrotów i wyrażeń wkraczasz w szkolne życie, przedzierasz się przez dżunglę zawiłych pojęć i skomplikowanych zagadnień, jesteś chwalony za dobre opowiadanie, czy ułożenie zdania podrzędnie złożonego ze słowem "chodnik".
Ale nikt już nigdy nie okaże Ci tak wielkiego entuzjazmu i radości jak wtedy, gdy totalnie nieświadomie i przypadkowo udało Ci się wydusić z siebie dźwięczne "mama".
Słowa stopniowo przestają mieć znaczenie. No, chyba że zostałeś wywołany do odpowiedzi z matematyki i musisz popisać się znajomością terminów, których przecież nawet w ogóle nie chcesz znać. W domu na pytanie "jak było?" odpowiadasz zdawkowo, zamykając drzwi do swojego pokoju. Może nawet nie słyszysz takiego pytania. Ludzie wokół Ciebie paplają o czymś, co brzmi jak totalny bełkot - nawet gdybyś chciał się włączyć do rozmowy, nie bardzo wiesz jak, bo...nie. Nie da się.
Coś tu chyba jest nie tak, zaczynasz się orientować.
I oby szybko było Ci dane poznać zbawienną moc dobrych słów. Inaczej może być kiepsko.
Słowa ratują życia.
Począwszy od terapii, na wymianie mejli z poznaną w Internetach osobą skończywszy. Pisanie do szuflady czy prowadzenie pamiętnika czasem też daje radę, choć nigdy nie zastąpi prawdziwej rozmowy.
Mówiąc do kogoś, masz przed sobą cały szereg możliwości - możesz skłamać, olać kogoś wymijającą odpowiedzią, możesz być wredny na tyle, by rozmówca nigdy więcej nie odważył się do Ciebie podejść. Ale możesz też dać sobie szansę. Tak, sobie, bo Twój zysk będzie niewiarygodnie duży. Możesz zacząć mówić o tym, co się naprawdę liczy.
Pierwszy krok będzie trudny. Kilka kolejnych również, nie oszukujmy się. Pamiętam doskonale początek swojej terapii, pamiętam początek relacji z S, pamiętam odbudowywanie kontaktów z rodziną. Otworzenie ust i wprawienie swych strun głosowych w drganie wydawało się być cholerną wspinaczką na Everest. Bo, jak to tak, o sobie mam mówić? O uczuciach? To moje, tylko moje, ściśle tajne, nie ruszać. Nope. Rozmową uleczysz swoją duszę.
Znacie to uczucie, kiedy po dwóch przegadanych z przyjaciółką godzinach, wracając do domu, macie ochotę nucić pod nosem i uśmiechać się do obcych, a energia Was rozpiera? Tak, to właśnie to - życiodajna moc prawdziwej rozmowy. O wszystkim - o trudnych chwilach, o tym, czego się wstydzisz, o swych wadach, o wierze, o strachu przed śmiercią, o seksie i o tym, dlaczego Twoim marzeniem jest podróż do Afryki. Nawet lepiej, jeśli w paru sprawach się nie zgadzacie - odkrywając nowe perspektywy, stajesz się świadomym ogromnej odmienności otaczającego nas Świata.
Słowa ukoją Twą duszę. Zarówno te, które sam wypowiesz, jak i te, które otrzymasz od drugiej osoby. A jeśli sam już jesteś świadomy wagi dobrej rozmowy, lecz Twoi bliscy wciąż nie odkryli tego niemalże magicznego prawa, opowiedz im. Opowiedz jak się czujesz, kiedy ktoś gotów jest obdarzyć Cię ciepłym słowem, gdy jedyne na co masz siłę to płacz, opowiedz, jak dzięki słowom Twoja relacja z mamą zaczęła wyglądać całkiem przyzwoicie, opowiedz jak dzięki Twoim słowom przyjaciółka zaczęła dbać o swoje zdrowie. Pokaż - sam mów. Nie szczędź słów, nie zostawiaj ich na później. Mów, że kochasz, że Twoje życie byłoby tak bardzo uboższe, gdyby nie obecność tej bliskiej osoby, mów o swoich marzeniach, o celach, o porażkach, o tym co trudne też, niczego nie pomijaj.
Mów też do nieznajomych - dzień dobry i dziękuję, takie nic, ale może dla kogoś to jedyne przyjazne zdanie, jakie dziś usłyszy.
Mów więc i do mówienia namawiaj. I niech moc słów będzie z Wami!
0 komentarze
It means a lot, thank You!