258

No dobra, zanim dojdę ze sobą do porozumienia i wydedukuję jak rozdzielić wpisy o wyjeździe i drugim tygodniu z "30 dni do zmian" i zdecyduję, który napiszę pierwszy miną kolejne godziny, a ja znajdę sobie inne zajęcie. Więc siadam i otwieram pustą stronę, jak zwykle. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Temat wykraczania poza swoją strefę komfortu oraz próbowania nowych rzeczy nie jest mi obcy, a jednak wciąż obie te kwestie, zwłaszcza w powiązaniu(a tak funkcjonują najczęściej) sprawiają mi spore trudności. W zależności od stopnia trudności-stres działa na mnie motywująco i występuje przez krótką chwilę, albo...myśli i strach mnie paraliżują, a jedyne czego pragnę to wycofać się i ukryć w bezpiecznym miejscu. Stąd wiem, że zeszły tydzień, a także każde kolejne wyzwanie są mi bardzo potrzebne.

Dzięki książce pani Edyty wprowadziłam do swego słownika słowo eksplorowanie. Jak pisze autorka, jest to profesjonalna nazwa słynnego wykraczania poza strefę komfortu, o której wspominałam i jest podstawą procesu uczenia się i doskonalenia. A mnie to słowo perfekcyjnie odpowiada. Odkrywanie, poszukiwanie. Tak, to zdecydowanie ja, pragnąca poznawać świat, poszerzać horyzonty i korzystać z darów losu jak tylko się da.

Powinnam chyba wspomnieć jeszcze o korzyściach płynących z podejmowania wyzwań tego typu, przekraczania własnych strachów i obaw, chociaż zdaje mi się, że część z nich jest niemalże oczywista.
Przede wszystkim-budujemy doświadczenie. Bogatsi o kolejne, NOWE sytuacje, tworzymy sobie swego rodzaju bazę na przyszłość, z której na pewno skorzystamy w przypadku nieprzewidzianych, trudnych momentów. Przypomnimy sobie inne trudy, którym podołaliśmy. A może któraś z sytuacji będzie podobna do tej, której się podjęliśmy?
Wywołuje autorefleksję, a co za tym idzie buduje poczucie własnej wartości(zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy silni, skoro wygraliśmy ze strachem), pozwala też znaleźć pasje(poprzez próbowanie nowych rzeczy) i skorzystać z nadarzających się okazji(bo częściej mówimy "tak").

Mnie trafiło się tak, iż drugi tydzień '30 dni do zmian" przypadł na wyjazd. No właśnie-pierwszy taki wyjazd, bo organizowany samodzielnie wraz z S. Niedługi, to fakt, ale dłuższy niż ten w ferie i zdecydowanie dalszy, więc to zupełnie co innego. Tym samym rozpoczęłam spełnianie swoich marzeń o podróżowaniu. Poznawałam miasto, gubiłam się w nim, próbowałam, smakowałam, rozglądałam się dookoła z zachwytem.
Autorka książki podaję naprawdę solidną listę przykładowych "pierwszych razów" i chociaż niewiele z nich udało mi się zrealizować, nie mogę narzekać na brak nowych doświadczeń, które po prostu się pojawiały przy okazji wyjazdu.
Na tym tygodniu jednak nie kończę. Wręcz przeciwnie, dopiero zaczynam. Już teraz przyłapuję się co jakiś czas na myśli "a jak mogłabym zrobić to inaczej niż zwykle?", tworzę własną listę, przeglądam przykłady zawarte w poradniku i zacieram ręce z podekscytowaniem czekając na podjęcie się kolejnych działań.

Zachęcam każdego z osobna do podobnych działań. Razem z książką czy bez, nieistotne. Wymagajmy od siebie, inwestujmy, wkładajmy wysiłek. Opłaca się. Zaręczam.

Pochodzących z Krakowa i okolic chciałabym również zaprosić na spotkanie z Edytą Zając-więcej informacji tutaj :)

Spodoba Ci się również

0 komentarze

It means a lot, thank You!

Subscribe