247
Jest taki wiersz Herberta, "Fotografia", w którym poeta mówi, że nie ma nic wspólnego z chłopcem widniejącym na zdjęciu, poza linią papilarną i datą urodzenia. Zatrzymałam się nad tymi słowami, porzuciłam pozostałą część wiersza. I to zdanie tkwi mi w pamięci do teraz.
Dziewczynka po lewej to chyba ja. Kwiecień 2011, 4 lata temu(pół roku później założyłam bloga). I bardzo dziwnie reaguję na swoje zdjęcia starsze niż mniej więcej rok,dwa lata. Uśmiecham się pobłażliwie, trochę ironizuję na temat swojego wyglądu, zdaje mi się, że nie pamiętam "tamtej" siebie. Ale w tym samym momencie nachodzi mnie refleksja, że jednak bardzo łatwo mogę sobie przypomnieć. Stety, niestety.
Nie wiem, jaka byłam, jak się zachowywałam. Pamiętam głównie uczuciami. Wiem, co sprawiało mi radość, a co wpędzało w zły nastrój. Wiem to dobrze, bo do dziś towarzyszą mi tego przebłyski - choćby wzmianka o serialu "Gossip girl" wzbudza melancholię i przywołuje wspomnienia, a na piosenki Happysadu reaguję jeszcze większym zamyśleniem i milknę na dłuższą chwilę.
Nie jestem osobą ze zdjęcia wyżej, ani tą po lewej, z kwietnia 2013. Albo i jestem, ale inaczej. Na swój sposób, aktualny tylko w chwili obecnej. Zastanawiam się, czemu tak musi być. Czemu nie mogę zapanować nad swym umysłem na tyle, by nim bardziej zarządzać-które przekonania chcę zmienić, które wspomnienia wymazać, które zachowania zatrzymać. Ale, chyba wiem.
Na fotografii po lewej jestem już, hm, początkującą kobietą. Jakkolwiek to brzmi(forgive me). I był to kolejny cholernie trudny etap. Tyle do nauczenia na nowo lub zupełnie od podstaw. Przede wszystkim, w ciągu dalszym przebudowa tego, co w móżdżku się kryło. A kryjówkę miał niezłą pod tymi moimi włosami zauważanymi i chwalonymi przez wielu. I chyba ten cały bagaż przeszłości właśnie do tego mi jest potrzebny. By być dzisiaj w miejscu, w którym się znajduję.
Wciąż często niepewna, "choleryczna melancholia" towarzyszy mi od czasu do czasu, rozmyślająca nad tym, co i kogo straciłam oraz dlaczego tak się stało, szukająca innej, lepszej siebie.
Ja dzisiaj.
Niecierpliwa wobec przyszłości, wciąż trochę zbyt przywiązana do przeszłości, ale najmocniej próbuję znaleźć swoje, patetycznie brzmiące "tu i teraz".
Ukształtowana przez każdego, kogo poznałam-dzięki wielkie, jeśli czytacie- jestem Wam ogromnie wdzięczna! I przez te wszystkie głupie kroczki, które niepewnie stawiałam w świecie "dorastania", a potem dorosłości, czasem nieco tragiczne i średnio korzystne, ale, wtórując Edith Piaf, je ne regrette rien.
..na chwilę obecną. :D
Dziewczynka po lewej to chyba ja. Kwiecień 2011, 4 lata temu(pół roku później założyłam bloga). I bardzo dziwnie reaguję na swoje zdjęcia starsze niż mniej więcej rok,dwa lata. Uśmiecham się pobłażliwie, trochę ironizuję na temat swojego wyglądu, zdaje mi się, że nie pamiętam "tamtej" siebie. Ale w tym samym momencie nachodzi mnie refleksja, że jednak bardzo łatwo mogę sobie przypomnieć. Stety, niestety.
Nie wiem, jaka byłam, jak się zachowywałam. Pamiętam głównie uczuciami. Wiem, co sprawiało mi radość, a co wpędzało w zły nastrój. Wiem to dobrze, bo do dziś towarzyszą mi tego przebłyski - choćby wzmianka o serialu "Gossip girl" wzbudza melancholię i przywołuje wspomnienia, a na piosenki Happysadu reaguję jeszcze większym zamyśleniem i milknę na dłuższą chwilę.
Nie jestem osobą ze zdjęcia wyżej, ani tą po lewej, z kwietnia 2013. Albo i jestem, ale inaczej. Na swój sposób, aktualny tylko w chwili obecnej. Zastanawiam się, czemu tak musi być. Czemu nie mogę zapanować nad swym umysłem na tyle, by nim bardziej zarządzać-które przekonania chcę zmienić, które wspomnienia wymazać, które zachowania zatrzymać. Ale, chyba wiem.
Na fotografii po lewej jestem już, hm, początkującą kobietą. Jakkolwiek to brzmi(forgive me). I był to kolejny cholernie trudny etap. Tyle do nauczenia na nowo lub zupełnie od podstaw. Przede wszystkim, w ciągu dalszym przebudowa tego, co w móżdżku się kryło. A kryjówkę miał niezłą pod tymi moimi włosami zauważanymi i chwalonymi przez wielu. I chyba ten cały bagaż przeszłości właśnie do tego mi jest potrzebny. By być dzisiaj w miejscu, w którym się znajduję.
Wciąż często niepewna, "choleryczna melancholia" towarzyszy mi od czasu do czasu, rozmyślająca nad tym, co i kogo straciłam oraz dlaczego tak się stało, szukająca innej, lepszej siebie.
Ja dzisiaj.
Niecierpliwa wobec przyszłości, wciąż trochę zbyt przywiązana do przeszłości, ale najmocniej próbuję znaleźć swoje, patetycznie brzmiące "tu i teraz".
Ukształtowana przez każdego, kogo poznałam-dzięki wielkie, jeśli czytacie- jestem Wam ogromnie wdzięczna! I przez te wszystkie głupie kroczki, które niepewnie stawiałam w świecie "dorastania", a potem dorosłości, czasem nieco tragiczne i średnio korzystne, ale, wtórując Edith Piaf, je ne regrette rien.
..na chwilę obecną. :D
0 komentarze
It means a lot, thank You!