II.

 
 
" Wyciągam z wody dłoń. Jest jak kłoda. Gdy wkładam ją do wody, staje się jeszcze większa. Ludzie widzą kłodę i nazywają ją gałązką. Krzyczą na mnie, bo nie potrafię zobaczyć tego, co widzą oni. Nikt nie umie mi wyjaśnić, dlaczego moje oczy działają inaczej niż ich. "


Dzisiaj mam dla Was recenzję genialnej książki. Może rzucam się na głęboką wodę, zaczynając od recenzji, ale chyba nie mam nic do stracenia. A koniecznie chcę Wam ją przedstawić.

Nigdy wcześniej nie słyszałam o pani Laurie Halse Anderson, ani nie miałam styczności z żadnym jej utworem. Nie planowałam zakupu "Motylków", moja mama zamówiła tę książkę, chociaż sama jej nie przeczytała ( i nie zanosi się, by to zrobiła ). Byłam więc bardzo zaskoczona po przeczytaniu tego utworu i zadawałam sobie pytanie, dlaczego nie został rozsławiony, skoro jest naprawdę wybitny.

Wielu z nas dąży do ideału. Liz nie jest inna. Gdy policja odnajduje ciało jej najlepszej przyjaciółki, Cassie, wszystko staje się sto razy gorsze. Bohaterka walczy z poczuciem winy równie mocno, jak i z pochłaniającą ją chorobą. Książka ukazuje wagę anoreksji, uświadamia, że nie jest to jedynie wymysł nastolatek, którym brakuje wrażeń. Liz dokładnie opisuje wszystkie swoje przeżycia i najgłębsze odczucia. Wstrząsająca. Zapadająca w pamięć. Mogłabym wymieniać dalej, ale mam wrażenie, że nie to nie ma nawet najmniejszego sensu. Nie potrafię wyrazić co czułam, czytając tę książkę. Utożsamiłam się z bohaterką, jej przeżycia wewnętrzne dotykały i mnie. Jestem pewna, że powrócę do "Motylków" nie raz, by na nowo przejść przez tę wstrząsającą historię. Jest to zdecydowanie najlepszy utwór dotyczący anoreksji. Bez suchych faktów, bez kłamstw i ubarwiania. Sama prawda, którą czasem tak trudno przyjąć do wiadomości. Polecam tę książkę każdemu, kto tylko ma ochotę zgłębić się w życie Liz, poznać jej największe lęki, obawy i stoczyć razem z nią zmagania z chorobą.

Moja ocena: 6/6. Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego. Trudno mi pisać o książkach, które są mi naprawdę bliskie. Nie chcę odjąć im ani odrobiny świetności. Chciałam jedynie przekazać Wam to, co najistotniejsze i zachęcić do sięgnięcia po utwór pani Anderson.
_________

Dzisiejsza pogoda była cudowna. Uwielbiam jesień z całego serduszka!

~ N.

Spodoba Ci się również

5 komentarze

  1. Hej :D Zainteresowałaś mnie zarówno książką jak i blogiem, mam nadzieję, że będziesz rozwijać się dalej ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście bardzo interesujący blog:) Dodałam się do obserwatorów♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. ;o piekne zdjecia naprawde, ostatnie mega ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia są naprawdę piękne! Jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń

It means a lot, thank You!

Subscribe