alfabet zdrowia psychicznego - fakt czy fikcja?
Lubimy myśleć, że mamy rację.
Ba, może nawet nie tyle lubimy, co czasem zakładamy to z góry. Nie zastanawiamy się nad sposobem, w jaki widzimy świat, uznając, że jest jaki jest. Czyli dokładnie taki, jak się nam jawi.
Żyłam w podobnie błogiej nieświadomości do czasu, gdy nie uraczono mnie na studiach przedmiotem, jakim jest psychologia społeczna (czekam niecierpliwie na wyniki z tego wrednego egzaminu) - i mamy taką trochę love-hate relationship, bo to potężna dziedzina wiedzy, otwierająca oczy, ale...mnie tam trochę brak humanistycznego pierwiastka, takiego...ciepłego spojrzenia na człowieka. Chciałabym wierzyć (naiwnie?), że czasem jednak kieruje nami coś więcej, niż przeróżne motywy, mające zapewnić nam dobre mniemanie o sobie, a do tego mnóstwo złudzeń, które...no właśnie. Które dzisiaj chciałam wziąć pod lupę. Bo to szalenie ciekawe przypadki, które warto znać, przemyśleć, a czasem i przyłapać swoje sprytne umysły. Let's go.
Samospełniająca się przepowiednia
Dużo cytatów krąży w sieci, które opisują dokładnie ten mechanizm. Chociażby banalne "jesteś kowalem swojego losu", jesteś tym co myślisz. Potakujemy, kiwamy głową, ale nie zatrzymujemy się nad tym dłużej. A szkoda, bo schemat myśl - emocja - zachowanie to potęga. Kształtuje naszą rzeczywistość w sposób znaczny: wpływa na przebieg większości codziennych sytuacji, ale i na tak istotne kwestie jak podtrzymywanie przekonań niekorzystnych, niską samoocenę. Innymi słowy - swoimi przekonaniami prowokujemy otoczenie do reagowania w sposób zgodny z tym, co prezentujemy. I sami reagujemy tak na innych.
Super ważny eksperyment, który wykazuje siłę tego zjawiska, najpierw potwierdzony na szczurkach (jakżeby inaczej), a później w rzeczywistości szkolnej. Przeprowadzono wśród dzieci test, rzekomo diagnozujący ich zdolności, nauczycielom przekazano wyniki, wskazując na dzieci, które "wypadły najlepiej". W rzeczywistości, eksperymentatorzy nie sugerowali się testami, lecz losowo wybrali "lepsze" dzieciaki, wprowadzając w błąd niczego nieświadomych nauczycieli. Wraz z końcem roku szkolnego przeprowadzono kolejny test, tym razem badający autentyczne zdolności. I, jak się pewnie spodziewacie, te zupełnie przypadkowo wybrane dzieci uzyskały obiektywnie wyższe wyniki od reszty. Dlaczego?
Oczekiwania. Wzmocnienia pożądanych zachowań poprzez pochwały, uznanie. Reakcja. Efekt.
To piękne, ale może być również mechanizmem niosącym wiele trudności, jak w przypadku potwierdzania niskiej samooceny własnym zachowaniem. Chcę świetnie wypaść, ale nie mam przekonania co do swoich kompetencji, wyglądu, czy jakiejkolwiek innej cechy, którą mam w jakiś sposób zaprezentować. W mojej głowie kłębią się negatywne myśli, co nie dość, że pogarsza sprawność poznawczą (zwyczajnie męczy i zabiera zasoby, chociażby pamięci roboczej), to wyraża się też w mowie niewerbalnej, którą nasz rozmówca wychwytuje na poziomie automatycznym. I traktuje nas dokładnie tak samo, jak o sobie myślimy, bo takie wskazówki dostaje, my utwierdzamy się w przekonaniu, że jesteśmy beznadziejni. Pętla się zamyka.
Błędne określanie przyczyn pobudzenia
A to jest jedno z moich ulubieńszych zjawisk! Mam wrażenie, że kiedyś Wam już opisywałam ten eksperyment, ale tak go lubię, że się powtórzę.
Samotni panowie spacerują w jakimś potężnym parku narodowym, kontemplują naturę, a eksperymentatorzy (panowie Dutton i Aron, gwoli ścisłości) zacierają ręce z ukrycia. Na moście, dłuuugim i rozwieszonym nad okrropną przepaścią, czeka na biednych mężczyzn pomocnica eksperymentatora. Prosi o wypełnienie ankiety i podaje swój numer (tak na wszelki wypadek, nie w celach matrymonialnych). I ci biedni panowie, z walącym sercem i spoconymi dłońmi, wypełniali ankiety, a później wydzwaniali do pomocnicy. Tym razem już w celach matrymonialnych, jak mniemam. I w ten oto sposób ciało oszukało mózg, gdyż atrakcyjność pani nie miała tutaj znaczenia - w wariancie, gdy ta sama kobieta prosiła mężczyzn dokładnie o to samo, również zostawiając swój numer, lecz w okolicznościach mniej ekstremalnych - w parkowej alejce, gdziekolwiek - otrzymywała znacznie mniej telefonów.
Lekcja jest prosta - jeżeli chcemy sprawić, by ktoś stracił dla nas głowę, zamiast stawiać na wygląd, wybierzmy randkę na chybotliwym moście. Lub, ewentualnie, chodźmy do kina na horror.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż te drobne, niepozorne, mające nam pomóc funkcjonować błędy poznawcze potrafią doprowadzić do cierpień niewinnych ludzi.
Mając władzę chociażby, zmieniamy zupełnie swoje patrzenie na rzeczywistość. Zupełnie tak, jakbyśmy nałożyli okulary zniekształcające - nie skupiamy się na szczegółach, widzimy całość, emocje pozytywne przeważają, trudno nam dostrzec zagrożenie i o wiele bardziej stereotypowo spostrzegamy innych, zwłaszcza tych nam podległych. Stąd wiele nadużyć właśnie ze strony mających władzę. Co gorsza, większość z tych osób, które dopuściły się jakiegoś rodzaju molestowania czy napastowania seksualnego nie zdawała sobie sprawy, że dopuszcza się tego czynu. Byli święcie przekonani, że te kobiety właśnie tego chcą, ba, że same do tego doprowadziły, wykazując swoje zainteresowanie.
Jest też przypadek czarnoskórego mężczyzny, Marvina Andersona, skazanego za brutalny gwałt na białej kobiecie. Ofierze pokazano zdjęcia podejrzanych, nie wiedzieć czemu, tylko wizerunek Marvina był w kolorze, a reszta czarno-biała. Kobieta wskazała na Andersona, a gdy stało się to raz, dalej sprawy potoczyły się już gładko, przekonała nie tylko siebie, ale i innych o winie mężczyzny. I tak oto niewinny facet przesiedział 15 lat - wcale nie przez złośliwość i chęć zemsty, lecz zwyczajne niedociągnięcia - nie tylko umysłu, ale i śledczych.
Nasze umysły są niesamowite. Potrafią zdziałać cuda, dokonywać niesamowitych rzeczy, chociażby wspomagać ciało w leczeniu. Często działają jednak w sposób uproszczony - dla naszego dobra, chcąc oszczędzić nam wysiłku, co jednak może prowadzić do bardzo różnych konsekwencji.
Dlatego chciejmy zdejmować nasze okulary, poznawać filtry, przez jakie oglądamy rzeczywistość, brać pod uwagę inne perspektywy i nie zamykać się tylko na jedno rozwiązanie. A przecież fajnie jest poznawać inność.
Na zakończenie, jak co miesiąc, zapraszam Was cieplutko do Kaliny, która przygotowała dla Was tekst o flow - chodźcie! :)
8 komentarze
Trudny tekst, ale bardzo wartościowy. Tak mnie cieszy to, że tworzycie tę serię!
OdpowiedzUsuńPsychologia społeczna jest jedną z moich ulubionych działek psychologii, a jednak... wcale nie cieszy mnie to, że ze studiów psychologicznych wyniosłam przekonanie, że w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami i obejmują nad podobne mechanizmy zachowań. Dobrze znać te mechanizmy, być świadomym tego co robimy i dlaczego to robimy. Tylko w ten sposób będziemy w stanie kontrolować swoje zachowanie :)
OdpowiedzUsuńNauka na społeczną mnie też skłoniła do przemyśleń na temat źródła moich działań czy reakcji. Póki co mam mętlik w głowie, bo jak myślę o sobie to, co innego mówi mi rozum a co innego intuicja.. Jednak uważam, że psychologia społeczna zdecydowanie otwiera oczy na mnóstwo ciekawych zjawisk, które możemy dostrzegać w społeczności. Uśmiecham się do siebie, kiedy obserwowane sytuacje potrafię przypisać jakimś fajnym mechanizmom haha :)
OdpowiedzUsuń(mam jednak nadzieję, że ocena z egzaminu też będzie na tyle fajna, że swoją wiedzę z tego przedmiotu będę rozwijać już tylko dla własnej przyjemności ;>) Buziaki :*
Ale ja lubię tę Twoją psychologiczną część bloga. Zawsze mnie coś w psychologii zachwycało i powiem Ci szczerze, że zaspokajasz moją ciekawość. A może nawet troszkę ją wzmagasz, żebym w końcu poszperała o tym na własną rękę :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst!
Ale się rozwijasz, Natuś! Świetnie Ci idzie pisanie, trafiasz prosto do serducha.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Haniu! ❤
OdpowiedzUsuńTen tekst akurat trochę wymęczyłam, muszę przyznać...☹️
OdpowiedzUsuńKlaudia, dziękuję Ci, to dla mnie wiele znaczy! ❤
OdpowiedzUsuńIt means a lot, thank You!