alfabet zdrowia psychicznego - egoizm

Parę (lub więcej) słów wstępu, nim przystąpię do tematu głównego, bo zalegają gdzieś na dnie i sukcesywnie dźgają mnie w serducho, by wreszcie zrobić im miejsce i puścić wolno.

Zagubiłam się w blogowaniu. Gdzieś pomiędzy zazdrością, pragnieniem bycia wyjątkową, brakiem przestrzeni umysłowej (styczniu, ukochany miesiącu studentów, Tobie dedykuję ten wpis), poczuciem braku sensu i powtarzalności. Pisanie odkąd pamiętam było istotną częścią mnie, pamiętnik od dzieciaka, różniaste blogi, nawet etap nieudolnych prób tworzenia poezji mam za sobą. Tutaj jestem wyjątkowo długo. Przeszłam ogromną drogę jako Jednooka. Ale coś zgubiłam.
Będę szukać, obiecuję, bo bardzo chcę tu zostać. Ale obiecałam sobie, by niczego nie robić na siłę. By odpuszczać, gdy wydaje się to być najlepszą opcją.

Przepraszam Was więc za swoją nieobecność, przepraszam, jeśli dzisiejszy tekst będzie pomieszaniem z poplątaniem, ale właśnie tak spróbuję wracać do korzeni - pisząc jak najbardziej z siebie. Dla Was.



Trudne tematy, czas trochę pogrzebać w swej głowie, poobnażać się trochę, pech (a może łut szczęścia, bo mogę się oprzeć na własnym doświadczeniu i być z Wami bardziej autentycznie w tym temacie) chciał, że mocno sobie siedzę ostatnio w egoizmie. Ładnie ujmując, eksploruję własne motywy. Ujmując szczerze - ganię swój wredny mózg za zdecydowanie zbyt silne skupienie na sobie samej.

Mówią, że człowiek jest egoistą z natury. Trzeba sobie radzić, by przetrwać, to po pierwsze. Po drugie, bardzo nam trzeba ciągłego potwierdzania własnej wartości, więc robimy rzeczy przeróżne, by takie dowody znaleźć. To już brzmi trochę brutalnie, ale proces ten nie polega na chłodnej kalkulacji, jest raczej bezwiedny i automatyczny - pomagamy -> czujemy się lepiej, lepiej myślimy o sobie. (W efekcie czego później pomagamy jeszcze chętniej). Czy to już egoizm? Przecież gdyby nas wsadzić do jakiejś maszyny czytającej co się dzieje w mózgu, zostalibyśmy zdemaskowani. Sami nie mając pojęcia o tym, co nami kieruje. W takim razie...czy istnieje w ogóle coś, co moglibyśmy nazwać bezinteresownością z prawdziwego zdarzenia?

Łatwo się w takich rozmyślaniach zatracić. Mimo wszystko, odnoszę wrażenie, że nieco inny problem jest znacznie częstszym - trudno nam przychodzi pozwalanie sobie na pewne akty dbania o siebie czy walczenia o własny interes, bo kulturowo została im przypięta łatka egoistycznych, a więc nieodpowiednich i świadczących o tym, jak bardzo jest się człowiekiem bez serca.
Z trudem przychodzi nam też zaakceptowanie faktu, że to po prostu w nas jest. Że to nasza natura, by chronić siebie. Że czasem jest to jak najbardziej wskazane.



W chwili największego blogowego zwątpienia miałam mnóstwo myśli bardzo natarczywych, które wskazywały na mnie kościstym paluchem wiedźmy z jednej z tych strasznych bajek z dzieciństwa i krzyczały, że ja to po prostu chcę być podziwiana. Chcę by mnie czytali, komentowali i pisali do mnie, by mieć jakieś dowody na to, że coś znaczę, coś wnoszę. Chciałam uwagi. Zawsze więcej. Zaraz pojawiło się poczucie winy, uderzyło z całą mocą, blokując chęci do pisania, jakie we mnie zostały. Brakło w tej myślowej przepychance miejsca na to, by przypomnieć sobie chwile nieopisanej radości i wdzięczności, gdy dostawałam od czytelnika jakąś osobistą wiadomość. Nie pamiętałam o tym, jak bardzo chciałam pisać, by dodać otuchy, wzbudzić uśmiech, ustrzec przed tym, co mnie samą posiniaczyło.
Kilka dni mi zajęło stworzenie należytej przestrzeni tym kontrargumentom. Byłam dla siebie zbyt surowa. Nie jestem chyba jedynym w świecie blogerem, którego uskrzydlają czytelnicy?

Wydawać by się mogło, że trudno jest znaleźć złoty środek między tzw. "zdrowym egoizmem", a tym, który...jest chory? No właśnie - nie jest trudno, bo gdyby dotyczył Was ten drugi egoizm, prawdopodobnie wcale nie przyszłoby Wam do głowy, że coś jest nie tak. Całkowicie normalnym stanem rzeczy byłoby to, że wszystko należy się Wam - jak w ogóle ktoś śmie zakładać inaczej?
A my się miotamy. Latami tkwimy w raniących relacjach, bo "przecież nie mogę odejść dlatego, że czasem mi źle, to egoistyczne". Pozwalamy na brak szacunku ze strony innych, bojąc się łatki egoisty. Czasem nawet nie chcemy dać sobie odpoczynku z tego powodu.

Trzeba nam dbać o siebie. Bez tego - z pustką emocjonalną, z brakiem miłości dla ciała, z każdym innym deficytem, który jest w naszych rękach - nie będziemy w stanie na dłuższą metę niczego budującego zaoferować drugiemu człowiekowi. Niech egoizm rozgości się w naszych myślach - niech mówi, czego by dla nas chciał. A my decydujmy, czy ma rację i czy sami również tego chcemy.


Na dokładkę, jak zawsze zapraszam Was do Kaliny, która przygotowała dzisiaj dla Was tekst o emocjach - chodźcie, czytajcie! :)

Spodoba Ci się również

Subscribe