114
Kim ja właściwie jestem? Które myśli są prawdziwe, a które… zmyślone?
Kim chcę być i co mnie przed tym powstrzymuje?
Kim byłabym, gdybym nie poznała
Ciebie?
Nie wiem co jest właściwe, co prawidłowe, co powinnam czuć i jak się zachowywać. Nie znam
siebie. Jak to możliwe? Jak więc mogę uważać, że znam jakiegokolwiek człowieka
na kuli ziemskiej, skoro nawet pomimo tego, iż mam bezgraniczny dostęp do swych
myśli, nie wszystkie potrafię rozszyfrować. Nigdy nie poznam nikogo tak
prawdziwie. To smutne.
Do tego nie potrafię nawet odpowiednio sformułować
wiadomości, którą chciałabym przekazać Ci, byś ulżył mi tej udręce, nieustannym
praniu mózgu, przez które tracę ochotę na przeżywanie jakichkolwiek emocji.
Nawet teraz nie potrafię określić dlaczego właściwie jest mi
źle. A może nie jest mi źle? Może tak tylko mi się zdaje? Ot, kolejny, błahy,
przesycony egoizmem , powstały z braku prawdziwego powodu do zmartwień problem.
Bo przywykłam do tego, że kiedy jest źle, Natalka zyskuje zainteresowanie. Jest
głaskana po główce, ktoś z nią rozmawia i tuli jak dziecko. A jeśli jest dobrze…
cholera jasna, zabraniam Ci narzekać, zabraniam Ci tak mówić, nie wolno Ci, nie
masz prawa. Niewdzięcznica.
Każdy ma przysłowiową
ciemną stronę. Czy mógłbyś pokochać moją? Czy mnie kochasz? Nikt nie jest idealny, lecz
jesteśmy tego warci. Czy będziesz w stanie mnie kochać, nawet z moją ciemną
stroną?
Proszę, nie daj mi zapomnieć kim jestem.
Nie uciekaj. Obiecaj, że zostaniesz.
Proszę, nie daj mi zapomnieć kim jestem.
Nie uciekaj. Obiecaj, że zostaniesz.
Uratowało mnie Glee, muzyka mnie ocaliła. Jak zwykle.
Idealne odzwierciedlenie mej duszy. Obnażyłam się chyba jak nigdy. I nie mam
bladego pojęcia dlaczego potrzebuję to umieszczać publicznie.
Don’t run away…
Do kogo/czego właściwie jest to skierowane? Bo ewidentnie
coś tracę. Zastanawiające jest jednak to, dlaczego przypisuję jakimś
zaburzeniom tak dużą wartość, dlaczego je personifikuję?! Przecież wszyscy
uważają je za coś destrukcyjnego, czemu więc ja czuję inaczej? Nie całą sobą,
oczywiście. Mam jeszcze odrobinę rozumu, wiem, jakie konsekwencje niesie ze
sobą anoreksja. Coraz częściej zaczynam się jednak zastanawiać , czy
przypadkiem sobie tego nie uroiłam w swoim móżdżku. Może ja w ogóle nie miałam
żadnej anoreksji? Może sobie to
wmówiłam, może po prostu podobała mi się chudość, a wszystko inne było tylko
niedomówieniem.
Normalnie to czuć się dobrze. Ale ja już nie pamiętam swego
stanu emocjonalnego zanim… zanim zaczęło się to wszystko. (Zanim co się
zaczęło? Zanim zaczęłaś panicznie obawiać się opinii innych i zapragnęłaś być
lubianą i popularną niczym bohaterki amerykańskich seriali? Pomyślmy… czyżby to
było pięć, sześć lat temu? To niemożliwe. Dopiero teraz, kiedy sięgnęłam
pamięcią nieco dalej, uzmysławiam sobie, że w tej pułapce nie tkwię od gimnazjum.
Idę się schować. Przemówię sobie do rozumu swoim pseudo
amerykańskim akcentem, patrząc w lustro na spuchniętą(ha,chciałabym)twarz,
krecie ślepia , spojrzenie bez wyrazu.
…przepraszam.
…przepraszam.
14 komentarze
Poczytaj wczesniejsze swoje wpisy. Jak pisalas, ze chudosc nie ma nic do szczescia, ze mozna byc szczesliwym wazac 40,50...kilogramow. Szczescie bywa, a nie jest. Kiedy go nie ma nie mysl o tym co bylo, nie wracaj do tego, nie warto. Nie warto o tym myslec i rozpamietywac. Badz silna, dasz rade. Jest tyle pieknych rzeczy w zyciu, a ta choroba zabiera wszystko. Dasz rade!! Wierze w ciebie i czekam na bardziej optymistyczne notki. Nie boj sie byc szczesliwa.
OdpowiedzUsuńxxx
Ja również czasami mam takie wrażenie, że za bardzo się z tym wszystkim cackam, że wymyśliłam sobie jakieś zaburzenia tylko po to aby wytłumaczyć sobie to co dzieje się wewnątrz mnie. Dlaczego daje tej części (teoretycznie złej) mnie, prawo do głosu; prawo do odejścia na drugi plan racjonalnego myślenia i zdrowego rozsądku. Może po prostu nie chce tego zmieniać, chce aby ktoś się mną zainteresował i zwrócił na mnie uwagę, a ten głos w głowie to tylko taki wymysł. Nie ważne jak jest, czy to istnieje czy to wymysł; musimy żyć, być szczęśliwe i doceniać codzienność. Normalność nie istnieje, ja nawet do niej nie dążę, chcę być po prostu taką samą Olą, może jedynie mniej egoistyczną i zapatrzoną wyłącznie w to co pokazuje lustro, waga czy centymetr.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i nie poddawaj! :*
:(...
OdpowiedzUsuńOj, co to za smutny post ? :(
OdpowiedzUsuńNie smuć się *hug*
Śliczne zdjęcie ♥
Jak to czytam to jakbym widziała siebie. To takie przykre :(
OdpowiedzUsuńRozumiem o co Ci chodzi, na prawdę. To co kiedyś wypełniała ONA teraz jest puste. Ten brak i uczucie straty wzbudza wątpliwości i roznieca tęsknotę do tego co dawała choroba. Wiadomo, że teraz jest zdecydowanie lepiej ale jednak...
Terapeutka mi powiedziała, że anoreksja to objaw, że coś się dzieje złego. Warto to odnaleźć, ja szukam.
Głowa do góry !
OdpowiedzUsuńsama czasem myślę, że moja anoreksja nie jest prawdą... jest kłamstwem, wmówiłam sobie ją... i tak samo jak Ty, personifikuję ją.
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyno ogarnij się bo nie wiem co ci zrobię. Jesteś przepiękna, chuda, mądra, utalentowana itd, itp. A zawsze kiedy tu wchodzę czytam tylko jakieś smęty. Nawet jeśli notka jest pozytywna to zawsze choć zdanie musi mieć jakiś ukryty przekaz o anoreksji. Nie bądź egoistką, twoja rodzina też cierpi, wiesz jak twoim rodzicom musi być ciężko? Pomyśl o tym za każdym razem, kiedy będziesz chciała napisać, że jest ci źle. Masz umiejętności, możliwości, a więc z nich korzystaj. Nie cackaj się z sobą, po prostu zacznij żyć. Zostaw anoreksję i nie myśl o niej, to już za tobą.
OdpowiedzUsuńLudzie nie chcą problemów, a kiedy ich nie ma tworzą je na siłę. A może po prostu nie da się nie mieć problemów ? Zadziwiamy samych siebie na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się, walcz o szczęście!
OdpowiedzUsuńJa też bardzo często nie mam już siły, wszystko mnie przerasta i zastanawiam się po co w ogóle walczyć o narmalność. Ale kiedy wyjdę do ludzi, przyjaciół, spędzam czas z nimi i nie myślę, czuję że jednak warto żyć !
Nie można siedzieć w domu i się zamartwiać, trzeba wyjść na przeciw życiu.
Walcz, trzymam kciuki! :*
To zdjęcie ma coś w sobie...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Kruszynko, nie poddawaj się, dasz radę przebrnąć przez to wszystko, a gdy tak się stanie będziesz naprawdę bardzo szczęśliwa! Jesteś wspaniała, keep fighting!
OdpowiedzUsuńBo anoreksja wbrew pozorom też coś daje, a nie tylko zabiera. I dlatego tak trudno niekórym od niej odejść.
OdpowiedzUsuńAle minusów jest więcej niż plusów. A może nie.. W każdym bądź razie są poważniejsze, niosą większe szkody niź plusy pożytku.
ojeju.. nie martw sie, walcz walcz walcz! Staraj sie odnaleźć siebie! Nie mialam anoreksji ale często miewałam takie stany jak ty.. Wiem, że to cięzkie, ze sie czujesz samotna, ale uwierz - nie ty jedyna, i nie ty ostatnia na tym świecie! OŻYJ, WALCZ DASZ RADE! : *
OdpowiedzUsuńIt means a lot, thank You!