Sierpień jednym okiem
Rozleniwiła mnie ta końcówka sierpnia - postów napisałam nawet więcej, niż postanowiłam, a do tego sporo się działo. W teorii powinno być to inspiracją, moja głowa przepełniona pomysłami, a ja naładowana weną. Trochę inaczej jednak pożytkowałam swoją energię mentalną. Chłonęłam niesamowite widoki, patrzyłam w gwiazdy, czytałam, notowałam, planowałam, marzyłam. Pozwólcie, że podzielę się z Wami tym czasem, który usiłowałam łapać w kadry, choć niektóre ze wspomnień i tak pozostaną jedynie w mej pamięci.
Kilka świetnych spotkań doświadczyłam w tym miesiącu. To z Kają utwierdziło mnie w przekonaniu, że blogowanie to super sprawa. Pomogło mi zbudować nową umiejętność, wcześniej budzącą strach i mnóstwo obaw. Nie potrafiłam (a raczej mocno wierzyłam w to, że nie potrafię) nawiązywać znajomości. Głównie za sprawą braku spontaniczności, ale i niepokojem związanym z niską samooceną. Byłam pewna, że zwyczajnie nie będę potrafiła z nowo poznaną osobą rozmawiać. Bo nie umiem się wysłowić, bo nie mam nic do zaoferowania. Przykre czasy. Dziś już potrafię i korzystam z tego najwięcej jak mogę. Bo to piękny dar, gdy ktoś chce poznać właśnie Ciebie.
Speaking of, wreszcie udało mi się spotkać również z Zuzą! Dziewczyna tworzy wspaniałe miejsce w sieci, a ja jestem wdzięczna, że zechciała i mnie zaprosić do rozmowy, która została opublikowana tutaj. Wspaniale bawiłam się w trakcie sesji (ostatnio mam nieprzerwaną ochotę na to, by być fotografowaną!), wywiad mnie nieco onieśmielił, a efekt...efekt oceńcie sami!
Tortem o smaku pinacolady (słaby ze mnie kuchcik, ale wciąż się uczę!) świętowaliśmy urodziny pana S. A kilka dni wcześniej czwartą rocznicę! Cudownie jest móc towarzyszyć ukochanej osobie w życiowych wyborach, obserwować zmiany, jakie dokonują się na przestrzeni lat, wspominać wspólny czas, widzieć swój uśmiech w Jego oczach. I równie cudownie jest dawać i dostawać ciepłe słowo, bo dniach nieporozumienia, pomimo bólu, który bywa obecny. To niesamowite, jak wiele można zyskać, ryzykując otwarcie swego serca, którego wielu tak bardzo się obawia. Czasem pewnie słusznie - tak zadecydował nasz mózg, by nas chronić przed przykrościami, jakich doświadczył, a które były nie do zniesienia. Ale czas biegnie, a to, co miało zapewnić nam bezpieczeństwo, zaczyna sprawiać, iż żyje nam się coraz gorzej. Potrzeba nam zrzucić ten skafander. Uwolnić się i zacząć żyć na pełnym oddechu.
Powtarzam się, ale nie dbam o to. Bo przecież słońce też każdego dnia powtarza swój bajeczny spektakl, a wciąż zachwyca niezmiennie. Chciałabym umieć uwiecznić je na fotografii tak, by ująć całe jego piękno - lecz może właśnie o to chodzi, by tylko dla oczu było w pełni dostępne, bo tylko w taki sposób można doświadczyć radości, jaką ono daje.
Pysznie piknikowaliśmy w przepięknym parku Bednarskiego, leniwie wyciągając się na leżakach w sobotnie przedpołudnie. I choć kawy nie piję już prawie wcale, to wciąż bardzo mi smakuje i czasem nie mogę się oprzeć. A wegańskie ciacha uwielbiam próbować! Tofurnik świetna sprawa! W ogóle, hej, ludzie, koniecznie idźcie na piknik! Jeśli Wasze miasto takowych nie organizuje - zaplanujcie go sami, jeszcze lepsza zabawa! Będzie cudnie, obiecuję!
Muszę koniecznie w końcu zebrać się w sobie i zacząć kurs na prawo jazdy. Bo te widoki, mijane w trasie, to coś, co bezustannie wprawiało mnie w zachwyt, a moje serducho płakało, że nie mogę się zatrzymać, by choć chwilę dłużej móc popodziwiać te cuda natury. A dodatkowo, koniecznie muszę wziąć się za swój fotograficzny skill. Tym bardziej, kiedy te zdjęcia lądują na blogu - sama już nie wiem, czy tracą na jakości przez publikację, czy to zwyczajnie moja wina. Swoją drogą, mój aparat ładnych parę lat już ma i bardzo marzy mi się nowy...Ale jeszcze trochę mój staruszek Nikon będzie musiał mi posłużyć. Dłuższą chwilę, tak podejrzewam.
Hesja to niezwykle zielony, spokojny i zapierający dech rejon Niemiec. A do tego pełen uśmiechniętych ludzi, skorych do rozmowy (co dla nas było pewnym problemem - 6 godzin niemieckiego tygodniowo w gimnazjum na nic się nie zdało). Będę wracać!
A tak rozpoczynam swoją przygodę z bullet journal - wreszcie całkowicie moje, spersonalizowane miejsce na wszystko, czego potrzebuję. Moje działania z pewnością będziecie mogli podglądać na Instagramie, a na razie wkręcam się bardzo i tworzę kolejne strony. Relaks i artystyczne "wyżycie się", a dodatkowo praktyczny sposób na zorganizowanie się!
Witaj, wrześniu! Wiem, że będziesz piękny :)
26 komentarze
jejku, jakie cudowne miejsca
OdpowiedzUsuńMój Natuś fotograf <3
OdpowiedzUsuńmiałaś piękne lato cudnie udokumentowane na zdjęciach, a fotografie bardzo pomagają utrwalać wspomnienia i nie tylko te, które akurat znalazły się w kadrze, wystarczy jakiś szczegół by przywołać pełno wspomnień z danej chwili
OdpowiedzUsuńTeż wierzę, że wrzesień będzie przepiękny. Cudowny reportaż! ;***
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Wow, idziesz w naprawdę dobrym kierunku. Podziwiam i trzymam kciuki za dalszy rozwój. Zdjęcia to jednak najpiękniejsze, co mamy - chwilę zamkniętą w kliszy i namalowaną światłem. Niech Twoj wrzesień również będzie taki piękny!
OdpowiedzUsuńPiękne lato i piękne zdjęcia, nie wiem, co Ci nie pasuje w Twoim "staruszku" :) Zachęciłaś mnie do zrobienia bullet journal i od trzech dni to testuję - na razie jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńMoże tylko mi się zdaje, kiedy za dużo instagramów się naoglądam!
OdpowiedzUsuńSuper, super! Mnie też się ogromnie podoba ta idea :)
Naprawdę tak uważasz? Mam czasem takie przebłyski myśli, że faktycznie poprawiłam swój "foto skill", ale z drugiej strony miewam i taki, że może niekoniecznie... Dziękuję Ci więc za tą opinię! <3 I wzajemnie życzę wspaniałego miesiąca!
OdpowiedzUsuńGdzie tam, amator!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci! <3
OdpowiedzUsuńO, dokładnie tak! Czasem jedna fotografia potrafi wywołać lawinę wspomnień...
OdpowiedzUsuńŚwiat jest cudowny! :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczach czytając ten tekst. Widać, że cały czas się rozwijasz, to piękne. I też pod względem zdjęć - mnie tam one podobają się tak jak zawsze! Taka dumna jestem <3
OdpowiedzUsuńWchodzę sobie poczytać Twój wpis, czytam, czytam a tu o mnie! <3 Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak stresowałam się tym spotkaniem, ale wyszło o wiele lepiej niż "w myślach" ;) No i oczywiście zapraszam do Katowic! Mogę zapewnić dobre miejsca do zjedzenia i dobre miejsca do zdjęć i rozmów :*
OdpowiedzUsuńAch Natalia, ile w Tobie wrażliwości! Czytanie takich wpisów to sama przyjemność.
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia! samych cudowności we wrześniu N.! ;)
OdpowiedzUsuńBullet journal! Sama prowadzę coś podobnego, ale nie wiedziałam, że ma jakąś konkretną nazwę. A zdjęcia są przepiękne, widać, że sierpień był udany ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia <3 Bullet journal brzmi kuszącą i chyba się do niego przymierzę.
OdpowiedzUsuńA tort o smaku pinacolady brzmi przepysznie
Piszę jeszcze raz, bo miałam problem z dodaniem komentarza. Sprawdź pocztę :)
OdpowiedzUsuńMail dotarł, postaram się jeszcze dzisiaj odpisać!
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie, bujo to super sprawa!
Ja do tej pory miałam kilka zeszytów/notatników, osobno kalendarz, a teraz wreszcie zebrałam wszystko w jedno miejsce :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci! :)
Olcia, dziękuję Ci z całego serducha! Miło ujrzeć tutaj komentarz od Ciebie <3
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie! I wzajemnie <3
OdpowiedzUsuńMoja Kochana, a mnie bardzo wzruszył Twój komentarz, noo! Dziękuję Ci! <3
OdpowiedzUsuńIt means a lot, thank You!