256
Chciałam zrobić podsumowanie miesiąca, ale...obawiam się, że ten post osiągnąłby wtedy niebotyczne rozmiary. Poza tym, właściwie pisałam już nieco o tym co obecnie u mnie się dzieje, kiedy wróciłam do pisania bloga. W takim wypadku nie pozostaje mi nic innego jak to, co zwykle ma miejsce-chaotyczny misz-masz, na który jesteście skazani, niestety, bardzo często.
Wczorajszy dzień spędziłam niemalże w całości off-line, poza miastem. Mam wrażenie, że moja kreatywność przechodzi na wyższy poziom, kiedy przez dłuższy czas nie przeglądam bezmyślnie kolejnych aplikacji. Na przykład, słuchajcie, wpadłam na genialny pomysł fotografowania każdego napotkanego kwiatu. Ale tylko te pole, bo, jak stwierdziłam, kradzione zdjęcia nie mają sensu. Wytrwałam w swoim postanowieniu jakieś 1/8 naszego 10 kilometrowego spaceru.
Dziękuję wydawnictwu Matras za możliwość przeczytania tej powieści.
A Wam, drodzy, życzę popołudnia pełnego słońca i poniedziałku z uśmiechem! :)
Dodatkowo proszę Was o opinie w komentarzach, o czym chcielibyście poczytać lub usłyszeć w kolejnym poście, jeśli macie jakieś specjalne sugestie bądź propozycje.
0 komentarze
It means a lot, thank You!