240
240 post, taka w miarę okrągła liczba, zrobię sobie podsumowanie 2014, co mi tam. Inni mają, też chcę. A tak bardziej serio, sama jestem ciekawa jak wypadam w różnych kategoriach, a jakiś większy sens widzę w zapisaniu tego właśnie tu.
Zacznijmy od strony kulturalnej więc(na końcu zdania może być?).
Filmy: 26 - łał, sama siebie zaskakuję! (A, możesz być ze mnie dumna!) Na blogu wspominałam o paru, m.in Jack'u Strong, Dziewczynce w trampkach, Baczyńskim i Mieście 44. Najwyżej ocenione spośród tych 26 to Hobbit: Pustkowie Smauga, Generał Nil, Jack Strong i Upiór w operze.
Książki: 27 - cóż za równowaga! Lektur w tym sporo, stety, niestety, bo kilka mi się podobało("Lalka", "Zbrodnia i kara", "Ludzie bezdomni"), a kilka niekoniecznie(wymieniać nie będę, bo nie wypada). Poza obowiązkowymi, najwyższą ocenę dostało Pożądanie mieszka w szafie, Gwiazd naszych wina i Przewrotność dobra. Poza książkami parę numerów English Matters, Zwierciadło, Magazyn o książkach razy 2, Sens i Twój Styl-szałowy wynik! Z tego wnioskując, swój stos gazet przeczytam za 3-4 lata ;)
Blogowo-nieźle, nieźle, bo wciąż tu jestem. Od jesieni 2011, więc ponad trzy lata, a to chyba całkiem sporo. 60 postów napisanych w minionym roku, najczęściej wyświetlany jest numer 229 i 225 (czemu??), we wrześniu miałam najwięcej wyświetleń, w lipcu najmniej.
Według last.fm najczęściej słuchałam Glee, Arctic Monkeys i Kings of Leon, a piosenką odtwarzaną najliczniej było Recovery Jamesa Arthura oraz Snap out of it AM.
Nie będę liczyć wszystkich zrobionych zdjęć, nie jestem aż tak szalona, ale było ich całkiem sporo, chociaż praktycznie w ogóle nie fotografowałam ludzi, poza najbliższymi. Skupiłam się całkowicie na zamykaniu w kadrach tego, co dla mnie ważne, tak jak planowałam. Ostatnio jednak odezwała się we mnie iskierka ochoty, by troszkę powrócić do portretów. :) Parę klisz również zużyłam, z czego zadowolona jestem najbardziej. Co prawda jedną, z Lomo, prześwietliłam, tracąc sporo zdjęć, ale następnym razem będę(?)mądrzejsza(??).
Od rozwojowo-psycholo(gicznej) strony, troszkę się podziało ;) Skreśliłam parę punktów ze swojej listy marzeń i celów. Głównie ważnych, zabierających sporo nerwów, wymagających i trudnych. Ale satysfakcjonujących jak cholera. Może i nie było ich zbyt wiele, ale w tym przypadku jakość przewyższa ilość. Koniec terapii, wakacje z S i dziaranie to takie najważniejsze z nich.
Dużo nowego żarcia(wege-burger z kaszy quinoa i szpinaku i cukinia z piekarnika rządzi!!), parę nowych miejsc.
No, powiedzmy, że to zrobiłam. Zanudziłam Was pewnie, moje gratulacje, dotrwaliście do końca :> Teraz przydałoby się jeszcze wspomnieć o planach na 2015, ale chyba zostawię sobie to na raz kolejny, bo taki ogrom tekstu bez zdjęć nieco straszy. Dorzucam więc jedno gdzieś na początek. Cześć, cześć! xx
0 komentarze
It means a lot, thank You!