Rok studiów za mną! Czemu psychologia i jak (bardzo!) mi się podoba?
Zaplanowałam sobie, że w czerwcu napiszę przynajmniej trzy posty - mimo sesji, bo przecież to tak niedużo, nie będzie żadnego problemu. Mamy 26/06, to mój drugi wpis w tym miesiącu. Mogłabym w taki właśnie sposób podsumować tą sesję letnią i rozpocząć maraton narzekania, lecz myślami jestem już zupełnie gdzie indziej - z nutką ekscytacji rozmyślam nad tym, co przyniesie rok akademicki 16/17. Jestem trochę świrem w tych sprawach, i know, ale...może zacznijmy od początku. Bo dziś chciałabym Wam opowiedzieć nieco o tych moich wymarzonych studiach.
Skąd taki pomysł? Dlaczego psychologia? Moje pierwsze założenia były nieco naiwne, muszę przyznać. Nie do końca miałam pojęcie co do tego jak w ogóle te studia będą wyglądać i z jak szerokiego zakresu wiedzę będę zgłębiać. Przyświecał mi jeden cel - poznanie człowieka i pomaganie innym. Oba przestały być dla mnie tak jasne i oczywiste. Bo całkowite poznanie jednostki do dna dzisiejszego jest niemożliwe, a i pomoc to pojęcie względne. Jako psycholog można pomagać na mnóstwo sposobów - od terapii (która również jest bardzo zróżnicowana jeśli chodzi o strukturę i narzędzia terapeutyczne), przez biznes po przesłuchiwanie świadków sądowych. Dróg jest naprawdę wiele, więcej niż się spodziewałam.
Ogromnie istotnym czynnikiem, jakim się kierowałam przy wyborze studiów była pewność, iż terapia, pomoc psychologiczna naprawdę "działa" (choć to może nie do końca adekwatne słowo). Sprawiła przecież, że zaczęłam żyć totalnie od nowa, w o niebo lepszej jakości. Jeśli więc ja zmieniłam się dzięki terapii, dlaczego by nie szerzyć tej formy ratunku w przypadku, gdy ktoś nie potrafi sobie poradzić z życiem/sobą/okolicznościami?
Żaden inny kierunek mnie nie przyciągał tak jak psychologia. Ostatecznie po maturze nie składałam więc deklaracji nigdzie indziej, bo czułam, że nie będzie to miało mniejszego sensu. Z wielkim entuzjazmem dopełniałam formalności i odbierałam legitymację, czując dumę i radość - wreszcie, w końcu będę mogła uczyć się tylu wspaniałych rzeczy!
Czy moje wyobrażenia i marzenia zostały brutalnie skonfrontowane z rzeczywistością?
Pod żadnym pozorem.
Powiem więcej - jest lepiej, niż sobie to wymyśliłam.
I już na wstępie chcę zaznaczyć, że całkowicie bez narzekania się nie obywa, co to to nie! Obie sesje były dla mnie trudnym okresem, głównie ze względu na ambicje, ale i sporą ilość materiału obowiązującego. Poza tym czasem nie zdarzyły mi się jednak żadne chwile zwątpienia. A i nawet wtedy mijały, gdy uświadamiałam sobie, że wszystko to, czego się uczę, będę mogła kiedyś wykorzystać. (A o moim podejściu do nauki jeszcze napiszę osobny wpis :))
Psychologia to przede wszystkim wszechstronność i wielokierunkowy rozwój. I nie wierzcie nikomu, kto będzie Was zapewniać, że to studia stricte humanistyczne! Owszem, wiele kompetencji specyficznych dla "humanistów" (trochę stereotypizuję, but you know what I mean) będzie niezwykle przydatne, lecz te studia są istnym "pomieszaniem nauk".
W pierwszym semestrze, poza podstawami funkcjonowania mózgu, poznawaliśmy też ludzkie zmysły i procesy poznawcze, śledziliśmy rozwój człowieka od samego poczęcia, a także zmagaliśmy z socjologią (zmagaliśmy to odpowiednie słowo w tym kontekście - zajęcia te wspominam dość kiepsko), zagadnieniami filozoficznymi i historią nauki, jaką jest psychologia. W drugim procesy poznawcze stały się złożone (jak myślimy, sądzimy - o tym też chcę dla Was napisać!, czym są odmienne stany świadomości, etc), uczestniczyliśmy w cudownym treningu psychologicznym, poznawaliśmy sylwetkę człowieka dorosłego i starego, zgłębialiśmy również emocje i motywacje.
I, jak już wspomniałam - czekam na więcej. Łapcie więc zdjęcie szczęśliwej Natki (po ostatnim egzaminie!) i przygotujcie się na moją aktywność na blogu - nareszcie! Mocno trzymam kciuki za tych, którzy wciąż walczą z sesją, a całej reszcie życzę najwspanialszych wakacji - ja wreszcie zabieram się za wszystko to, co niezwykle silnie odciągało mnie od nauki - zamawiam zdjęcia, uzupełniam swój zeszyt wspomnień i szczęśliwych dni, robię generalne porządki, spaceruję, joguję, i...może wreszcie zabiorę się za pisanie czegoś, co nieśmiało w myślach nazywam książką?
Dobrego czasu, Kochani!
20 komentarze
Coraz bardziej mnie zachęcasz, a ja tu żyję w ogromnym stresie!! A, no i co do ostatniego, chyba zapomniałaś o planowaniu podróży do mnie ❤️
OdpowiedzUsuńCieszy mnie pasja, z jaką piszesz o swoich studiach. Oby takich ludzi było jak najwięcej. :) Gratuluję zaliczenia sesji!
OdpowiedzUsuńTeż planuję pisać w wakacje. Jeśli myślisz o powieści, polecam Ci stronę spisekpisarzy.pl - znajdziesz tam bardzo ciekawe artykuły. Mnie dodatkowo motywują do pracy.
Cieszę się, że jesteś zadowolona ze swoich studiów. <3 To bardzo ważne, szczególnie w takich momentach, jak sesja, bo wtedy wiesz, że ma to sens.
OdpowiedzUsuńPS: Nareszcie wakacje, będę mogła nadrobić zaległości w czytaniu Twojego bloga. ^^
Poczekasz jeszcze na statystykę i metodologię, to dopiero będziesz miała pomieszanie nauk, hehe! Cieszę się strasznie, że spełniasz się na studiach i co ważniejsze, one spełniają Twoje wymagania. Póki co, cały czas zostajesz przy psychologii klinicznej czy już zaczynają Cię pociągać inne działki? :)
OdpowiedzUsuńAch, nie ma nic piękniejszego niż koniec sesji i ta ulga po ostatnim egzaminie. Wspaniałych wakacji i bywaj tu jak najczęściej!
Super, fajnie, że tak entuzjastycznie podchodzisz do swoich studiów i to po sesji:)) Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńA ja dodam- jestem z nas dumna, że przeżyłyśmy ten rok i wdzięczna, że się poznałyśmy! <3
OdpowiedzUsuńA to przypadek! Ostatnio znalazłam Cię na instagramie (i profil uwielbiam!) a nagle okazało się, że i tu jesteś! Musiałam zaobserwować Cię, kiedy jeszcze blogowałam, teraz niespecjalnie często zaglądam, a to chyba błąd! Hej, koleżanko po fachu!! :D Ja także jestem na pierwszym roku i jutro już, mam nadzieję, zakończę sesję... egzaminem z metodologii (*). Jeszcze ciągle mam mętlik w głowie, mam wrażenie, że to studia dla otwartych ludzi, że trzeba wyzbyć się z siebie wstydu i strachu, i mówić. Może to i słuszne, bo ten klimat wydaje się taki niesamowity, to chyba kierunek najbardziej oryginalnych, zróżnicowanych i kreatywnych ludzi - za to psychologię kocham. Niezależnie jednak od mojego wyboru, ten rok mnie zaisnpirował! Czekam na wpisy! :)
OdpowiedzUsuńP.S Opowiadalaś już o terapii? Chyba i dla mnie będzie nieunikniona.
Nie zapomniałam!! ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci! :)
OdpowiedzUsuńPoniekąd powieść, ale nie do końca - zajrzę, może akurat znajdę coś dla siebie, dzięki wielkie!
I w takich momentach jak sesja mnie ratuje ta milość do studiów, bo inaczej bym się chyba poddała już parokrotnie..
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to bardzo! <3
Och, nie przypominaj mi o tym...czuję, że z tymi przedmiotami się nie polubię...ale próbuję się nie nastawiać, bo nic dobrego z tego nie wyniknie..
OdpowiedzUsuńHm, jako profil wybrałam psychologię zaburzeń zachowania i pomoc psychologiczną, na pewno chcę zajmować się terapią, ale jeszcze nie jestem pewna w jakim konkretniej kierunku. Mam kilka nieco bardziej skonkretyzowanych pomysłów, ale na razie to dość odległe wizje. Fascynują mnie też inne działy psychologii, psychosomatyka, neuropsychologia, poznawcza też, ale nie widzę siebie jako naukowca, bardziej jako praktyka, więc chciałabym calutką wiedzę z różnych działów włączać w swoją działalność :) a Ty, gdzie siebie widzisz? :)
Mam taki zamiar, dziękuję i wzajemnie! <3
O tak, ja też!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak będzie, dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za egzamin! Gdzie studiujesz? :)
OdpowiedzUsuńHm, trzeba posiadać pewne umiejętności w tym zakresie, to fakt, ale nie trzeba być super ekstrawertykiem! :) A w pewnym stopniu wszystko można wypracować! Ja na tym pierwszym roku przekroczyłam wiele swoich granic i teraz już z większą łatwością przychodzi mi "publiczne bycie", że tak to ujmę :)
Nie było posta stricte o terapii, zastanawiam się nad takowym, więc pewnie kiedyś się pojawi, ale gdybyś miała jakieś pytania już teraz - pisz na mejla :)
Dziękuję Ci za odzew i mam nadzieję, że zostaniesz tu ze mną na dłużej! <3
To dobrze! :>
OdpowiedzUsuńHej, statystyka nie jest znów aż tak straszna. To zupełnie inny rodzaj matematyki, a właściwie klikanie odpowiednich guzików w programie. Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńW tym momencie kieruję się zupełnie w inną stronę - ciągnie mnie trochę psychologia biznesu, trochę psychologia reklamy. A jak będzie? Życie pokaże:)
Przyznać trzeba że Twojego bloga czyta się bardzo dobrze, choć czytanie nie sprawia mi wielkiej przyjemności i nie jest to moja pasja. Jako zagorzały fan muzyki wszelakiej niecierpliwie czekam na wpis poświęcony tej tematyce, chyba że coś już było i przeoczyłem ten fakt, serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMnie także udało się wybrać odpowiednie dla siebie studia. Polonistyka antropologiczno-kulturowa na UJ ani trochę mnie nie zawiodła. Czuję, że jestem na swoim miejscu (chociaż mimo to chciałabym studiować jeszcze milion innych kierunków ;)) i jest to wspaniała myśl. Nie rozumiem, jak można pozbawiać się możliwości rozwijania zgodnie z zainteresowaniami i pasjami.
OdpowiedzUsuńOo, to super! :) Sama chciałabym pójść na drugi kierunek, ale obawiam się, że byłoby to nie na moje siły, więc wolę się skupić na tym, co lubię najbardziej :)
OdpowiedzUsuńOch, dokładnie. Kilka dni temu pisałam ze znajomą, która nie złożyła papierów na psychologie, choć ją to interesowało, bo wszyscy mówili, że po niej nie ma pracy...Dobre sobie. Po żadnych studiach nie ma pracy ot tak, jeśli się nie będzie o to starać..
Ooo, co za zaskoczenie! Miło Cię tu widzieć! :) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńHmm..stricte o muzyce chyba nie było, podrzucałam jedynie pojedyncze utwory, których obecnie słucham, w podsumowaniach miesiąca, ale...może stworzę coś takiego? Tylko musiałabym zastanowić się nad formą wpisu :)
It means a lot, thank You!