111
Ta sama(okrąglutka)twarz z rozczochranymi włosami, to samo spojrzenie, ot, kolejny dzień w kalendarzu, nic specjalnego. To nic, że większość moich rówieśników ma już za sobą masę doświadczeń dobrej zabawy, podczas gdy mnie wciąż i wciąż śni się szpital. Dlaczego ja nie potrafię, dlaczego myślę i czuję inaczej? Aaa, co ja robię! Przecież uczę się pozytywnego myślenia, prawda? A patrząc wstecz, czytając swój wpis w pamiętniku dokładnie sprzed roku...w porównaniu do tamtego czasu, dziś jestem cholernie szczęśliwym człowiekiem! No i co najważniejsze-wciąż mogę zmieniać siebie, a co za tym idzie-swoje życie.
Chciałam podzielić się z Wami swoim przeżyciem sprzed tygodnia, a mianowicie moją pierwszą wizytą w Operze Krakowskiej, która wzbudziła mój zachwyt. Czerwień, czerwień i raz jeszcze królewska czerwień! Czułam się prawie jak w którymś z amerykańskich seriali. Niesamowity klimat, którego dopełniali wyrafinowani, dostojnie ubrani inni ludzie. A później...spektakl czas zacząć!
Mam to szczęście, że moja ciocia jest żywo zainteresowana wszelkiego rodzaju sztuką, więc udało jej się zdobyć bilety na "Wesele Figara", a ja wreszcie odważyłam się skorzystać z jej propozycji. I całe szczęście! Pomimo iż spektakl trwał ponad trzy godziny, kompletnie straciłam poczucie czasu i nie byłam świadoma jego upływania. Niezwykłe głosy(momentami powodujące przeszywające dreszcze), którym akompaniowała wspaniała twórczość Mozarta, operowanie światłem scenicznym, scenografia, kostiumy...wszystko razem tworzyło niezapomnianą całość. Jestem pełna podziwu dla aktorów, którzy całość śpiewali w języku włoskim, co w moim wyobrażeniu było nie lada wyzwaniem.
Historia, która została nam przedstawiona jest komedią, opowiadającą o perypetiach Zuzanny i Figaro-pary narzeczonych służących w domu Hrabi i Hrabiny. Losy wszystkich bohaterów przeplatają się ze sobą, tworząc momentami komiczne sytuacje, które wywoływały salwy śmiechu na sali. Mnie jednak najbardziej przypadł do gustu uroczy Cherubinek, młody paź, który ma słabość do wszystkich kobiet w pałacu. Zdziwiłam się, kiedy usłyszałam, iż rolę tę odgrywać będzie kobieta, jednakże poradziła sobie z tym wybitnie! Nie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoś zaproponował mi ponowne obejrzenie "Wesela Figara"...
Pamiętajcie o Dniu naszych kochanych babć i dziadków! Ja z tej okazji wraz z mamą upiekłam muffiny...i to nie byle jakie, bo z przysmakiem uwielbianym przez wielu z Was-z masłem orzechowym i jabłkiem! Wyglądają niepozornie, pachną wybornie, a jak smakują...przekonam się dzisiaj :) (Bo czasy, kiedy publikowałam na blogu przepisy na słodkości, których następnie wcale nie kosztowałam minęły...bezpowrotnie?)
Składniki na 18 muffinek:
2 jabłka
280 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody
2 jajka
120 g cukru
100 g masła orzechowego
80 ml oleju
200 ml maślanki
Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni. Jabłka obieramy i kroimy na drobne kawałeczki, mąkę mieszamy w jednej misce z proszkiem i sodą, w osobnym naczyniu miksujemy jajka z cukrem, masłem orzechowym, olejem i maślanką. Następnie łączymy składniki suche z mokrymi, krótko mieszamy, wrzucamy jabłka. Napełniamy foremki do 3/4 wysokości, pieczemy ok 25 minut. Piekarnika nie otwieramy przez pierwsze 15 minut, by babeczki nie opadły!
A mnie został jeszcze tylko tydzień ferii, w którym koniecznie muszę ruszyć choć trochę zeszyt do historii i podręczniki. Ale przynajmniej nadrobiłam choć trochę zaległości serialowe, pokochałam na nowo Pretty Little Liars(ja po prostu jestem zakochana w każdym serialu, który obecnie oglądam, dziwna przypadłość, wiem)i spędziłam wiele wspaniałych chwil, jak chociażby ta w herbaciarni...♥
xoxo,
N.
35 komentarze
Śliczna jesteś :)
OdpowiedzUsuńDaj sobie spokój z nauką w ferie, trzeba odpocząć i zregenerować siły na kolejny semestr.
A muffiny wyglądają pysznie, zapisuję przepis!
JESTEŚ TAKA PRZEPIĘKNA.
OdpowiedzUsuńChyba chcesz, żeby tam przyszła do Ciebie i Cię ochrzaniła, co? Halo, co Ty mi tu wogóle piszesz? Odsyłam Cię szybciutko do important maila. Żadnych trosk! Smutków! Niczego negatywnego! Żadnych pamiętników sprzed roku, bo to już przeszłość, a jak na przeszłość przystało, zostaje ona daleko za nami i nie wraca, bezpowrotnie mija. Więc nie przyciągaj jej na siłę do siebie. Tym lepiej dla Ciebie, że ona chce zostać w tyle. Uśmiech na twarz! No już, bo jak nie to zrobię foch z przytupem i obrotem i o! Wtedy się będziesz mogla martwić! Haha :D
OdpowiedzUsuńMoc uścisków i buziaków, i ciepełka mojej dłoni trzymającej Twoją.
Bardzo lubię chodzić do teatru. Niestety nie jestem często bywalczynią w tym miejscu.
OdpowiedzUsuńMuffiny wyglądają przepysznie! Babcia i dziadek z pewnością będą zachwyceni.
Widzę, że ty też uwielbiasz blogerkę Weronikę Z. Uwielbiam tą dziewczynę. Jest skromna, piękna i ma cudowne wyczucie stylu.
super muffinki <3
OdpowiedzUsuńbabcia i dziadziuś najważniejsi ;)
piękne to zdjęcie , jak już mówiłam śliczna jesteś ;d
No to wcinaj muffiny i chwal się jak smakowały ;)
OdpowiedzUsuńPLL też jestem fanką ale ostatni odcinek był słaby tylko sceny z ojcem arii i meredith były fajne. :)
OdpowiedzUsuńCo ja bym dała, aby mieć włosy, takie jak Twoje...
OdpowiedzUsuńCzas bardzo, bardzo szybko leci, mi też został tylko tydzień ferii.
Ojej, ale upiekłaś cudowne babeczki! Smacznego <3
Byłam niejednokrotnie w operze krakowskiej, bardzo mi się tam podobało.
Miłego relaksu!
Zapraszam do nas :)
Pozdrawiam gorąco! :)
W gruncie rzeczy nie interesuję się teatrem, a spektakle zawsze mnie nudziły, ale to chyba tylko i wyłącznie dlatego, że nauczyciele z którymi chodziłam tą całą klasą wybierali najbardziej denne przedstawienia. Jestem pewna, że gdyby wybrała się na jakiś naprawdę fajny spektakl to i w teatrze by mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuńPamiętam o Dniu Babci i Dziadka, pamiętam. Małe upominki już kupione, ale wypieki będę robić dopiero jutro co by były świeże :D Z takich muffinek Twoi dziadkowie będą z pewnością zadowoleni!
Trochę nie na temat notki, ale mam pytanie, jakiego tuszu do rzęs używasz? Śliczne je masz! :D
OdpowiedzUsuńpyszne muffinki :)
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze że te czasy minęły, nie warto do nich wracać!
Nie martw się szpitalem, malutka. Też mam za sobą 3 miesiące, tak jak Ty, i nadal pamiętam wszystkie szczegóły. To normalne - taki pobyt w psychiatryku to ogromne przeżycie.
OdpowiedzUsuńWalcz! Nie jesteś sama. Wszystkiego dobrego i wszystkiego najlepszego. ;*
mmm, na pewno spróbuję upiec muffinki. albo raczej namówię na nie siostrę, bo jeść je uwielbiam, ale piec za bardzo nie umiem xDD
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje zdjęcia z tej "brokatowej" sesji :))
OdpowiedzUsuńA w operze jeszcze nie byłam,chyba pora to nadrobić :)
świetne muffinki <3
wiem co to znaczy kiedy wciąż śni się szpital, mimo że staram się stać się nowym człowiekiem i zapomnieć o tamtych przeżyciach... to wszystko jest jednak zbyt silne, zbyt prawdziwe i gdy tylko mam słabsze chwile, ukazuje się jako demon przeszłości.
OdpowiedzUsuńJa do ferii mam tylko tydzień! nie mogę się już doczekać! <3
Możliwość i chęć zmienienia czegoś w swoim życiu jest wspaniała. Wychodzi na to, że muszę wziąć się w garść haha. To dobrze, że jeśli porównując przeszłość dostrzegasz w sobie szczęśliwego człowieka. A przepis na muffinki muszę wypróbować natychmiast c:
OdpowiedzUsuńPozytywne myślenie jest najważniejsze :) Trzymam za Ciebie kciuki, żebyś tylko tak myślała :)
OdpowiedzUsuńDo Opery to bym się chętnie wybrała *.*
Awww, muffinki ♥ Uwielbiam - jest to jedyne co potrafię zrobić w kuchni xD
Wiem który, dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcie jest niesamowite. Masz w oczach coś, co przyciąga. Długo nie mogłam oderwać wzroku.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, to dla mnie wiele znaczy!
UsuńJesteś taka śliczna i masz takie delikatne rysy twarzy, uśmiechaj się więcej ;)
OdpowiedzUsuńNajlepiej wyrzuć ten stary pamiętnik i zacznij nowe życie i nie rozpamiętuj przeszłości, skoro jest bolesna.
uwielbiam muffiny :) zapraszam na konkurs na moim blogu, gdzie do wygrania dowolny naszyjnik-kołnierzyk i dowolna bransoletka! :)
OdpowiedzUsuńHej śliczna! :) mam pytanie. Czemu oburzasz się jak ktoś mówi "o już przytyłaś"? TO NIE JEST ZŁOŚLIWE Z MOJEJ STRONY pytam po prostu najnormalniej w świecie bo też mam problem z małą wagą i ciekawi mnie czy nie lubisz tego typu komentarzy ze względu na swoją chorobę, czy np. uważasz że ludzie sobie z ciebie żartują. Nie wiem jak to traktujesz dlatego pytam, nie jest to złośliwe :( pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńMiałam zamiar napisać, że przecież wcale się nie oburzam, ale chyba jednak masz trochę racji.
UsuńCóż, takie komentarze są moim zdaniem zupełnie zbędne, zwłaszcza skierowane do kogoś, kto usiłuje sobie poradzić z przytyciem i wciąż musi walczyć z odrazą do swego ciała. Dodatkowo, moją obawą jest przecież to, że kiedy inni zauważą moje przytycie, odwrócą się ode mnie z tego powodu. Racjonalnie wiem, że tak nie będzie, lecz czasami wciąż nachodzi mnie taka myśl.
Mam nadzieję, że moja odpowiedź Cię usatysfakcjonowała :)
jasne, że tak rozumiem :) kochana nie masz się czego bać! Ludzie którzy zawsze przy tobie byli, nadal będą! Rób co najlepsze dla ciebie, dla twojego zdrowia, trzymaj się :*
Usuńjakaś Ty przepiękna <3
OdpowiedzUsuńŚliczna jesteś, ooo pychota mufiny :)
OdpowiedzUsuńI bosze jaki śliczny nagłówek :D
piękne pierwsze zdjęcie
OdpowiedzUsuńWow prowadzisz na prawde świetnego bloga!:) Jesteś prześliczna;**
OdpowiedzUsuńMoze chciała byś dać szczęściu szanse i wziąć udział w moim konkursie?
http://holdmelikeapillow.blogspot.com/2013/01/konkurs-wygraj-bizuterie.html
Buziaki;*
Piękna jesteś, oddaj trochę swojej urody :) Uwielbiam muffinki <3
OdpowiedzUsuńEjejej, mogłaś mnie chociaż zabrać ze sobą do tej opery! Uwielbiam takie wyjścia, wszystko co związane z teatrem:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam muffinki:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że złe myśli i troski odejdą, a teraz będzie tylko lepiej i lepiej! :) żyj pozytywnie, nie żałuj, nie powracaj do tego co było, tylko idź do przodu! :) pozdrawiam :* ps. rozpływam się patrząc na twoją cudowną urodę!
OdpowiedzUsuńzdrówka kochana i dużo uśmiechu;* jesteś taka śliczna...
OdpowiedzUsuńPretty Little Liars ♥
OdpowiedzUsuńJa również kiedyś oglądałam Glee i Plotkarę, jednak Glee mnie zaczęło nudzic w 3 sezonie. A Plotkarę zastawiłam po pierwszym sezonie :(
It means a lot, thank You!