­

Mam wszystko.

Jesień zawitała już na dobre, a w moich myślach, gdzieś w oddali krąży już widmo zimowych dni. W wyobraźni robię remanent swojej szafy - na pewno trzeba mi nowe rajstopy, nie przypominam sobie, bym miała jakieś sensowne...a sweterki? Cieplejsze buty? No świetnie, czegoś jeszcze mi brakuje? Skąd wezmę na to wszystko kasę?
Te rozważania idą za mną krok w krok, nie dając o sobie zapomnieć. Okej, chyba muszę wybrać się na zakupy. 

Ale - coś mnie tknęło - zaraz. Może jednak najpierw sprawdzę? Odwiedzam piwnicę, zaglądam na najwyższe półki, na co dzień nieużywane. Porządkuję szafę, układając wszystko jak należy. Siatka pełna cieplusich, długich skarpet, duża ilość rajstop, buty, o których zapomniałam, a które tak lubię, swetry, w ulubionych kolorach (choć ich akurat nigdy za wiele - uwielbiam!). Wystarczyło poświęcić chwilę czasu, poszperać, przypomnieć sobie, zajrzeć w różne miejsca. I już. Mam to.


Nie jestem zagorzałą fanką minimalizmu. Owszem, rok temu zrobiłam gruntowne porządki kierując się tą filozofią, wdrożyłam też kilka ważnych zasad, jak chociażby ta, by nie chomikować rzeczy, których nie używałam w przeciągu ostatnich 6 miesięcy lub kupowanie wyłącznie tych ubrań, które podobają mi się nie tylko na wieszaku, ale i w stu procentach na sobie. Nie byłabym jednak w stanie "pościć" zakupowo przez calutki rok, lubię nowości w swej szafie, a te przemyślane i dobrej jakości to cudna sprawa. (Ostatnio zaopatrzyłam się w cztery prześliczne sweterki, wydając na nie jedynie 70 złotych - chwała lumpeksom!) Jednak nie do końca o tym chciałam dzisiaj z Wami porozmawiać. Niech ten wstęp będzie metaforą.

Często czuję brak. Ostatnio najbardziej doskwiera mi on w sferze blogowania i całego świata social media. Paradoksalnie, bo autentycznie czuję, że się rozwijam, że to jest to, że działam i idę do przodu. Po prostu...czasem nie dostaję odzewu takiego, na jaki się nastawiłam, jakiego bym sobie życzyła.
Każdy nadmiar rodzi deficyt.
To banał, ale pomyślcie przez chwilę. Robimy coś, co pochłania naszą energię, co nas zajmuje, jest naszą pasją, drogą do celu. ROBIMY to. Czasem jest gorzej, czasem fatalnie - czujemy się kiepsko, kilka dni wyrwanych z kalendarza, bez działania na pełnych obrotach, co sobie wyrzucamy pod koniec dnia, bo przecież właśnie to jest gwarantem efektywności i sukcesu. I tak się bezsensownie rozglądamy, wypominając sobie słabsze chwile, spoglądając na dzieła innych, którzy zdążyli wspiąć się wyżej, dokonać czegoś, co obecnie pozostaje w sferze naszych pragnień. W naszej głowie zaczyna dominować jedna myśl: dlaczego ja tego NIE MAM? Gdybym tylko miała tyle siły, odwagi, wytrwałości. Filtrujemy docierające do naszej świadomości informacje poprzez tę jedną myśl.
Jaka jest rzeczywistość?


Mam wszystko.

Wracam myślami do przeszłości, prawie pięć lat wstecz, kiedy najmocniej myślałam, że brak mi dosłownie wszystkiego, że jestem chodzącym deficytem. I gdy patrzę na to teraz, widzę wyraźnie, że nawet wtedy dysponowałam pewną ilością zasobów psychicznych. Były marne i totalnie nie zdawałam sobie z nich sprawy, ale miałam je.
Zajrzyjmy do naszych mentalnych szuflad, poszperajmy w schowku czy piwnicy. One tam są. Trzeba nam jednak podjąć pewien wysiłek, by je odnaleźć. Są też i takie zasoby, których nie trzeba specjalnie szukać. Oddychasz. Jesteś. Każdego ranka otwierasz oczy i ruszasz w życie. Nie jesteś sam. I ta podstawa, ten fundament w zupełności wystarczą, byś mógł zacząć szperać w zakamarkach swego umysłu i uświadamiać sobie, że masz wiele. Czasem tylko są to rzeczy bardziej ukryte, zwykle pod pierzynką Twoich wcześniejszych doświadczeń, które to zdążyły nastawić Twój światopogląd tak, byś był pewien, że deficyt - materialny bądź ten duchowy, wewnętrzny - nie pozwala Ci dobrze żyć.
Zaufaj temu. Podejmij wysiłek. I zacznij czerpać z tego, co masz.

Bo mamy wszystko.

Spodoba Ci się również

Subscribe