21 - walka z chaosem
Kolejny rok, kolejna konfrontacja, kolejne spojrzenie za siebie i wybieganie myślami w przyszłość.
Powyższym zdaniem chciałam zacząć ten wpis już kilka dni temu - jeszcze przed dwudziestym. Chciałam stworzyć dla Was (i dla siebie) coś, co byłoby zaktualizowaną wersją Manifestu Ja sprzed roku, chciałam pisać o tym, czego się nauczyłam, wiecie, te popularne wpisy typu "21 lekcji na 21 urodziny" - usiadłam przed pustym ekranem, palce gotowe do wystukiwania kolejnych słów, ale w głowie pustka. Nawet trochę smutno mi się zrobiło, bo jak to tak, nie pamiętasz, nie wiesz, nic ci nie dał ten rok?
Potrzebowałam spaceru. I piosenki, którą obdarowała mnie pani K. Już chyba wiem.
They claim to
Walk unafraid
Nie jest żadną nowością, że ważne jest to, co mówimy - do innych, ale i do siebie samych. I ja się uczyłam tej sztuki wyłapywania "złego" mówienia już jakiś czas - zaczynając od rzucanych do lustra myśli, które pałały wściekłością i rozczarowaniem, po niuanse typu zastąpienie "muszę" słowem "chcę" (kołczowie świata biją mi brawo). To praca długotrwała i żmudna, bo myśli trzeba najpierw jakoś wyłapać, by w ogóle móc zacząć je zmieniać. Trochę już o tym pisałam, chociażby tutaj, gdy zaczynałam wdrażać w swoje życie uważność.
I tak zupełnie przypadkiem, udało mi się zaobserwować dwa tycie nawyki myślowe, których nie chcę.
Pierwszy z nich jest chyba powszechnie powielany - mogę się mylić, zadecydujcie sami - mówimy sobie, że walczymy. Ze sobą, o zmianę, o jakiś dobry nawyk. A ja walczyć już nie chcę, nawet jeśli trzeba mi wciąż pokonywać różne przeszkody i potworki w swej głowie - walka oznacza, że któraś ze stron zawsze będzie przegrana. A obydwie, bez wyjątku ponoszą straty.
Ta druga rzecz jest z powyższym mocno związana. Bo dużo we mnie wrażliwości, wzruszeń i delikatności ostatnio. Czasem nie jest łatwo, czasem mam trochę dość, i wtedy rodzi się myśl, że tego nie chcę, że trzeba zwalczyć. Bo przeszkadza, bo przyszły psycholog to twardy musi być, jak Ty chcesz sobie radzić, dziewczyno, jak Tobie jest źle, gdy jesteś świadkiem solidnej kłótni. I pewnie nawet jakoś udałoby mi się to w sobie unicestwić - są różne metody. Ale ja już wykreśliłam ze swojego słownika słowo walka. A siła ma dla mnie nieco inne znaczenie.
To nie tak, że przestaję robić rzeczy, których się boję, bo skończyłam z nimi walczyć. Wciąż próbuję, wciąż stawiam sobie wyzwania, wciąż chcę się rozwijać poprzez doświadczanie tego, co nie przychodzi mi z łatwością. Ale w sercu wraz z niepokojem przeplata się ciepło wywołane myślą, że mogę być trochę niezdarna w tym wszystkim. Mogę się potknąć, poprosić o pomoc, popłakać sobie, pokrzyczeć ze złości. Mogę odnaleźć siłę w swej wrażliwości, chociażby poprzez to, że pozwala mi ona widzieć nieco szerzej (i obydwojgiem oczu!). Słowo "walka" owszem, może i nastrajało mnie bojowo, dawało kopa, ale...zatracałam się gdzieś pomiędzy koniecznością odniesienia zwycięstwa, presją, a lękiem przed niepowodzeniem. Być przegranym. Brzmi okrutnie.
Oswajam się ze swoją nadwrażliwością, emocjami, cieszę się, że dają mi sygnały odczuwalne w całym ciele, pozwalam im na to, dziękuję, że sygnalizują to, co ważne. Odkrywam siłę w nieporadności, otaczam opieką to, co inni nazwaliby słabością. Tulę wszystkie swoje części, te pozornie nie do poskładania, cały ten chaos, jakim jestem.
Bo za dużo już tych walk dookoła. Bo zabierają mnóstwo energii. Bo trzeba dać szansę temu, co w nas niedokochane.
14 komentarze
Pięknie! Potrzebowałam przeczytać sobie coś takiego i potrzebowałam przypomnieć sobie o "złym" mówieniu.
OdpowiedzUsuńZauważyłam też swoje toksyczne słówko, u mnie to "robię, co do mnie należy" co stawia mnie w roli biednej paprotki albo Syzyfa, którego tylko wyobrazić sobie można szczęśliwym. A przecież to nie tak :)
Pięknie N., jak najmniej takich wewnętrznych walk w kolejnym cudownym roku Twojego istnienia. Jesteś niesamowicie silna i nigdy o tym nie zapominaj. :*
OdpowiedzUsuńPiękna refleksja w pięknym dniu. Zawsze zwracasz moją uwagę na kwestie, które z pozoru wydają mi się banalne, ale po zagłębieniu okazują się być niesamowicie znaczące i wszechobecne w mojej codzienności. Dziękuję i życzę cudownego, kolejnego roku, pełnego wartościowych myśli i wyjątkowych chwili :)
OdpowiedzUsuńN., myślałam długo nad tym komentarzem, ale po prostu dziękuję Ci. Dziękuję Ci za równowagę.
OdpowiedzUsuńPiękny wpis, po prostu bez komentarzy. Dużo siły i delikatności jednocześnie. Brawo😊
OdpowiedzUsuńTen akapit pod drugim zdjęciem bardzo mi się skojarzył z tą piosenką: https://youtu.be/iYegi-IyEVU <3 Inspirujesz, Natuśku, bardzo!
OdpowiedzUsuńTeż się czasem stawiam na takiej pozycji, zupełnie bezwiednie i odruchowo. Super jest móc wyłapywać takie rzeczy, to trochę tak, jakbyśmy sami dawali sobie szansę na szczęśliwe życie :)
OdpowiedzUsuńMam trudny czas ostatnio, więc tym mocniej dziękuję Ci za te słowa ❤
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak mnie to cieszy! 😌 Dziękuję Ci z całego serducha!
OdpowiedzUsuńDziękuję! ❤
OdpowiedzUsuń❤❤
OdpowiedzUsuńTy wiesz. ❤
OdpowiedzUsuńJesteś piękną i uroczą osóbką! Przesyłam Ci mnóstwo ciepła i radości z każdego dnia 😊 ❤
OdpowiedzUsuńPiszesz pięknie, aż chce się więcej. Każdy z nas toczy wewnętrzne walki, ale do końca się nie zastanawia, czy aby na pewno warto? Masz rację, że w większości przypadków, walki się zaostrzają z powodu lęku przed porażką i miejscem poza podium.
OdpowiedzUsuńPowodzenia Ci zyczę i przesyłam dużo dobrej energii :)
It means a lot, thank You!